Kilkanaście minut
temu wybrzmiał na korytarzu ostatni tego dnia dla Ludmiły dzwonek. Ona i
Federico nie mieli razem poprzedniej lekcji więc dziewczyna musiała go znaleźć,
aby mogli jak zwykle wrócić wspólnie do domu. Jednak po chwilowym poszukiwaniu
stwierdziła, że najpewniej wyszedł już ze szkoły i jeśli pójdzie tą samą trasą
co zwykle, zapewne spotkają się po drodze.
Przed Studio
napotkała na Francesce, która bardzo czymś przejęta, wyjaśniła, że się śpieszy
i poprosiła o spotkanie wieczorem. Ludmiła obiecała, że przekaże Natalii.
Później dostrzegła jeszcze Włoszkę przytulającą chłopaka, w którym rozpoznała
poznanego nie dawno Lucasa.
Dalej podążała
myśląc o tym, co łączy Francesce z tym chłopakiem. Co prawda dziewczyna
wyjaśniła, że są przyjaciółmi i nie widzieli się przez długi czas, ale blondynka
nie była pewna, czy powinna jej wierzyć. Na moment zapomniała, że miała
wypatrywać Federico.
Jej uwagę
zwróciła para całująca się po drugiej stronie ulicy. Poczuła w sercu
nieprzyjemne ukłucie i przymknęła oczy z nadzieją, że kiedy je otworzy ten
obraz okaże się tylko wytworem jej wyobraźni.
Poznała ją. To
Violetta. Z błyskiem w oczach przyglądała się Ludmile, którą najprawdopodobniej
dostrzegła. Nie widziała twarzy chłopaka. Jednak znała te włosy, tą marynarkę,
tę jeansy. Kule. Nie możliwe. To nie
mógł być on.
Poczuła gorzką
łzę spływającą po policzku, która napływając powoli do ust pozostawiła na nich
nieprzyjemny smak. Ostatni raz czuła podobny ból kiedy zastałą Leona z
Violettą. Tą samą Violettą. Nienawidziła jej.
Uciekła. Schowała
się w pustym pokoju i ciągle płakała. Obwiniała się za to, co się stało. Ignorowała
telefony Natalii i Francesci. Nawet Federico dzwonił kilka razy. Został
zaalarmowany przez dziewczyny, że z Ludmiłą dzieje się coś niedobrego. Ciągle
nie przypuszczał, że ich widziała.
To była chwila, w
której dziewczyna wreszcie przyznała się przed samą sobą, że czuje do Federico
coś więcej. Żałowała, że tak długo bała się to zrobić. Zdążył już rozbić jej
serce na najdrobniejsze kawałeczki. I zabrał kilka z nich ze sobą, a to znaczy,
że tylko on może te teraz naprawić.
Plan, którego
pomysłodawcą był Leon nie był jakoś szczególnie skomplikowany. Głównym jego
punktem było przedstawienie Natalii piosenki napisanej przez Maxiego, która
miała opowiadać
o uczuciu jakim chłopak darzy Hiszpankę. Leon obiecał, że urządzi dla tej dwójki perfekcyjne spotkanie i jedyną rzeczą jaką jeszcze miał zrobić, było zaproszenie dziewczyny. Chociaż w ostateczności, Leon mógł załatwić i to.
o uczuciu jakim chłopak darzy Hiszpankę. Leon obiecał, że urządzi dla tej dwójki perfekcyjne spotkanie i jedyną rzeczą jaką jeszcze miał zrobić, było zaproszenie dziewczyny. Chociaż w ostateczności, Leon mógł załatwić i to.
Przelewanie uczuć
na papier okazało się nie być tak proste jak początkowo wydawało się Maxiemu.
Po kilku nieudanych próbach postanowił na początek zająć się swoim drugim
zadaniem. Nad sposobem zaproszenia Natalii na randkę, również dumał chwilę, ale
później zdecydował się na najprostsze rozwiązanie. Chwycił ciemny portfel,
założył bluzę i udał się do pobliskiej kwiaciarni. Przypomniał sobie, że
Francesca wspominała niedawno, że ulubionymi Natalii są tulipany więc chłopak
postanowił zakupić bukiet złożony z właśnie tych kwiatów. Kiedyś czytał, że
podarowanie ich dziewczynie oznacza, że wybranka ma piękne oczy. Brunatne,
połyskujące tęczówki najpewniej się do takich zaliczały.
Idąc pustym
chodnikiem, zastanawiał się jak powinien przekazać jej wiadomość. Po chwili
namysłu sięgnął do kieszeni po długopis i zapisał godzinę i miejsce spotkania
na kartce dołączonej do bukietu. Kiedy dotarł już na miejsce, ułożył go pod
drzwiami i wcisnął biały przycisk. Uciekł. Stchórzył.
Tulipany leżące
na wycieraczce nie są codziennym widokiem. Dziewczyna podniosła jej i wytężyła
wiadomość, aby odszyfrować treść dopisku.
- Spotkajmy się jutro, przed
Studiem, o szesnastej. – odczytała głośno.
Chwyciła
porcelanowego słonika, który ozdabiał stolik nocy stojący po prawej stronie
okna. Ścisnęła go w dłoni, aż poczerwieniała. Podniosła rękę do góry i
zamaszystym ruchem rzuciła figurką w naprzeciwległą ścianę. Fragmenty porcelany
rozprysły się po całym pomieszczeniu. Rzuciła się na łóżko i zakryła twarz
dłońmi, tworząc kruchą tarczę zakrywającą łzy.
Żałowała, że
kiedykolwiek polubiła to miasto. Przeklinała, że pokochała tych ludzi. Gdyby
pozostała tą bezuczuciową dziewczyną, jaką nazywała siebie jeszcze kilka
miesięcy temu, pewnie
w tym momencie skakałaby ze szczęścia, że już nigdy nie zobaczy Violetty.
Tusz spływający
po policzkach pokrył je ciemnym, smutnym kolorem. Wytarła łzy dłońmi, czym
sprawiła, że czerń przeniosła się na ręce. Dlaczego płakała? Powinna zadzwonić do nich
i skorzystać z ostatniej nocy w Buenos Aires. Powinna tańczyć, śpiewać, robić to co kocha. Powinna się spakować. Powinna
się tym nie przejmować. Powinna, ale nie
potrafiła.
Płakała
jeszcze przez kilka długich godzin. Postanowiła, że następny dzień poświęci na
pakowanie. Nie zamierzała pójść do Studia. Uświadomiła sobie jednak, że mija
termin wyznaczony na zadanie w parach. Jedne co czułą w tym momencie do
Federico to nienawiść, ale mimo to nie chciała go zawieść. Musiała zaśpiewać.
Podniosła się z
łóżka i ustawiła na środku pokoju jedno z kartonowy pudeł, które tata
przygotował dla niej. Powoli wkładała pojedyncze rzeczy, kończąc na tych
najdelikatniejszych. Przyglądała się części z nich. Zupełnie zapomniała, że
jest ich posiadaczką.
Po zapełnieniu pięciu
pudeł, odczuła zmęczenie, ponownie zajęła miejsce na łóżku i powróciła do
poprzedniej czynności. Zasnęła kilka godzin później.
Nieszczęścia chodzą parami.
Chciałabym napisać, że ten rozdział pisało mi się niezmiernie trudno. Moje myśli wędrują gdzieś w okolice innej historii. Poza tym zabrałam się za nadrabianie strat na waszych blogach, a to pochłania sporą ilość czasu.
Stworzyłam coś, co zniszczyło piękną przyjaźń pomiędzy Ludmiłą i Federico.Od początku planowałam taką dramatyczną końcówkę. Wszystko wyjaśni się dopiero w epilogu. :-)
A
Stworzyłam coś, co zniszczyło piękną przyjaźń pomiędzy Ludmiłą i Federico.Od początku planowałam taką dramatyczną końcówkę. Wszystko wyjaśni się dopiero w epilogu. :-)
A
A mnie się podoba. Piszesz naprawdę bardzo ciekawie. Od samego początku wiedziałam, że twoje opowiadanie będzie niesamowite. Cóż, ja się nigdy - no dobra, prawie nigdy - nie mylę. Gratuluję. :)
OdpowiedzUsuń