Playlista

środa, 31 grudnia 2014

Rozdział osiemnasty: Pomiędzy



                Zajęcia pozornie wydawały się ciekawsze od innych. Uczniowie prezentowali utwory, nad którymi pracowali w ciągu ostatnich kilku tygodni. Nauczyciel zapowiedział, że Ludmiła i jej partner wystąpią jako ostatni. Dziewczyna nie słuchała piosenek wykonywanych przez innych.
                Usłyszała swoje imię i domyśliła się, że jest wywoływana na środek. Przełknęła ślinę i posłusznie weszła na środek. Usiadła obok chłopaka, który już od jakiegoś czasu zajmował miejsce przy ciemnym pianinie. Zamknęła oczy i wsłuchała się w muzykę wygrywaną przez Włocha. Uwielbiała ten utwór.
                Nadeszła jej kolej na wyśpiewanie kilku wersów. Robiła to nie spoglądając na Federico. Z trudem powstrzymała się przed przerwaniem i wykrzyczeniem mu prosto w twarz co sądzi o tym jakim jest człowiekiem i jak się zachowuje.
                Refren. Ich głosy złączyły się w jedno. Poczuła na sobie ciepłe spojrzenie. Wreszcie, odwróciła delikatnie głowę. Dostrzegła łzy. Drugi raz nie zaśpiewali już razem. Wybiegła. Zdecydowanie za dużo ostatnio płakała.
                Poczuła ciepłą dłoń na ramieniu. Łkając, położyła głowę na barku chłopaka, mocząc tym samym jego marynarkę. Pogłaskał jej lśniące włosy i założył ich kosmyk za ucho.
 - Przepraszam. – zaczął i nerwowo spuścił wzrok. – Nie powinienem z nią rozmawiać. Wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i… - zamilkł. Zamknęła mu usta palcem wskazującym. Głośniej zapłakała.
 - Wyjeżdżam. – zdołała jedynie wykrztusić, dławiąc się łzami.   Chłopak mocniej przycisnął ją do siebie złączył ich dłonie w uścisku.
                Trwali w milczeniu. Obydwoje czuli, że powinni coś powiedzieć, pocieszyć. Mowa jest srebrem. Milczenie jest złotem.


                Powinna się przygotowywać, prasować najpiękniejszą sukienkę, malować twarz używając najdroższych kosmetyków. W każdej innej sytuacji rozmyślałaby kto jest jej tajemniczym wielbicielem, kto przyjdzie na randkę.
                  Nie miała pojęcia co dzieje się z Ludmiłą. Nikt nie chciał jej powiedzieć. Przyjaźniły się od zawsze. To ona powinna się dowiedzieć pierwsza! Zawsze mówiły sobie o wszystkich, nawet najmniejszych problemach. Nie rozumiała dlaczego teraz, kiedy stało się coś poważnego, dziewczyna milczy.
                Gdyby z nią była, pewnie kazałaby jej wziąć się z garść, nie przejmować się i iść na te spotkanie. Jednak nie było jej, a głos w głowie Natalii nie był wystarczająco przekonujący.
                Z barku innej możliwości, wygrzebała z szafy jedną ze starych sukienek, otrzymaną kiedyś do Ludmiły, rozczesała włosy i wyszła z domu.
                Pod Studio dotarła kilka minut przed szesnastą. Przez chwilę rozglądała się z kimś kto potencjalnie mógł podłożyć jej liścik. Jednak napotkała wzrokiem jedynie Camilę i Diego, a tą dwójkę mogła spokojnie wykluczyć. Wreszcie dostrzegła Leona zamierzającego w jej stronę. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że to on mógł poprosić ją o spotkanie, ale gdy podszedł do niej i polecił aby poszła za nim, przestraszyła się, że to faktycznie mógłby być on.
- Spokojnie, to nie ode mnie te kwiaty. – odparł widząc jej zdenerwowanie i wskazał dłonią, aby weszła do samochodu. Natalia nie miała pojęcia, że chłopak może prowadzić, ale posłusznie usiadła na miejscu pasażera.
- Powiesz dokąd jedziemy? I przede wszystkim, kto chciał się ze, mną spotkać? – zapytała i zaczęła się nerwowo bawić kosmykiem włosów.
- Nie mogę. – odpowiedział stanowczo nie spuszczając wzroku z przedniej szyby samochodu. Dziewczyna westchnęła, rozsiadła się wygodniej i pogodziła się z faktem, że na konkretną odpowiedź będzie musiała jeszcze chwilę poczekać.
                Kilkanaście minut później znaleźli się pod jedną z najbardziej prestiżowych restauracji w mieście.
- Maxi czeka na ciebie w środku. – przestraszyła się na dźwięk tego imienia. Maxi chciał się z nią spotkać. Maxi kupił jej kwiaty. Maxi zaprosił ją do tak drogiego miejsca.
                Zdenerwowana wyszła z auta i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę lokalu. Pogratulowała sobie w myślach, że nie założyła obcasów.
                Dostrzegła go siedzącego przy jednym ze stolików. Miał na sobie ciemny podkoszulek i szarą, połyskującą marynarkę.
- Cześć. – przywitał się nerwowo i z przyzwyczajenia podniósł rękę, aby poprawić czapkę, zapominając, że nie ma jej na sobie. Dziewczyna odpowiedziała tym samym słowem i usiadła na krześle naprzeciwko. Chwilę później podszedł do nich kelner i obydwoje złożyli zamówienia.
- Dlaczego mnie tu zaprosiłeś? - spytała niepewnie.
- Chciałem porozmawiać. - wytłumaczył łamiącym się głosem.
- Przecież mogliśmy porozmawiać w szkole. - zamilkł po tym zdaniu wypowiedzianym przez dziewczynę. 
                 Obok stolika pojawi się kelner niosący zamówione wcześniej dania. Zjedli je w milczeniu. 
- Pójdę już. - Natalia odezwała się po kilkunastu minutach i wstała z miejsca. 
- Odprowadzę cię. - Zaproponował, zapłacił z kolację i razem wyszli z restauracji. 
                  Z tego spaceru zapamiętał tylko, że jej usta smakowały truskawkami. 


Udanego Sylwestra! Rozdział mi się na podoba, ale zawsze mogło być gorzej. Następny już prawie gotowy, równie beznadziejny jak ten, ale nie będę nic poprawiać, bo strasznie trudno jest mi doprowadzić tą historię do końca. Nie wiem kiedy go opublikuję, ale postaram się jak najszybciej!
A

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych świąt!


Chciałam wam życzyć wszystkiego co najlepsze w te święta! Komentarzy, obserwatorów, wyświetleń, weny, pomysłów i spełnienia marzeń! Mam przygotowaną jeszcze świąt świąteczną niespodzianka, ale muszę jeszcze nad nią popracować, więc powinna pojawić się jutro, najpóźniej w piątek. Lecę przygotowywać się do wigilii!! 

A ♥♥♥

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział siedemnasty: Początek końca





                Kilkanaście minut temu wybrzmiał na korytarzu ostatni tego dnia dla Ludmiły dzwonek. Ona i Federico nie mieli razem poprzedniej lekcji więc dziewczyna musiała go znaleźć, aby mogli jak zwykle wrócić wspólnie do domu. Jednak po chwilowym poszukiwaniu stwierdziła, że najpewniej wyszedł już ze szkoły i jeśli pójdzie tą samą trasą co zwykle, zapewne spotkają się po drodze.
                Przed Studio napotkała na Francesce, która bardzo czymś przejęta, wyjaśniła, że się śpieszy i poprosiła o spotkanie wieczorem. Ludmiła obiecała, że przekaże Natalii. Później dostrzegła jeszcze Włoszkę przytulającą chłopaka, w którym rozpoznała poznanego nie dawno Lucasa.
                Dalej podążała myśląc o tym, co łączy Francesce z tym chłopakiem. Co prawda dziewczyna wyjaśniła, że są przyjaciółmi i nie widzieli się przez długi czas, ale blondynka nie była pewna, czy powinna jej wierzyć. Na moment zapomniała, że miała wypatrywać Federico.
                Jej uwagę zwróciła para całująca się po drugiej stronie ulicy. Poczuła w sercu nieprzyjemne ukłucie i przymknęła oczy z nadzieją, że kiedy je otworzy ten obraz okaże się tylko wytworem jej wyobraźni.
                Poznała ją. To Violetta. Z błyskiem w oczach przyglądała się Ludmile, którą najprawdopodobniej dostrzegła. Nie widziała twarzy chłopaka. Jednak znała te włosy, tą marynarkę, tę jeansy. Kule. Nie możliwe. To nie mógł być on.
                Poczuła gorzką łzę spływającą po policzku, która napływając powoli do ust pozostawiła na nich nieprzyjemny smak. Ostatni raz czuła podobny ból kiedy zastałą Leona z Violettą. Tą samą Violettą. Nienawidziła jej.
                Uciekła. Schowała się w pustym pokoju i ciągle płakała. Obwiniała się za to, co się stało. Ignorowała telefony Natalii i Francesci. Nawet Federico dzwonił kilka razy. Został zaalarmowany przez dziewczyny, że z Ludmiłą dzieje się coś niedobrego. Ciągle nie przypuszczał, że ich widziała.
                To była chwila, w której dziewczyna wreszcie przyznała się przed samą sobą, że czuje do Federico coś więcej. Żałowała, że tak długo bała się to zrobić. Zdążył już rozbić jej serce na najdrobniejsze kawałeczki. I zabrał kilka z nich ze sobą, a to znaczy, że tylko on może te teraz naprawić.



                Plan, którego pomysłodawcą był Leon nie był jakoś szczególnie skomplikowany. Głównym jego punktem było przedstawienie Natalii piosenki napisanej przez Maxiego, która miała opowiadać
o uczuciu jakim chłopak darzy Hiszpankę. Leon obiecał, że urządzi dla tej dwójki perfekcyjne spotkanie i jedyną rzeczą jaką jeszcze miał zrobić, było zaproszenie dziewczyny. Chociaż w ostateczności, Leon mógł załatwić i to.
                Przelewanie uczuć na papier okazało się nie być tak proste jak początkowo wydawało się Maxiemu. Po kilku nieudanych próbach postanowił na początek zająć się swoim drugim zadaniem. Nad sposobem zaproszenia Natalii na randkę, również dumał chwilę, ale później zdecydował się na najprostsze rozwiązanie. Chwycił ciemny portfel, założył bluzę i udał się do pobliskiej kwiaciarni. Przypomniał sobie, że Francesca wspominała niedawno, że ulubionymi Natalii są tulipany więc chłopak postanowił zakupić bukiet złożony z właśnie tych kwiatów. Kiedyś czytał, że podarowanie ich dziewczynie oznacza, że wybranka ma piękne oczy. Brunatne, połyskujące tęczówki najpewniej się do takich zaliczały.
                Idąc pustym chodnikiem, zastanawiał się jak powinien przekazać jej wiadomość. Po chwili namysłu sięgnął do kieszeni po długopis i zapisał godzinę i miejsce spotkania na kartce dołączonej do bukietu. Kiedy dotarł już na miejsce, ułożył go pod drzwiami i wcisnął biały przycisk. Uciekł. Stchórzył.
                Tulipany leżące na wycieraczce nie są codziennym widokiem. Dziewczyna podniosła jej i wytężyła wiadomość, aby odszyfrować treść dopisku.
 - Spotkajmy się jutro, przed Studiem, o szesnastej. – odczytała głośno. 



                Chwyciła porcelanowego słonika, który ozdabiał stolik nocy stojący po prawej stronie okna. Ścisnęła go w dłoni, aż poczerwieniała. Podniosła rękę do góry i zamaszystym ruchem rzuciła figurką w naprzeciwległą ścianę. Fragmenty porcelany rozprysły się po całym pomieszczeniu. Rzuciła się na łóżko i zakryła twarz dłońmi, tworząc kruchą tarczę zakrywającą łzy.
                Żałowała, że kiedykolwiek polubiła to miasto. Przeklinała, że pokochała tych ludzi. Gdyby pozostała tą bezuczuciową dziewczyną, jaką nazywała siebie jeszcze kilka miesięcy temu, pewnie
w tym momencie skakałaby ze szczęścia, że już nigdy nie zobaczy Violetty.
                Tusz spływający po policzkach pokrył je ciemnym, smutnym kolorem. Wytarła łzy dłońmi, czym sprawiła, że czerń przeniosła się na ręce. Dlaczego płakała? Powinna zadzwonić do nich
i skorzystać z ostatniej nocy w Buenos Aires. Powinna tańczyć, śpiewać, robić to co kocha. Powinna się spakować. Powinna się tym nie przejmować. Powinna, ale nie potrafiła.
                Płakała jeszcze przez kilka długich godzin. Postanowiła, że następny dzień poświęci na pakowanie. Nie zamierzała pójść do Studia. Uświadomiła sobie jednak, że mija termin wyznaczony na zadanie w parach. Jedne co czułą w tym momencie do Federico to nienawiść, ale mimo to nie chciała go zawieść. Musiała zaśpiewać.
                Podniosła się z łóżka i ustawiła na środku pokoju jedno z kartonowy pudeł, które tata przygotował dla niej. Powoli wkładała pojedyncze rzeczy, kończąc na tych najdelikatniejszych. Przyglądała się części z nich. Zupełnie zapomniała, że jest ich posiadaczką.
                Po zapełnieniu pięciu pudeł, odczuła zmęczenie, ponownie zajęła miejsce na łóżku i powróciła do poprzedniej czynności. Zasnęła kilka godzin później.
                Nieszczęścia chodzą parami. 



Chciałabym napisać, że ten rozdział pisało mi się niezmiernie trudno. Moje myśli wędrują gdzieś w okolice innej historii. Poza tym zabrałam się za nadrabianie strat na waszych blogach, a to pochłania sporą ilość czasu. 
Stworzyłam coś, co zniszczyło piękną przyjaźń pomiędzy Ludmiłą i Federico.Od początku planowałam taką dramatyczną końcówkę. Wszystko wyjaśni się dopiero w epilogu. :-)

A

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział szesnasty: Plan



                Zdenerwowany czekał na przyjaciela. Pomimo, że Leon nie odpisał na wiadomość, chłopak był pewny, że przyjdzie. Zawsze mógł na niego liczyć. Jeśli maxi miał jakiekolwiek problemy związane z Natalią, radził się przyjaciela. On zawsze potrafił znaleźć wyjście z sytuacji. Nawet tej bez wyjścia. A ta obecna wydawała się być Maxiemu właśnie taka.
                Kilkanaście minut później obydwoje siedzieli na granatowej kanapie w pokoju chłopaka. Początkowo nie odzywali się do siebie. Leon czekał na kolejne informacje. Nie mógł rozwiązać problemu, jeśli dokładnie go nie poznał.
 - Powiedziałem jej, że ją kocham. – oznajmił z kamienną twarzą.
 - Powiedziała nie? – Leon od razu zorientował się co się stało. Maxi długo milczał.
Dlaczego? – zdecydowanie zbyt często zadawał sobie to pytanie. Czasem wolał aby to słowo po prostu nie istniało.
                Nie rozmawiali długo. Leon był bardzo konkretny. W kilku zdaniach potrafił przedstawić cały plan działania. Dodatkowo, Maxi za każdym razem wiedział co ma na myśli. Leon musiał być prawdziwym cudotwórcą.

                Kolejną jego cechą było szybkie przekonywanie innych do swoich racji. Z tego powodu Maxi nie miał za wiele do gadania w sprawie ich wspaniałego planu. Chociaż, czytając tę historię możemy śmiało stwierdzić, że ta garstka ludzi nie jest najlepsza w realizowaniu ich. Trzeba jednak przyznać jedno. Zbliżają ludzi. 



                Leżała na tapczanie w salonie i zajadała już drugie opakowanie ciastek korzennych. Blondynka najwyraźniej zaraziła ją miłością do nich. Na ekranie telewizora widniała kłócąca się para. Francesca nie skupiała się na filmie. Właściwie, urządzenie było włączony tylko dlatego, że dziewczyna nie zniosłaby ciszy w mieszkaniu.
                Kiedy w opakowaniu pozostały już tylko okruszki, postanowiła sprawdzić czy w kuchni nie uchowała się inna paczka. W drodze do pomieszczenia, usłyszała dzwonek do drzwi. Na szczęście po powrocie ze szkoły nie przebrała się w domowe ubrania więc nie musiała w pośpiechu doprowadzać się do porządku.
                Zobaczyła przed sobą uśmiechniętego Lucasa, który nerwowo drapał się w tył szyi.
No tak, obiecał, że przyjdzie. – przypomniała sobie słowa chłopaka. Ruchem ręki zaprosiła chłopaka do środka i poprosiła aby usiadł w kuchni. Sama uprzątnęła bałagan w dużym pokoju.
 - Jak mnie tu znalazłeś? – zapytała. Nie sądziła, że Lucas dowie się gdzie aktualnie mieszka.
 - Właściwie, to spotkałem wczoraj jedną z twoich koleżanek i przy okazji poprosiłem o twój adres.
 - Tak po prostu ci go dała? – zdziwiła się. Dziewczyny były bardzo sceptycznie nie nastawione do chłopaka.
 - Właściwie, - zaczął tak samo, co zwróciło uwagę brunetki – to musiałem o dnie prosić przez dłuższy czas, ale wreszcie osiągnąłem cel. – wyjaśnił. Dziewczyna uśmiechnęła się i postanowiła, że później dowie się od przyjaciółek, jak przebiegło wspomniane spotkanie.
 - Miałabyś może ochotę na spacer? – zaproponował, a Francesca ochoczo pokiwała głową.
                Wyszli. Obydwoje byli dość gadatliwymi osobami więc nie miele problemów ze znalezieniem wspólnych tematów. Wieczór wydawał się wręcz idealny. Nawet pogoda im sprzyjała. Bezchmurne niebo pozwalało mi dostrzec gwiazdy stopniowo pojawiające się na ciemniejącym niebie.
                Usiedli na ławce. Nogi zaczynały boleć ich od ciągłego chodzenia. Spacerowali już ponad godzinę. Francesce było zimno, więc zgodziła się, aby chłopak objął ją ramieniem. W pewnym momencie znaleźli się niebezpiecznie blisko. Ich usta przybliżały się do siebie. Wreszcie, nie było już żadnej odległości między nimi.



                Ta lekcja wydawała się zupełnie podobna do wszystkich pozostałych. Angie tłumaczyła coś stojąc na środku, a wszyscy wydawali się być zainteresowani tym co mówi. Violetta jak zawsze zajmowała miejsce najbliżej nauczycielki, a na krześle obok siedziała Iva. Naty. Ludmiła i Francesca znajdowały się w kącie Sali i zawzięcie próbowały udoskonalić piosenkę, którą nie dawno pokazała im Hiszpanka. Federico był nieobecny. Wtorkowe poranki zawsze spędza w szpitalu.
                Jednak Ludmiła znała ich wszystkich zbyt dobrze. Przejrzała na wylot nawet tych, których nienawidziła. Dzięki temu zauważyła w klasie wiele rzeczy, które nie zgadzały się z rzeczywistością jaką znała.
                Leon i Violetta ani razu nie chwycili się tego dnia za ręce. Za to Camila i Diego od rana nie wypuszczali swoich dłoni z uścisku. Natalia i Maxi zachowywali się w swoim towarzystwie dziwniej niż zwykle, a Francesca sprawiała wrażenie myślącej o niebieskich migdałach. Ludmiła żałowała, że nie zdążyły jeszcze porozmawiać o Lucasie.
                Przemowę Angie przerwał głośny skrzyp. Wszyscy wiedzieli, że jedyną rzeczą w tym pomieszczeniu wydającą takie dźwięki są stare drzwi. Wszyscy dostrzegli stojącego w nich Federico. Tak, stojącego. Nie siedział na wózku. Podpierał się kulami. Natalia i Francesca wystrzeliły niczym z armaty aby przytulić przyjaciela. Reszta klasy podążyła za nimi. Atmosfera zmieniła się na znacznie przyjemniejszą. Wszyscy gratulowali Federico.
                Ludmiła czuła się od stóp do głów wypełniona szczęściem. Czekała na ten moment od bardzo dawna. Wierzyła, że Federico ma jeszcze szanse. Chyba nawet bardziej niż on sam.
                Pomimo tego wszystkiego jako jedyna siedziała na swoim miejscu. Nie chciała z nim teraz rozmawiać. Uwielbiała te momenty kiedy byli tylko we dwoje i rozmawiali, a ich dialog był porównywalny to tych z najpiękniejszych powieści. Nie chciała sobie odbierać jednego z nich.
                Po kilkunastu minutach wszyscy usiedli na krzesłach. Jednak dziewczyny nie wróciły na poprzednie siedzenia. Znalazły nowe miejsca obok Federico, który zostało otoczony przez innych uczniów.
                Podczas kolejnych minut lekcji rozmawiano tylko o Włochu. Jednak on zdawał się nie słuchać. Przez cały czas wpatrywał się w Ludmiłę, która tylko od czasu do czasu odpowiadała na to spojrzenie. Miała wrażenie, że w jego oczach zapisane jest pytanie „Dlaczego się nie przyłączysz?”, ale on nie mogła odpowiedzieć. Nie opanowała jeszcze komunikacji z nim bez słów.
               Wreszcie Angie ogłosiła koniec lekcji. Ludmiła była chyba jedyną osobą, która nie mogła doczekać się tej chwili. Nienawidziła tego wrażenia, że jest obserwowana.
                 Wyszła z klasy ostatnia. Miała nadzieję, że Federico znajduje się już w innej części korytarza. Jednak chłopak czekał na nią przed drzwiami. Przełknęła ślinę i spojrzała w oczy szatyna. Znowu zachwyciła się ich niesamowitym kolorem.
 - Dziękuję. – usłyszała, co zupełnie zbiło ją z tropu. Nie rozumiała za co Fede mógłby być jej wdzięczny.
 - Za to, że we mnie wierzyłaś. – dodał widząc jej zakłopotanie. Ona znowu nie miała pojęcia jak powinna zareagować.
 - Nie ma za co. – wyjąkała z czystej grzeczności.
                Udało jej się odejść. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. Podobało jej się to co zdarzyło się przez chwilą. To była jednak z tych rozmów.


Ostatnio piszę zdecydowanie za dużo. Pewnie jest to spowodowane tym, że chce jak najszybciej dotrzeć to wspaniałego epilogu i poznać waszą opinię na jego temat. Tak, epilog już prawie gotowy. Przewiduję, że rozdział 20 będzie ostatnim. Później, działalność rozpocznie nowy blog o niejakiej Rose i naszym Diego. :-)

A

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział piętnasty: Tajemnice zbliżają ludzi


                Uwielbiał te momenty, kiedy leżąc na łóżku z gitarą w rękach, zapominał o wszystkim. Nie komponował wtedy. Nie grał starych piosenek. Wygrywał przypadkową melodię, która wylatywała z jego głowy równie szybko jak się tam znalazła.
                Problem w tym, że to nie była jedna z tych chwili. Co prawda w lewej dłoni trzymał instrument i co chwilę coś na nim przygrywał, ale nie potrafił zapomnieć o tym co dzieje się w jego życiu. Za dużo myślał.
                Jeszcze do nie dawna wszystko wydawało mu się idealne. Można by wymieniać dziesiątki rzeczy z jego życia, które były porównywalne do tych z bajek. Znalazł się nawet czarny charakter, który, jak wszyscy wiemy, jest obowiązkową częścią każdej bajki.
                Nagle, coś zaczęło się kruszyć. Zdaniem Leona ten proces miał swój początek w rozstaniu Camili i Andresa, ale rzeczywistość była inna. Violetta zawiniła. Zaczęła niszczyć wszystko krok po kroku i bez względu na to jak wiele szkód wyrządziła, zawsze najgorsze będzie to, że tak długo nikt się nie domyślił. Nadal nie wszyscy wiedzą.
                Podniósł się z łóżka i podszedł do półki ze zdjęciem przedstawiającym jego i Violettę. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Zresztą tacy byli. Teraz, kiedy Violetta zaczął spędzać z Leonem mniej czasu, ich miłość zdaje się wyparowywać. Chłopak długo zastanawiał się co się dzieje. Jego dziewczyna nigdy taka nie była. Wcześniej nawet przez myśl mu nie przeszło, że Violetta mogłaby spotykać się z kimś innym, ale te ciągle zniknięcia i brak wymówek sprawiły, że taka opcja pojawiła się w jego głowie.
                Poczuł wstrząs w kieszeni spodni. Szybko sprawdził, że to Maxi chce się z nim spotkać. We wiadomości wspomniał, że potrzebuje bardzo ważnej rady w dziedzinie, w której Leon jest mistrzem.
~Natalia.~ pomyślała jego niezawodny instynkt podpowiedział mu, że Maxi znów palnął coś głupiego i teraz będzie potrzebował pomocy, aby wszystko wróciło do normy. Chociaż, normą był stan, w którym Natalia i Maxi panicznie bali się do siebie odezwać. Może nie warto do tego wracać.



                Chciała być w swoim życiu trochę bardziej oryginalna. Postanowiła sobie, że nie będzie wzorować się na tym co robią, myślą czy głoszą inni. Zapragnęła żyć takim życiem, którego jeszcze nie było.
                W dzisiejszym świecie mało kto słucha głosu serca. Wszyscy przejmują się zdaniem innych. Dla wielu ludzi najważniejsze jest to co pomyśli otoczenie.
                Znajomi Ivy zaczęli sądzić ją za popełnione czyny. Większość zwyczajnie znienawidziła dziewczyny. Chociaż walcząc o Andresa postępowała według swojej starej zasady, konsekwencje bolały jak jeszcze nigdy.
                Dziewczyna postanowiła przeanalizować relacje ze wszystkimi ze Studio. Marzyła, aby przekonać się, że nie wszyscy uważają ją za największe zło. Jednak po dłuższej chwili zrezygnowała. Jedyną osobą, która przychodziła jej do głowy był Andres. Jemu nie miała nic do zarzucenia.
                Chwyciła telefon w celu zaproszenia do chłopaka do siebie. Odczuwała ogromną potrzebę przytulenia go. Zamiast tego, jej palec wybrał numer Camili. Podświadomość podpowiadała jej, że nie powinna z nią rozmawiać, ale ogromne wyrzuty sumienia nie pozwalały podjąć innej decyzji. Czuła, że jeśli przeprosi dziewczynę i wytłumaczy swoje zachowanie, ta przebaczy jej, a Iva z tego powodu poczuje się lepiej.
                Przez moment miała wrażenie jakby jej kciuk zbuntował się przeciwko reszcie jej ciała. Wystukiwał zupełnie nie chciane słowa, litery, które układały się w całość przerażającą ją jeszcze bardziej. Nawet jeśli przycisk wyślij wydawał się przyjazny. 
 - Musimy porozmawiać. - odbiło się echem po pokoju. 


            Ciągle nie mogła uwierzyć, że Lucas siedzi tuż obok niej. Bez słowa wymieniali się uśmiechami i chyba próbowali zrozumieć co tak naprawdę stało się przed momentem. Jedno było pewne. Obydwoje czekali, aż ta druga osoba się odezwie.
 - Co cię tu sprowadza? – rozpoczęła dziewczyna. Zawsze była odważniejsza.
 - Kocham to miasto. Odcięcie się od niego na dłuższą metę nie wypaliło. – wytłumaczył i zaczął przyglądać się widokom za oknem w pokoju Włoszki.
 - Zamierzasz zostać na dłużej? – ciągle pytała. Nie potrafiła nic z niego wyczytać. To dziwne. Kiedyś przychodziło jej to z łatwością.
 - Nie wiem. Życie pokaże. – odpowiedział i podniósł się aby podejść bliżej szyby.
            Gwizdnięcie telefonu Francesci przerwało rozmowę. Ta szybko sprawdziła treść nowej wiadomości. Dowiedziała się, że Federico zarządza spotkanie paczki i wszyscy mają jak najszybciej stawić się w jego domu. Nie ucieszyła się z tej informacji. Pragnęła spędzić jeszcze chwilę czasu z Lucasem.
            Wtedy w jej głowie zrodził się wspaniały pomysł. Stwierdziła, że zabierze chłopaka ze sobą i przedstawi przyjaciołom.
 - Idziemy gdzieś. – oznajmiła i podniosła się z miejsca. Lucas zawtórował jej. Już po chwili obydwoje znajdowali się na jednej z najbardziej zatłoczonych ulic w Buenos Aires. Szli dosyć szybko. Właściwie Włoszka prawie biegła, a chłopak próbował dorównać jej prędkością.
 - Mogę wiedzieć jaki jest cel naszej wyprawy? – zapytał i złapał dziewczynę za nadgarstek, zatrzymując ją.
 - Przyjaciele mnie potrzebują. – wyjaśniła i ponownie przyśpieszyła. 
                Kilkanaście minut później dotarli do domu Włocha. Francesca szybko wcisnęła biały przycisk i przestąpiła z nogi na nogę oczekując chłopaka. Wreszcie drzwi się otworzyły. Oczom Fran ukazał się Federico. Ale nie taki jakiego się spodziewała. Miał podkrążone oczy, czerwone policzki, a na twarzy brakowało uśmiechu, którym zawsze wszystkich rozweselał. Dziewczyna od razu domyśliła się, że płakał.
                Włoch czule przywitał się z przyjaciółką i podał dłoń nieznajomemu. Po wejściu, Francesca zauważyła Ludmiłę i Natalie siedzące na kanapie. Nie zdziwiło jej to. Obydwie mieszkały zdecydowanie bliżej Federico niż ona. Szybko do nich dołączyła, a Fede i Lucas zajęli miejsca na fotelach.
 - Przedstawisz kolegę? – zapytała Natalia i posłała słodki uśmiech w stronę Lucasa.
                Francesca szybko wymieniła wszystkie imiona i wyjaśniła, że Lucas jest jej dawnym znajomym. Nie chciała zagłębiać się w ten temat. Wolała dowiedzieć się co jest powodem spotkania.
 - Fede, powiesz, co było aż tak ważne, że nie mogło poczekać do jutra? – zapytała. Nigdy wcześniej nie widziała chłopaka w podobnym stanie, więc wiedziała, że to coś ważnego.
 - Nie sądzę, że powinniśmy rozmawiać o tym w jego towarzystwie. – przyznał i wskazał na Lucasa. Nie brzmiało to najkulturalniej, ale w obecnej sytuacji wszyscy byli gotowi mu to wybaczyć.
                Nastąpiła chwila ciszy. Wreszcie Francesca wstała, podeszła do chłopaka, szepnęła mu coś do ucha, a ten wyszedł nie żegnając się z nikim innym. Wydawał się obrażony z powodu słów wypowiedzianych wcześniej przez Federico.
                Dziewczyny marzyły, aby natychmiast dowiedzieć się wszystkich szczegółów na temat znajomego Fran, ale widziały w jakim stanie był Włoch. Lucas musiał poczekać.
 - Będę miał rodzeństwo. – oznajmił nie czekając aż dziewczyny poproszą go o to ponownie.
- Nie widzę w tym nic złego. – wypowiedziała Natalia i uśmiechnęła się delikatnie. Ludmiła i Federico wymienili się spojrzeniami.
 - Przyrodnie rodzeństwo. – dokończył. Francesca zmarszczyła brwi, a buzia Hiszpanki otworzyła się szeroko.
                To był ten moment. Wreszcie był gotów opowiedzieć im wszystko.

Nie zwracajcie uwagi na wcięcia. One żyją własnym życiem. 
Powoli zaczynam tracić wiarę w to opowiadanie. Mogę wam tylko podpowiedzieć, że w mojej głowie już tworzy się obraz nowej historii, a to opowiadanie zbliża się ku końcowi. Mam małe wrażenie, że poszczególne fragmenty nie składają się w całość. Osobno, są w porządku, ale jest w nich coś co ciągle mnie drażni. Tylko nie wiem jeszcze co. :-P 

A

niedziela, 7 grudnia 2014

Bardzo ważna prośba!

Witam. Na początku chciałam przeprosić za wszelkie błędy i literówki - piszę z telefonu. 
Przed chwilą przeglądałam moje stare posty i doszłam do smutnego wniosku, że ostatnim rozdziałem z dużą ilością komentarzy był numer 7. Zastanawiałam sie przez moment - co się stało? Wydaje mi sie, że piszę tak samo, a może i nawet lepiej. Obserwatorów ciągle przybywa. Jedynym problemem jest brak komentarzy. Z tego powodu chciałam was bardzo poprosić o napisanie pod tą notką co nie podoba was się w moim blogu. Postaram się to zmienić :-) Zachęcam was również do komentowania poprzedniego rozdziału! 
A

Rozdział czternasty: Wyznania



      Z nikim nie rozmawiała. Odkąd weszła do klasy nie odezwała się nawet słowem. Zignorowała pytanie Natalii, nie zwracała uwagi na przenikliwy głos Federico. Miała gdzieś, że cała szkoła widzi ją płaczącą. Potrzebowała tego. Pokazała wszystkim cząstkę siebie. 
     Nie chciała opuszczać zajęć, ale Pablo poprosił aby wyszła i uspokoiła się. Nie miała siły na kolejne kłótnie, więc zgodziła się. Przechodząc przez próg sali usłyszała tylko ciche Czy ja też mógłbym wyjść? i od razu pożałowała, że przystanęła na propozycje nauczyciela. 
     Usiadła na jednych z puf ustawionych przy szatniach. Poczuła, że Federico podąża za nią, ale postanowiła nie zwracać na to uwagi. 
 - Możesz mi powiedzieć wszystko. - usłyszała i podniosła powieki pomimo postanowienia, że nie będzie go tego dnia oglądać. 
 - Wątpię. - odpowiedziała zdawkowo i ponownie zamknęła oczy. 
 - Jestem pewien, że pomogę. 
 - Nie zrozumiesz. 
 - Spróbuję, jeśli tylko dasz mi szanse. - przekonywał. Spojrzał prosto w jej oczy i chwycił lewą dłoń. 
 - Dla mojego taty nigdy nie będę wspaniała. - okazała się nie być nieugięta. 
 - To nie możliwe. Każdy rodzic uważa swoje dziecko za najwspanialsze na świecie. - stwierdził i posłał w stronę Ludmiły słodki uśmiech. 
 - Kilka dni temu powiedziałam ci dokładnie to samo, ale ty zaprzeczyłeś. - wypomniała mu, a w efekcie Fede przez moment wahał się co powinien powiedzieć. 
 - Moja mama nie jest jak każdy rodzic. - wyjaśnił. 
 - Mój tata też nie. 
     Zapadła cisza. Ludmiła poczuła się lepiej. Rozmowa z chłopakiem przyniosła jej ulgę. Nawet jeśli nie wyniosła z niej nic konkretnego, była szczęśliwsza. 
 - Powinniśmy już wracać. - oznajmił, ruszył w stronę klasy, a blondynka podążyła za nim. Nie odczekała chwili, tak jak to postępowała zwykle. Nie wstydziła się już tej przyjaźni. Wreszcie poczuła, że nie ma do tego powodów.


     Stchórzyła. Znowu. Głupi brak odwagi zniszczył wszystko. Pragnęła wykrzyczeć całemu światu, że Maxi jest dla niej ogromnie ważny, ale była przekonana, że po tym jak go odrzuciła nie będzie chciał z nią nawet rozmawiać. 
     Życie byłoby o wiele łatwiejsze gdybyśmy zawsze znali prawdę. Nie dochodziłoby do tak wielu niepotrzebnych nieporozumień, a co najważniejsze, ludzie nie raniliby się tak często. Bo kłamstwo może wyrządzić ogromną krzywdę. 
     Przez chwilę obserwowała jeszcze uczniów Studio. Iva i Andres byli razem pomimo wszystkich przeciwności losu. Nie pochwalał sposobu w jaki potraktowali Camilę, ale mimo to żałowała, że sama nie jest tak zdeterminowana. Spojrzała też na Ludmiłę i Federico, którzy dyskutowali o czymś w kącie. Cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki, ale marzyła aby znaleźć się na jej miejscu. Nawet pozycja Francesci, która nadal nie rozmawiała z Marco wydawała się jej atrakcyjniejsza niż bycie takim tchórzem jak ona. Nawet Maxi odważył się wreszcie powiedzieć jej o swoich uczuciach. To pozbawiało jej jakichkolwiek przeciwników w rywalizacji o tytuł największego tchórza Studio, kraju, a może nawet świata.


     Po raz kolejny nie potrafili dojść do porozumienia. Wymieniali się obelgami i przypominali największe życiowe porażki, błędy. Ale to i tak było lepsze od tego milczenia, którym obdarowywali siebie od samego rana. Szkoda tylko, że pierwszymi słowami Fran wypowiedzianymi w stronę Marco było Wytłumacz mi co w Violettcie jest takiego niezwykłego?
     Tak rozpętała się jedna z większych wojen w historii Studio. Włoszka właśnie próbowała wytłumaczyć mu jak bardzo myli się co do Violetty, a Marco uporczywie tłumaczy, że on nie ma nic w tej sytuacji do powiedzenia, że to jego życie i nie ma najmniejszego prawa się do niego mieszać. Jednak Francesca nie ustępowała. Można nawet stwierdzić, że nie chciała kończyć tej kłótni. Wiedziała, że Marco nie odezwie się do niej ponownie zbyt szybko. 
 - Marco, proszę cię, daj sobie pomóc! - wołała rozpaczliwie. 
 - Dlaczego tak bardzo chcesz cokolwiek dla mnie robić? - zapytał krzycząc jeszcze głośniej niż dziewczyna. Powoli w sali zaczęli zbierać się inni uczniowie Studio. Większość z nich chciała zwyczajnie dowiedzieć się czegoś o nowej sensacji, ale znalazły się tam też takie osoby jak Ludmiła, Diego czy Natalia, którzy naprawdę przejmowali się losem dwójki. 
 - Jesteś moim przyjacielem! Nie chce żebyś zmarnował sobie życia. - tłumaczyła chociaż gdzieś tam, podświadomie pragnęła wyznać, ze troszczy się o niego z zupełnie innego powodu. 
 - Jeśli uważasz się z moją przyjaciółkę, powinnaś zrozumieć, że wszystko co robię jest przemyślane i niczego nie żałuje. - kłamał. Miał do siebie okropny żal, że rozpoczął cokolwiek z Violettą, ale wiedział, że gdyby przyznał się do tego, Fran nie dałaby mu spokoju. 
 - Skoro uważasz, że to co zrobiłeś nie było błędem to chyba naprawdę nie mam jak ci pomóc. - podsumowała i zdenerwowana wyszła z sali, przedzierając się przez tłum. 
     Przed rozmową miała jeszcze nadzieję, że Marco zdaje sobie sprawę z popełnionego błędu i wszystko da się jeszcze naprawić. Bardzo chciała się z nim pogodzić. Tęskniła za czasami kiedy byli po prostu przyjaciółmi. Żałowała, że dowiedziała się o jego związku z Violettą. Kiedy uważała dziewczynę za idealną, wszystko było łatwiejsze. 
 - Francesca! - usłyszała za sobą. Przez moment miała nadzieje, że to Marco, ale szybko zdała sobie sprawę, że to nie jego głos. Ten wydawał jej się jakiś nieznajomy. Nie, to złe określenie. Pamiętała ten dźwięk. Nie mogła tylko przypomnieć sobie gdzie już go słyszała. Pozostało tylko się odwrócić. 
     Jej oczom ukazał się właśnie ten chłopak. Tak bardzo za nim tęskniła! Pragnęła mocno się do niego przytulić, ale coś nie pozwalało jej ruszyć się z miejsca. Nie widziała już w nim tej samej osoby. Nie potrafiła dostrzec tego błysku w oku. A z jego twarzy znikł uśmiech, po którym zawsze go rozpoznawała. 


     Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Nie potrafiła pojąć, dlaczego całe życie jej przyjaciół opiera się na kłamstwie. Nie była w stanie wskazać jednej bliskiej osoby, która nie skrzywdziła się w ostatnim czasie. Ogłoszono miesiąc ranienia ludzi?
     Bardzo chciała zobaczyć teraz Violettę. Marzyła o wykrzyczeniu jej prosto w twarz, co sądzi o jej zachowaniu. Pragnęła zadać Marco bolesny cios w policzek, za to jak wielką przykrość sprawił Francesce. Chciała nawet nakrzyczeć na Włoszkę, ponieważ ta trzymała wszystko w tajemnicy przez tak długi czas. 
     Próbowała powstrzymać się od płaczu. Czuła, że Violetta tego właśnie chce. Camila miała teraz zwyczajną, ludzką potrzebę przytulenia kogoś, kogokolwiek. Od razu pomyślała o Diego. 
     Zapukała. Chwilę potem drzwi się otworzyły, a przed oczami stanęła jej Natalia. Jednak kiedy ta tylko spostrzegła rudowłosą, wiedziała, że przyszła do brata, więc zawołała go. 
     Natychmiast poczuła go przy sobie. W końcu tylko on doskonale wiedział kiedy Camila potrzebuje uścisku. Nie pytał nawet o powód jej zmartwień. Pocieszyłby ją nawet gdyby martwiła się złamanym paznokciem. 
     - Musimy poważnie porozmawiać. - wypowiedział słowa, których Camila bała się najbardziej. Nie chciała nic mówić. Po chwili milczenia, chłopak powtórzył zdanie. 
     Więc, opowiedziała mu o przypuszczeniach Francesci. Mieszałą płacz z ogromnym zdenerwowaniem i pragnęła aby Diego wyjaśnił jej na czym polega problem. Jednak on wciąż milczał. Zawiesił wzrok na dziewczynie zupełnie jakby chciał przeniknąć do jej umysłu i przekazać coś bez użycia słów. 
     Wtedy do niej dotarło. On miał na myśli coś zupełnie innego. Nawet jeśli doskonale wiedział jaka jest prawda, miała mu to powiedzieć teraz, prosto w twarz. Tylko wtedy uwierzy. 
 - Kocham cię. 


Przybywam z czternastką. :-) Pod ostatnim rozdziałem komentarz zostawiła tylko jedna osoba. Nie ukrywam, że jest mi z tego powodu przykro, ale nie będę się z tego powodu zamartwiać. Zdaję sobie sprawę, że nie było mnie długo i odbiło się na liczbie moich czytelników, ale jest tu jeszcze ktoś, komu zwyczajnie ostatnio nie chciało się nic pisać. :-) Swoją drogą, jest tu ktoś jeszcze tak bardzo podekscytowany Diego i Francecą jak ja? Chyba mam nową ulubioną parę! 


środa, 26 listopada 2014

Rozdział trzynasty: Błędy bywają naszymi najlepszymi decyzjami

Dla Inolvidable i Mlecyk Mlecyk za wspaniałe komentarze, dziękuję. ♥


     Do początku pierwszych zajęć pozostała jeszcze dłuższa chwila, ale Violetta postanowiła dzisiaj pojawić się w szkole wcześniej. Już dawno zauważyła, ale Marco bardzo często bywa tu w takich godzinach, a wyjątkowo zależało jej aby z nim porozmawiać. Nie wiedziała czy uda jej się cokolwiek osiągnąć, ale miała zamiar poprosić go, aby nikomu nie wspominał o tym co między nimi zaszło.
     Rozejrzała się w poszukiwaniu chłopaka, a gdy usłyszała melodię dobiegającą z sali na końcu korytarza, wiedziała, że to on. Podbiegła do drzwi i nie pewnie wsunęła głowę do klasy. Gdy tylko ją zauważył, przestał grać i bez mniejszego zastanowienia krzyknął:
 - Przestać wtrącać się w moje życie!
 - Obawiam się, że to ty pierwszy wtrąciłeś się do mojego świata. - zauważyła i mimo jego protestów usiadła obok.
 - Naprawdę nie chce się już kłócić. - zapewniła. - Chce tylko porozmawiać.
 - Nie mam ochoty na rozmowę z tobą. - oznajmił krótko i poniósł się z miejsca.
 - Chce naprawić relacje między nami. Chce abyśmy znowu byli przyjaciółmi, ale proszę, nie mów nikomu.- zatrzymała go tymi słowami.
 - Temu już nie da się pomóc. Wykorzystałaś mnie. - oznajmił.
 - Nie zrobiłabym tego gdybyś mi nie pozwolił. Nie potrafiłeś mi odmówić, a teraz zrzucasz całą winę na mnie. - chłopak zmieszał się na moment. W jego głowie pojawiła się myśl, że Violetta może mieć rację i gdyby był tylko odrobinę bardziej odważny i stanowczo ją odrzucił, uniknąłby całego tego zamieszania.
 - Dobrze, ale to nie zmienia faktu, że nie powstrzymasz mnie od opowiedzenia wszystkim jaką żmiją jesteś. - nagle poczuł chęć na zemstę. Wiedział, że Violetta doskonale opanowała umiejętność manipulowania ludźmi. Nie chciał aby uszło jej na sucho, to jak urządziła jego życie.
 - Pamiętaj, że oni wieżą w każde moje słowo i jeśli tylko zapragnę, zrobię z ciebie najgorszego zdrajce. - rzuciła i wyszła, głośno tupiąc przy tym obcasami o ziemię.


     Otworzyła oczy i przechyliła głowę aby sprawdzić godzinę na ekranie telefonu. Pomimo, że do wyjścia pozostało jej jedynie trzydzieści minut, wcale nie miała zamiaru wstawać. Po wydarzeniach poprzedniego dnia, jedyne czego pragnęła to zaszyć się w łóżku. Była nawet gotowa już nigdy więcej nie wyjść z domu, byleby tylko nie spotkać Federico.
     Chwilę później usłyszała pukanie do pokoju.
 - Proszę! - zawołała i ponownie położyła twarz na poduszce.
 - Ludmiła, zaraz musisz wychodzić, wstawaj! - w progu pojawił się tata dziewczyny, jak zwykle ubrany w koszulę i elegancki garnitur. Jednak dziewczyna oznajmiła, że nigdzie się nie wybiera.
 - Ta szkoła to trampolina dla twojej kariery. Nie możesz tak bezpodstawnie opuszczać zajęć!
 - Nie mów mi co mam robić! Nie udawaj, że się mną przejmujesz! Interesuje cię tylko moja kariera. Zrobię to co uważam za słuszne.
Pan Ferro poczuł, że coś się w nim gotuje. Głosem pełnym grozy, oznajmił córce, że za dziesięć minut powinna stawić się przy samochodzie. W tym momencie Ludmiła poczuła, że przesadziła. Jej tata jest bardzo nie typową osobą i nie warto go drażnić.
     Chwilę później siedziała już w samochodzie ojca. Ten momentalnie wyłączył radio, odchrząknął szykując się do przemowy.
 - Jeśli jeszcze raz usłyszę, że czujesz się przytłoczona Violettą i jej zachowaniem, przypomnę się tą sytuacje. Jestem pewny, że Violetta traktuje Studio poważnie i będzie tam na czas. W przeciwieństwie do ciebie. Nie mogę uwierzyć, że lekceważysz wysiłek jaki wkładam w twoją edukację. Nie dziwię się, że nie jesteś lepsza od tej dziewczyny. Z takim nastawieniem, nigdy nie będziesz. - Z każdym słowem ojca do oczu Ludmiły zaczęło napływać co raz więcej łez. Nienawidziła jego podejścia do tego jak postępuje w swoim życiu. Nigdy jej nie wspierał i wydawało jej się, że jest mistrzem w wytykaniu jej błędów. Mimo to, nie odzywała się. Czuła się w obecnej sytuacji zupełnie bezradnie. Marzyła aby ktoś przytulił ją i doradził jak powinna zachować się przy Federico, co należy mu powiedzieć.
     Właśnie w takich chwilach najbardziej brakowało jej mamy.


     Stała przy szafce i nerwowo przeszukiwała jej wnętrze. Już od dziecka szybko się denerwowała, nawet jeśli chodziło błahostkę. Więc jeśli w grę wchodziło coś naprawdę ważnego, często emocje przejmowały nad nią kontrolę. W tym przypadku zginął jej telefon. Tak, ukochany telefonik, z którym nigdy się nie rozstawała. To znaczy, prawie nigdy. Przecież gdyby zawsze miała go przy sobie i pilnowała jak oka w głowie, nie zginąłby.
     Była tak zdesperowana, że chciała nawet poprosić kogoś o pomoc, a przecież zawsze była samodzielna. Jednak pech chciał, że Studio było jeszcze prawie puste i nie zauważyła nikogo ze swoich przyjaciół. Pozostało jej tylko, nie zakańczać poszukiwań.
     Przyglądał jej się od dłuższej chwili. Kilka razy nawet pojawiła się w nim chęć, podejścia do dziewczyny i zaoferowanie pomocy, ale jego nieśmiała natura wygrała.
     Wiele razy miał wrażenie, że gdyby był chociaż odrobinę bardziej odważny to jego życie mogłoby być piękniejsze. Potrafił wymienić tysiące sytuacji, w których nie zdobył się na podjęcie decyzji tylko ze względu na strach, nawet jeśli trudno było stwierdzić czego tak naprawdę się bał.
     Jednak teraz był pewny. Jego największym strachem było odrzucenie. Wiedział, że załamie się jeśli usłyszy 'nie'. To słowo, chociaż jedno z najkrótszych, potrafi zadać masę bólu. Maxi uznał, że najlepszym sposobem na jego uniknięcie jest trzymanie się z daleka sytuacji, w których mogłoby ono paść.
     Jednak czasem budziła się w nim dziwna chęć. Miał najprawdziwszą ochotę zaryzykować. Chciał do niej podejść i wypowiedzieć te piękne słowa "Kocham cię". Nie bał się. Wstąpiła w niego niesamowita siła. Zapomniał o wszystkich troskach. I wyznał jej miłość. Niestety, szybko pożałował, że przezwyciężył swój strach.

Witam wszystkich! Tak, wreszcie udało mi się skończyć rozdział! Początkowo w jego skład miał jeszcze wchodzić krótki fragment o Camili i Diego, ale miałam problem z napisaniem go więc, postanowiłam dodać go później. Mam nadzieję, że trzynastka się podoba. :-) Żałuję, że nie jest dłuższy, ale już wystarczająco długo przeciągałam z dodaniem go (prawie dwa miesiące!). Chciałam was jeszcze zaprosić na mój nowy kanał: https://www.youtube.com/channel/UCY-vqf9CrDhPOz6nfJQBxpQ/videos?view_as=public

A ♥

sobota, 8 listopada 2014

Problemy z Bloggerem - Brak postów


Od jakiegoś czasu mój blogger dosłownie wariuje. Nie mogę się na niego zalogować na konto Google, więc w najbliższym czasie zapewne będę publikować z konta blogger. Dodatkowo momentami nie mogę zalogować się na komputerze, a nie przepadam za pisaniem na telefonie. Jeśli ktokolwiek wie jak się z tym uporać, proszę o pomoc.
Jak pewnie zauważyliście, od kilku miesięcy nie dodałam rozdziału. Mam koncepcję, nawet kilka fragmentów jest już gotowe. Nie wiem czy uda mi się to dokończyć. Szykuje też kilka innych niespodzianek, nie do końca związanych z pisaniem. :-) 

Czekam na komentarze :-) 

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział dwunasty: Wspaniała współpraca

"Nawet róża, wśród buraków, bywa zwykle chwastem"


    Zastanawialiście się kiedyś jak odpowiedzielibyście na pytanie "Lepiej nie być tym kim jesteś, czy być tym kim nie jesteś?"? Czy kiedykolwiek chociaż próbowaliście zrozumieć dlaczego tak wielu ludzi boi się być sobą? Z jakiego powodu tyle osób udaje kogoś innego? Ktoś mógłby powiedzieć, że zdradzają samych siebie. Jeszcze inna osoba stwierdzi, że w takich przypadkach boimy się pokazać prawdziwe oblicze. Zakładamy maskę. Zasłaniamy się zasłoną obojętności. Wtedy potrzebujemy kogoś kto nie będzie bał się dotrzeć do naszego wnętrza. 

     Nerwowo spojrzała w przestrzeń malującą się za tylną szybą samochodu. Podrapała się w swędzące miejsce na kolanie i zamknęła oczy próbując zasnąć. Od poprzedniej podróży nic się nie zmieniło. Nadal nienawidziła spotkań rodzinnych. Kochała swoich krewnych, ale te weekendy wydawały jej się okropnie nudne. Babcia za każdym razem wyznaczała ją i Diego do zajęcia się najmłodszymi, a ci nigdy nie pozwalali im odpocząć i mogłoby się wydawać, że robią to wszystko na złość. 
     Ukradkiem zerknęła na brata, który podekscytowany wpatrywał się w ekran telefonu. Pomyślała, że pewnie pisze z Camilą. Poczuła, że mu zazdrości. Był taki szczęśliwy. Zakochał się, to widać. Chociaż Natalia wiedziała, że sytuacja pomiędzy nim, a Camilą nie jest jasna, to marzyła o tak wspaniałych relacjach pomiędzy nią, a Maxim. Wystarczyłoby jej, aby byli tylko przyjaciółmi. 
     Z nudów spojrzała na swoją własną komórkę. SMS od Fran, dwa nieodebrane połączenia od Lu i jedno od Fede. No tak, przecież nie odzywała się do nich o rana. W duchu uśmiechnęła się, że tak się nią przejmują. Szybko poinformowała ich, że przez kilka dni nie będzie jej w domu i zajęła się jedną z gier zainstalowanych na urządzeniu. 
   - Zdajesz sobie sprawę, że on jest jeszcze bardziej nieśmiałą osobą niż ty i jeśli nie powiesz mu co czujesz, nigdy nie będziecie razem? - usłyszała i po raz kolejny utwierdziła się w myśli, że Diego potrafi czytać w jej myślach. W pierwszej chwili chciała zwyczajnie zacząć płakać, ale wiedziała, że to być może jedyny moment, w którym ona też może mu coś uświadomić. 
  - A jeśli ty nie zaprosisz wreszcie Camili na prawdziwą randkę, już zawsze będziecie tylko przyjaciółmi. - wypowiedziała mrużąc oczy. Nie patrzyła na chłopaka. Często rozmawiali bardzo otwarcie i mimo tego, że wiedzieli o sobie wszystko, nigdy nie doradzali sobie w sprawach sercowych. Obydwoje byli w tym beznadziejni. 
   - Zrobię to. Ale ty też.

     Usadowiła się na jasnej pufie stojącej na środku pokoju. Ze zdenerwowania zacisnęła dłonie w pięści miażdżąc przy tym okładkę nie ciekawiej książki, którą trzymała. Nie zwróciła na to uwagi. Starała się pojąć co tak naprawę stało się w ciągu ostatniego tygodnia. 
     Rzucił ją. To było jasne. Ale nadal nie pojmowała dlaczego ciągle ją dobijał. Po co bez przerwy powtarzał, że jest beznadziejna. Była prawie pewna, że miał w tym jakiś interes. W końcu ludzie niczego nie robią tak po prostu. Chciał ją upokorzyć? Nawet jeśli, takie działanie jest bezsensowne. I tak nikt nigdy nie dowie się o ich związku. On nikomu nie powie. To jasne. Przecież nikt nigdy nie uwierzyłby w coś takiego, więc takie posunięcie ukazałoby go jako kłamcę. A co jeśli on już o to nie dba? Nawet jeśli uznają to za brednie, jej reputacja nie będzie już tak nie naganna. Jedno był pewne. Musiała z nim porozmawiać. Przekonać go aby zachował wszystko dla siebie. Najlepiej aby zapomniał. 
     Marzyła teraz aby wejść w posiadanie najprawdziwszego wehikuł czasu. Aby cofnąć czas chociaż o miesiąc, dwa i odkręcić to wszystko. Sama też chciała o tym wszystkim zapomnieć. Najbardziej pragnęła aby to nigdy się nie wydarzyło. A skoro tego nie dało się już osiągnąć, musiała postarać się, aby nic nie wyszło na jaw, udawać, że nic nigdy nie łączyło ją z tym chłopakiem, że są i zawsze byli, tylko przyjaciółmi. Ona była dobrym kłamcą. Ale Marco...

     Zapukała. Znowu serce zabiło jej mocniej. Tak, znowu. Nie potrafiła tego kontrolować. Pomimo tego, że ostatnio przychodziła tu często. Chyba przerosło ją to wszystko. Jeszcze do nie dawna jej życie było wręcz perfekcyjne. Nie musiała się niczego obawiać. Wszystko zaczęło się sypać z przyjazdem Violetty. Ale dopiero z Federico stawiła temu czoła. 
     Otworzył jej uśmiechnięty Włoch. To było do przewidzenia. Przecież Fede robił wszystko aby nie dopuścić mamy do znajomych. Nawet jeśli Ludmiła już ją poznała. Zaprosił ją do środka i zaproponował sok. Odmówiła. 
     Pierwsza część wieczoru minęła zupełnie typowo. Nie rozmawiali zbyt wiele. Ale mimo tego czuli się zupełnie swobodnie. W końcu byli przyjaciółmi. Przez moment nawet poruszony został temat Violetty, ale zbył przeróżne pytania Federico. Nie do końca wiedziała na jakim etapie jest ich plan i czy w ogóle zamierzają wprowadzać go w życie, ale wolała milczeć. 
     Wreszcie zajęli się piosenką. Zależało im aby ją skończyć. Termin mijał za dwa dni. A nie wykonanie zadania wiązało się z niemałymi problemami. Po dłuższej chwili z dumą stwierdzili, że utwór jest idealny i nadaje się do zaprezentowania. 
 - Nie sądziłem, że praca z tobą będzie taka... - zaczął, ale przerwał zupełnie jakby szukał odpowiedniego słowa. 
 - ...Wspaniała? - wyręczyła go i uśmiechnęła się niepewnie. Pokiwał głową w odpowiedzi. - Ja też nie. 
     Obydwoje na moment odwrócili wzrok. Nie do końca wiedzieli jak się zachować. Jeszcze nigdy nie spotkali się z podobną sytuacją, uczuciem. Chłopak delikatnie przybliżył rękę do dłoni dziewczyny. Zadrżała nienaturalnie. W pierwszym momencie chciała uciec. Podnieść się z miejsca i po prostu wyjść. Ale dała się dotknąć. Mocniej ścisnęła palce i spojrzała prosto w czekoladowe oczy Federico. Poczuła ścisk w brzuchu. Wstała i wybiegła bez słowa. Biegiem ruszyła do domu i starała się nie zważać na łzy cieknące po policzkach. 


No więc, wczoraj wszystko przemyślałam i właściwie nie doszłam do żadnych wniosków. W każdym razie, fragment o Fede i Lu jest beznadziejny. :-( Strasznie żałuję, że nie wyszło lepiej, ale wiem, ze jeśli dzisiaj tego nie dodam, potem już się w sobie nie zbiorę. 

Aga...

niedziela, 21 września 2014

Podejmowanie decyzji nigdy nie jest proste

Nigdy nie sądziłam, że powstanie podobny post, ale "Niczym księżyc chcę błyszczeć" zostaje oficjalnie zawieszone. 

Zaczęłam nieco poważniej traktować pisanie i stwierdziłam, że wszystko co piszę jest mało profesjonalne i chciałabym zacząć od zera. 

I tutaj pojawia się problem. Ogromnie przywiązałam się do całej historii i... chciałabym napisać to samo, ale zupełnie inaczej. Imiona postaci zostaną zmienione, pojedyncze wydarzenia również. Cały zamysł pozostanie taki sam. Jest też druga opcja. Mam pomysł na coś nowego. I nie do końca wiem co powinnam zrobić. Liczę na wasze wsparcie i pomoc w podjęciu decyzji. 

Aga 

poniedziałek, 15 września 2014

Prolog (?): Zamknij na chwilę oczy


     Długie blond włosy opadały na jej blade ramiona. Po głębszym przyjrzeniu się dało się dostrzec wyblakłe różowe pasma pozostałe po nieudanym farbowaniu. Twarz pokryta była dużą ilością podkładu, pudru i innego rodzaju kosmetyków. Oczy zdobił cień w obfitej ilości, a rzęsy wydłużała maskara. Na ustach widniała bordowa szminka. 
     Ciemny top z zabawnym napisem sięgał bioder. Miała na sobie też białe spodnie i słodkie, czerwone baleriny z ozdobną kokardką. Całość dopełniały delikatne złote dodatki. 
     To wszystko w niezwykły sposób ukrywało niedoskonałości. Nikt nie zauważył blizny na policzku, która upamiętniała drobny wypadek z dzieciństwa. Pryszcz na twarzy jest prawie nie zauważalny, a znamię na ręce zakrywają bransoletki.

***

     Osobowość ma dosyć wybuchową. Czasem nie wie czego chce. Za każdym razem musi postawić na swoim. Wszyscy uznają ją za osobę z lekka szaloną, ale dla większości to plus. Miewa chwilę słabości. 
Przyjaciele są wstanie skoczyć za nią w ogień. Camila zawsze potrafi rozbawić, Naty pociesza kiedy to potrzebne, a Federcio po prostu jest. I to jej wystarczy. Ale jak każdy zwyczajny człowiek ma wrogów. On ją zranił, a Violetta po prostu jest. I to jej wystarczy.


***

Nikt nie potrafi nazwać relacji pomiędzy tą dwójką. Przyjaźnią się od zawsze, ale obydwoje wiedzą, że rodzi się między nimi coś więcej. Boją się. Nie chcą zniszczyć przyjaźni. I wtedy pojawia się ktoś inny. Ktoś, kto mógłby się wydawać ważniejszy. Wydawać się.


Już wszystko wyjaśniam. Nie zaczynam od początku, rozdział pojawi się za jakiś czas i wszystko pozostaje tak jak dawniej. Chciałam tylko wiedzieć czy jesteście zainteresowani czymś takim i czy powinnam to kontynuować. 

Aga :-)

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział jedenasty: Nic nie może trwać wiecznie, ale los mógłby się zlitować i nie psuć wszystkiego w najgorszej chwili

Dla ciebie. Tak, dla tej osoby, która właśnie to czyta.


"Zwierzęta też mówią, ale tylko to co pewne. Problem w tym, że nic nie jest pewne."

     Byliście kiedyś czegoś pewni? Tak pewni, że oddalibyście wszystko gdyby wasza teoria się nie sprawdziła. Byliście pewni, że jest ktoś kto naprawę was kocha, dla kogo jesteście najważniejsi? A ten ktoś robi wszystko co, jego zdaniem, jest dla was najodpowiedniejsze, najlepsze. No właśnie, zwróćmy uwagę na to 'jego zdaniem'. A co jeśli jego zdanie nie jest nawet podobne do twojego? Jak zachować się jeśli ta osoba nie wie kiedy jesteśmy naprawdę szczęśliwi? Sęk w tym, że nikt jeszcze nie znalazł dobrej odpowiedzi na to pytanie. 

     Kolejny raz popełniła ten błąd. Zdecydowanie nie powinna zakładać szpilek, jeśli istnieje możliwość, że będzie musiała pobiec. Mimo to, że w chodzeniu na wysokich obcasach jest ekspertką, to bieg nadal wykracza poza jej możliwości. Szczególnie jeśli po drodze spotyka ją ogromna błotna kałuża spowodowana nocną ulewą. 
     Wkroczyła do sali niczym prawdziwa dama. Kilka osób posłało jej niewiele wyrażające spojrzenie. Pośpiesznie starła kroplę potu spływającą z jej czoła. Poczuła lekkie zażenowanie. Gdzieś głęboko miała poczucie, że wygląda okropnie. W końcu nie codziennie przed przyjściem do szkoły przebiega pół kilometra. Szybko przeprosiła za spóźnienie i zajęła swoje miejsce. 
  - Przepraszam. Pablo, wiesz może dlaczego nie ma dzisiaj Federico? - usłyszała z drugiego końca sali. Wiedziała, że Violetta chce udawać dobrą, przejmującą się przyjaciółkę. Ludmiła naprawdę się przejęła. W końcu każdy jej chłopak był najpierw przyjacielem. 
  - Nie mógł przyjść. Spokojnie, to nic wielkiego. - wyjaśnił, a Violetta pokiwała głową i chwyciła dłoń swojego chłopaka. Chociaż to słowo jest chyba zbyt ogólnym określeniem. Ale taka już była. Na każdym kroku okazywała swoje uczucia do Leona tak jakby bała się, że ktoś jej nie uwierzy. Zresztą jej obawy były słuszne. W Studiu była masa ludzi, którzy wiedzieli o jej przekrętach. Ale oni też milczeli. Może się bali? Tylko czego. Co taka osóbka jak Violetta byłaby w stanie im zrobić? No właśnie, nie zdawali sobie sprawy z jej siły, ale doskonale wiedzieli, że należy się jej obawiać.
  - Leon, kochasz mnie? - zapytała. Sama nie była pewna dlaczego. Chyba po prostu potrzebowała czasem to usłyszeć. W końcu uwielbiała być kochana. A po stracie Marco musiała się dowartościować. Chociaż i tak wiedziała, że to chwilowe. On był zbyt słaby i zawsze pozwalał aby podejmowano za niego decyzje. A Violettcie przychodziło to zadziwiająco łatwo.
  - Jak nikogo innego. - odpowiedział i posłał w stronę dziewczyny charakterystyczny, słodki uśmiech. Szatynka już miała odpowiedzieć 'To tak jak ja', ale w porę ugryzła się w język. Była świadoma tego, że zdecydowanie zbyt często mija się z prawdą i nie chciała dopisywać kolejnej rzeczy do swojej listy kłamstw. I tak była już za długa.

     Nerwowym krokiem przybliżyła się do klasy. Dyskretnie sprawdziła czy nie ma w środku Ivy, Andresa i przede wszystkim Diego. Spotkanie z nim zdecydowanie przyprawiłoby ją o najwięcej trudności. Chwilami marzyła, aby cofnąć czas do momentu kiedy byli tylko przyjaciółmi. Aż przyjaciółmi.
     Jak na złość, dostrzegła właśnie jego. Czasem zastanawiała się dlaczego jeśli strasznie zależy nam aby czegoś uniknąć, najczęściej właśnie to nas spotyka. Tak, to chyba ta ironia losu, o której tak często jest mowa.
     Przez chwilę miała nadzieję, że jej nie zauważy, ale szybko zdała sobie sprawę, że to raczej mało prawdopodobne szczególnie, że był w pomieszczeniu jedyny.
  - Porozmawiamy wreszcie? - rozpoczął gdy tylko rudowłosa pojawiła się w zasięgu jego wzroku.
  - Nie ma o czym. - podsumowała i usiadła w drugim końce sali zupełnie ignorując chłopaka.
  - Będziesz teraz udawać, że nic się nie stało? - zapytał i posłał Camili spojrzenie pełne wyrzutu. Pomimo tego, że dzieliła ich spora odległość, dziewczyna dostrzegała każdą emocję w jego oczach.
  - Tak. - potwierdziła, spuściła wzrok, przygryzła nerwowo wargę i powoli przymknęła powieki.
  - Posłuchaj, strasznie zależy mi na naszej przyjaźni. Wcale nie chcę żeby to się skończyło. Szczególnie nie tak. - wyjaśnił i ujął dłoń dziewczyny. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, ale postarała się go zignorować. Wyrwała się z uścisku i odwróciła głowę.
  - Przyjaciele? - zawahała się. Sama bardzo chciała, aby relacje pomiędzy nią, a Diego wróciły do normy. Chłopak tylko uśmiechnął się delikatnie i objął dziewczynę w geście zgody. Ta szybko odwzajemniła uścisk. Uśmiechnęła się jeszcze na myśl, że wreszcie odzyskała przyjaciela.

     Odbijał piłeczkę od ściany w sali tanecznej i uparcie próbował znaleźć wyjście z sytuacji, w której się znajdował. Szybko jednak doszedł do wniosku, że jego życie to jedna wielka porażka i już nic nie da się naprawić. Być może miał do siebie zbyt surowe podejście, ale po tylu popełnionych błędach wreszcie stwierdził, że jest beznadziejny.
     Czuł się zupełnie jakby wszyscy go nienawidzili. Pomimo tego, że jego związek z Violettą utrzymywany był w zupełnej tajemnicy, obawiał się, że ona w najwygodniejszym dla siebie momencie wszystko ujawni i obróci przeciwko niemu.
  - Ty też? - usłyszał nagle. Przeniósł swój wzrok na drzwi. Spostrzegł Camilę i posłał jej pytające spojrzenie. - Ty też niszczysz wszystko?
  - Jeśli masz na myśli, tysiące moich błędów, to tak, niszczę wszystko. - potwierdził i szybko przeanalizował co ostatnimi czasy działo się w życiu rudowłosej. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że Iva i Andres są przecież parą.
  - Zawsze myślałam, że będziemy przyjaciółmi na zawsze. Czułam, że jesteśmy grupą idealną. - wyznała i kucnęła po prawej stronie chłopaka. Długo wyczekiwała jego reakcji, ale patrząc na jego twarz, cały czas wydawała mu się obojętna.
  - "My"? Zawsze była tylko Violetta. - podsumował i wyszedł. Nie zależało mu na reakcji dziewczyny. Chciał po prostu to powiedzieć.

     Wpatrywała się w ścianę wzrokiem nie wyrażającym emocji. A przynajmniej miała nadzieję, że jest taki. W środku gotowała się o nadmiaru wrażeń. Wcale nie miała ochoty siedzieć w Studiu. Uwielbiała muzykę i zwykle pozwalała jej się wyładować, ale dzisiaj czuła, że jedynym miejscem, w którym chciałaby się znaleźć było jej własne łóżko.
     Zerknęła ukradkiem na swojego towarzysza. Była ciekawa czy on też zauważył, że wszystko zaczyna się walić. W końcu nie był częścią tego całego zamieszania.
  - Maxi, posłuchaj, nie do końca wiem co się ostatnio między nami wszystkimi dzieję, ale jestem pewna, że ty jesteś moim prawdziwym przyjacielem. Tylko troszkę się pogubiłeś. Zresztą tak jak ja. Proszę, powiedz co cię dręczy. - mówiąc to, czuła, że jej serce przyśpiesza. Nie chciała oddalać się o przyjaciół, a wiedziała, że Maxi jest jedną z nielicznych osób, które w obecnej sytuacji jej pozostały. To dziwne jak szybko z przyjaciółki najpopularniejszej dziewczyny stała się niemalże cichym wrogiem prawie całej szkoły. Bo jeśli Violetta cię nienawidzi, większość podziela jej zdanie. Wystarczy spojrzeć na Ludmiłę.
  - Ty, Ludmiła i Natalia. - wypowiedział i spojrzał na Włoszkę z wyrzutem.
  - Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz i myślę... - chciała wyjaśnić, ale przerwał jej dobitnym "To mi powiedz!". Przełknęła ślinę i przez moment zastanowiła się czy powinna.
  - Violetta zdradza Leona. - wyszeptała pomimo wielu obaw. Podniosła głowę i uderzyła ją fala wściekłości pochodzącej od Maxiego. Przestraszona odeszła.

Jej, jest wcześniej :-) Zadziwiająco przyjemnie mi się go pisało. Moim zdaniem jedynie fragment o Camili i Marco mógłby być dłuższy i dokładniejszy, ale ogólnie jest ok. 
Ostatnio sporo myślałam na brakiem komentarzy i pomyślałam, że może jeśli postawię wam swego rodzaju wyzwanie to pokusicie się o zostawienie po sobie śladu.  Zaczniemy praktycznie od zera, więc 3 komentarze w zupełności wystarczą. 

Aga

piątek, 15 sierpnia 2014

Masa sprzeczności, tak chyba uwielbiam to określenie.


Awww! Mam taki zaciesz! Może nie do końca pasuje, ale jest tak słodki, że musiałam go wybrać :-* No ale musimy też przejść do mniej przyjemnej części posta. Tak, jestem na siebie wściekła (a teraz zachowuje się zupełnie jak zacięta płyta). Nienawidzę kiedy mi nie idzie, a już szczególnie jeśli nie mam pojęcia dlaczego. Może piszę gorzej? Przecież wcześniej komentarzy było co najmniej 5 pod każdą notką. Żeby była jasność, nie wymagam od was ponownego komentowania. Mam po prostu nadzieję, że ktoś odpowie mi na pytanie: 'Co się stało?' Oczywiście nie zamierzam kończyć. W grę wchodzi ewentualne zawieszenie, ale jedynie w bardzo ekstremalnych warunkach. Więc krótka informacja dla tej garstki ludzi, którzy jeszcze tutaj zostali, nie martwcie się, prędzej czy później, poznacie zakończenie. 


czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział dziesiąty: Wreszcie się układa

Dla Marceli Ferro za wspaniały komentarz pod 9. Jedyny komentarz :-/


'Każde serce ma historię do opowiedzenia'

     Uśmiechnęła się. Tak , pierwszy raz od kilku dni na jej twarzy pojawił się uśmiech. Chociaż nie była do końca szczęśliwa. Nie mogła być. Przed oczami ciągle stawał jej obraz Ivy i Andresa. Nadal nie potrafiła uwierzyć, że jedne z ważniejszych osób w jej życiu zrobiły coś tak okrutnego. 
      Nie była zła, że się rozstali. Bardziej smutna, ale mogła to przeboleć. I tak już od jakiegoś czasu nie układało im się najlepiej. Mimo to była strasznie wściekła. Czuła, że traci przyjaciół. Do Ivy i Andresa nie odezwała się nawet słowem. Dziewczyna nie odstępowała na krok Violetty, a kiedy udało jej się wreszcie uciec to znikała gdzieś z którymś z chłopaków. Camili zaczęło się to wydawać dziwne i przede wszystkim odcinało ją od przyjaciółki. A Francesce straciła już dawno.
     Uciekła myślami do czasów kiedy jeszcze nie znała Violetty. Odczuła dziwne wrażenie, że zanim pojawiała się w jej życiu wszystko było prostsze. Ona i Andres byli naprawdę szczęśliwą parą, a Diego uważała, że prawdziwego przyjaciela, a teraz jest czymś pomiędzy chłopakiem, którego kocha, a kimś zupełnie obcym. Francesca była jej naprawdę dobrą przyjaciółką, podobnie jak Maxi i Iva. A teraz tworzą paczkę 'przyjaciół Violetty'. Bez niej byliby niczym niepasujące do siebie puzzle, a ona jest takim, który łączy się z wszystkimi innymi.


     Wparowała do klasy i zupełnie nie zwracając uwagi czy ktoś już z niej korzysta, włączyła magnetofon i zaczęła tańczyć. Poczuła nagły przypływ energii. Zdziwiła się, że idzie jej tak dobrze. Układ wykonała prawie bezbłędnie, a musiała przyznać, że nie była zbyt wybitną tancerką i zwykle to wszystko nie przychodziło jej tak łatwo.
     Przyglądał się dziewczynie i zastanawiał się czy go zauważyła. Pewnie nie, przecież nawet się nie przywitała.
  - Ślicznie tańczysz. - podsumował kiedy skończyła. Hiszpanka ewidentnie się przestraszyła. Nie podejrzewała, że ktoś ją obserwuje.
   - Dzięki. - zareagowała odrobinę speszona. Chwyciła torbę i chciała wyjść.
   - Nie zostaniesz? - zapytał Maxi i uśmiechnął się serdecznie.
   - Nie mogę. Fran przychodzi do Lu i musimy... - wtedy zorientowała się co powiedziała. Przecież miały nikomu o niczym nie wspominać, a teraz Maxi na pewno zacznie się czegoś domyślać.
   - Francesca? Co ona miałaby robić u Ludmiły, przecież się nienawidzą.
   - No... ale... - nie potrafiła nic z siebie wykrztusić. Nie miał pojęcia jak wytłumaczyć swoją gafę i zaczęła się jąkać.
     Blondynka już od dłuższego czasu obserwowała całą sytuacje. Miała wracać razem z Natalią do domu, ale po kilkunastu minutach czekania postanowiła przejść się po szkole w poszukiwaniu przyjaciółki.
     Po szybkim przestudiowaniu rozmowy, poczuła, że musi interweniować. Wiedziała, że Natalia nie potrafi kłamać, a szczególnie w towarzystwie Maxiego.
   - Naty! - wparowała do sali wykrzykując imię dziewczyny. - Miałyśmy się spotkać piętnaście minut temu! Gdzie byłaś?
     Szatynka nie zwróciła uwagi na reakcje Maxiego, nawet się nie pożegnała i wybiegła za Ludmiłą. Wiedziała, że chłopak i tak będzie oczekiwał odpowiedzi, ale zdecydowanie potrzebowała czasu aby coś wymyślić. A to kłamstwo musi być naprawę dobre.


  - Napisałam nową piosenkę. - Hiszpanka wypaliła zupełnie jakby już od dłuższej chwili czekała na odpowiedni moment. Dziewczyny patrzyły na nią z lekkim zdziwieniem, podziwem i nutą ciekawości. Zupełnie jakby mieszały się w nich przeróżne uczucia i próbowały wyrazić je jednym spojrzeniem.
   - To może zaśpiewasz? No wiesz, skoro już się pochwaliłaś. - zaproponowała Francesca i zachęciła przyjaciółkę szerokim uśmiechem. Naty tylko pokręciła głową. Nie do końca wiedziała dlaczego. Pewnie była zbyt nieśmiała. Dziewczyny nie dopytywały. Żadna z nich nie miała siły na koleją sprzeczkę.
   - Zerwali. - oznajmiła Francsca, a w jej stronę udały się pytające spojrzenia przyjaciółek. - Violetta i Marco.
   - Powiedział ci? - zdziwiła się blondynka. Zdawała sobie sprawę, że Włoszka zbliżyła się ostatnio do Marco, ale nie sądziła, że byłby w stanie powiedzieć jej coś takiego.
   - Widziałam ich. Kłócili się. - wyjaśniła.
   - Czyli jeden problem mamy z głowy. - podsumowała Natalia.
   - Nie. To nie zmienia faktu, że Violetta spotykając się z Leonem, umawiała się też z Marco. - zaprzeczyła Ludmiła.
   - I pewnie nigdy mu o tym nie powie. - dodała szatynka.
   - Sugerujesz, że my powinnyśmy to zrobić? - wyszeptała Natalia. Już dawno zauważyła, że w stresujących momentach mówi ciszej.
   - Nie uwierzy nam. Leon nie ufa mi już od dawna. - przerwała na moment. - Ale to może być nasza okazja aby wreszcie odegrać się na Violettcie.
    Rozmowę przerwał głośny dzwonek do drzwi. Z racji tego, że tata Ludmiły był jeszcze w pracy, musiała zostawić dziewczyny i pobiec otworzyć. Była prawie pewna, że to Federico. Uśmiechnęła się na myśl, że będzie mogła go zobaczyć, za co momentalnie skarciła się w myśli.
  - Cześć. - przywitała go i wpuściła do środka. Zaoferowała coś do picia, a kiedy odmówił, razem udali się do pokoju. W momencie ich wejścia, dziewczyny przerwały rozmowę, co dało blondynce pewność, że dyskutowały o uczuciu, które (rzekomo) rodzi się pomiędzy nią i Federico.
    Wszyscy od razu zauważyli, że Włoch bardzo pasuje do ich towarzystwa. Z pozoru poukładany chłopak, który potrafi być naprawdę szalony i roztargniony. Ludmiła poczuła pewnego rodzaju ulgę, ponieważ zarówno Federico jaki i dziewczyny znaczyli dla niej bardzo wiele i cieszyła się na myśl, że stworzą pewnego rodzaju paczkę. 'Pewnego rodzaju', ponieważ nikt nadal nie może wiedzieć o jej przyjaźni z Francescą.

     Wparowała do klasy i zupełnie nie zwracając uwagi czy ktoś już z niej korzysta, włączyła magnetofon i zaczęła tańczyć. Poczuła nagły przypływ energii. Zdziwiła się, że idzie jej tak dobrze. Układ wykonała prawie bezbłędnie, a musiała przyznać, że nie była zbyt wybitną tancerką i zwykle to wszystko nie przychodziło jej tak łatwo.
     Przyglądał się dziewczynie i zastanawiał się czy go zauważyła. Pewnie nie, przecież nawet się nie przywitała.
  - Ślicznie tańczysz. - podsumował kiedy skończyła. Hiszpanka ewidentnie się przestraszyła. Nie podejrzewała, że ktoś ją obserwuje.
   - Dzięki. - zareagowała odrobinę speszona. Chwyciła torbę i chciała wyjść.
   - Nie zostaniesz? - zapytał Maxi i uśmiechnął się serdecznie.
   - Nie mogę. Fran przychodzi do Lu i musimy... - wtedy zorientowała się co powiedziała. Przecież miały nikomu o niczym nie wspominać, a teraz Maxi na pewno zacznie się czegoś domyślać.
   - Francesca? Co ona miałaby robić u Ludmiły, przecież się nienawidzą.
   - No... ale... - nie potrafiła nic z siebie wykrztusić. Nie miał pojęcia jak wytłumaczyć swoją gafę i zaczęła się jąkać.
     Blondynka już od dłuższego czasu obserwowała całą sytuacje. Miała wracać razem z Natalią do domu, ale po kilkunastu minutach czekania postanowiła przejść się po szkole w poszukiwaniu przyjaciółki.
     Po szybkim przestudiowaniu rozmowy, poczuła, że musi interweniować. Wiedziała, że Natalia nie potrafi kłamać, a szczególnie w towarzystwie Maxiego.
   - Naty! - wparowała do sali wykrzykując imię dziewczyny. - Miałyśmy się spotkać piętnaście minut temu! Gdzie byłaś?
     Szatynka nie zwróciła uwagi na reakcje Maxiego, nawet się nie pożegnała i wybiegła za Ludmiłą. Wiedziała, że chłopak i tak będzie oczekiwał odpowiedzi, ale zdecydowanie potrzebowała czasu aby coś wymyślić. A to kłamstwo musi być naprawę dobre.


     Tego ranka Ludmiła postanowiła nie czekać na Federico. Uznała, że najtrafniejszym rozwiązaniem w aktualnej sytuacji było pójście po przyjaciela. W końcu musieli wyjść wcześniej. Inaczej sama nie zdążyłaby na zajęcia.
     Nieśmiało zapukała. Raczej nie miała ochoty na konfrontacje z mamą przyjaciela. Miała nadzieję, że otworzy jej sam Fede.
  - Ludmiła? Co ty tu robisz? - usłyszała kiedy otworzono jej drzwi
  - Nic. Niespodzianka. Dzisiaj wychodzimy wcześniej. Szykuj się. - jej wypowiedź zabrzmiała jak rozkaz. Fede posłusznie chwycił torbę i założył marynarkę. Wiedział, że lepiej nie zadzierać z osobami takimi ja Ludmiła. Krzyknął tylko "Wychodzę", aby poinformować o tym domowników.
   - Mogę wiedzieć gdzie idziemy? Do Studia idzie się w drugą stronę. - zapytał, a dziewczyna przez chwilę zastanawiała się czy powinna zdradzać mu właściwy cel wyprawy. Obawiała się, że mógłby się wycofać.
   - Już mówiłam, to niespodzianka. - zbyła go wreszcie.
     Przez resztę drogi nie rozmawiali na ten temat. Poruszyli sprawę piosenki i zgodnie uznali, że powinni się dziś spotkać aby ją dokończyć. Skomentowali też nowy utwór Natalii, który ich zdaniem był naprawdę dobry.
     Wreszcie dotarli na miejsce. Chłopak podniósł głowę, aby spojrzeć na nazwę budynku, przed którym się znajdowali.
  - Szpital rehabilitacyjny. - odczytał cicho i przeniósł swój wzrok na blondynkę.
  - Pomyślałam, że mógłbyś jednak spróbować. - wyjaśniła.
  - Lu, mówiłem już. Nie chcę rezygnować ze Studia. - próbował ją przekonywać.
  - I nie musiałbyś! Zajęcia trwają półtorej godziny. Ominie się tylko jedna lekcja. Rozmawiałam już z Pablo, nie ma z tym problemu.
  - Nie jestem pewien. - poinformował ją.
  - Chociaż spróbuj. Proszę. - podjęła kolejne próby, aby skłonić go do pojęcia decyzji.
  - Jedne zajęcia. - oznajmił, a Ludmiła aż podskoczyła ze szczęścia.
  - Idź do recepcji, tam wszytko ci wyjaśnią. - poinstruowała go, pożegnała się i popędziła do Studia. Miła nadzieję, że Federico nie zawiedzie jej i nie zmieni nagle zdania.


Witam wszystkich! Tak, wiem moje rozdziały są co raz gorsze, ale teraz mam masę spraw na głowie. Głównie skupiłam się na kanale youtube (na którego swoją drogą serdecznie zapraszam). 
Mam dzisiaj do was wszystkich kilka próśb. Pamiętam, że kiedy jeszcze prowadziłam pamiętnik uwielbiałam wszystko numerować, bo wtedy łatwiej było mi się w tym wszystkim połapać. No więc dzisiaj zrobię to samo. 
1. Cóż, chciałabym aby każda osoba, która to czyta pozostawiła po sobie ślad. Kropka, przypadkowa literka, emotikona, nie ważne co. Jak dla mnie możecie nawet walnąć głową w klawiaturę i wcisnąć 'opublikuj'. Po prostu wiem, że liczba osób, które czytają zawsze znacząco odbiega od ilości komentarzy. 
2. No więc, oprócz tego prosiłabym o linki do waszych blogów :-)
3. I na koniec, wciąż szukam osób, które mogłyby ocenić moją 'twórczość'. Ostatnio eksperymentuje z efektami i jestem ciekawa co myślą o tym inni. Załączam Filmik o proszę o jego ocenę :-*


A tak poza tym, oglądaliście TCA? Kto wg. was wyglądał najlepiej. Jak dla mnie Bethany Mota, Lucy Hale, Bella Thorne, Kendall Vertes, Mackenzie i Maddie Ziegler. 

Aga

Recent Posts