Playlista

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział siedemnasty: Początek końca





                Kilkanaście minut temu wybrzmiał na korytarzu ostatni tego dnia dla Ludmiły dzwonek. Ona i Federico nie mieli razem poprzedniej lekcji więc dziewczyna musiała go znaleźć, aby mogli jak zwykle wrócić wspólnie do domu. Jednak po chwilowym poszukiwaniu stwierdziła, że najpewniej wyszedł już ze szkoły i jeśli pójdzie tą samą trasą co zwykle, zapewne spotkają się po drodze.
                Przed Studio napotkała na Francesce, która bardzo czymś przejęta, wyjaśniła, że się śpieszy i poprosiła o spotkanie wieczorem. Ludmiła obiecała, że przekaże Natalii. Później dostrzegła jeszcze Włoszkę przytulającą chłopaka, w którym rozpoznała poznanego nie dawno Lucasa.
                Dalej podążała myśląc o tym, co łączy Francesce z tym chłopakiem. Co prawda dziewczyna wyjaśniła, że są przyjaciółmi i nie widzieli się przez długi czas, ale blondynka nie była pewna, czy powinna jej wierzyć. Na moment zapomniała, że miała wypatrywać Federico.
                Jej uwagę zwróciła para całująca się po drugiej stronie ulicy. Poczuła w sercu nieprzyjemne ukłucie i przymknęła oczy z nadzieją, że kiedy je otworzy ten obraz okaże się tylko wytworem jej wyobraźni.
                Poznała ją. To Violetta. Z błyskiem w oczach przyglądała się Ludmile, którą najprawdopodobniej dostrzegła. Nie widziała twarzy chłopaka. Jednak znała te włosy, tą marynarkę, tę jeansy. Kule. Nie możliwe. To nie mógł być on.
                Poczuła gorzką łzę spływającą po policzku, która napływając powoli do ust pozostawiła na nich nieprzyjemny smak. Ostatni raz czuła podobny ból kiedy zastałą Leona z Violettą. Tą samą Violettą. Nienawidziła jej.
                Uciekła. Schowała się w pustym pokoju i ciągle płakała. Obwiniała się za to, co się stało. Ignorowała telefony Natalii i Francesci. Nawet Federico dzwonił kilka razy. Został zaalarmowany przez dziewczyny, że z Ludmiłą dzieje się coś niedobrego. Ciągle nie przypuszczał, że ich widziała.
                To była chwila, w której dziewczyna wreszcie przyznała się przed samą sobą, że czuje do Federico coś więcej. Żałowała, że tak długo bała się to zrobić. Zdążył już rozbić jej serce na najdrobniejsze kawałeczki. I zabrał kilka z nich ze sobą, a to znaczy, że tylko on może te teraz naprawić.



                Plan, którego pomysłodawcą był Leon nie był jakoś szczególnie skomplikowany. Głównym jego punktem było przedstawienie Natalii piosenki napisanej przez Maxiego, która miała opowiadać
o uczuciu jakim chłopak darzy Hiszpankę. Leon obiecał, że urządzi dla tej dwójki perfekcyjne spotkanie i jedyną rzeczą jaką jeszcze miał zrobić, było zaproszenie dziewczyny. Chociaż w ostateczności, Leon mógł załatwić i to.
                Przelewanie uczuć na papier okazało się nie być tak proste jak początkowo wydawało się Maxiemu. Po kilku nieudanych próbach postanowił na początek zająć się swoim drugim zadaniem. Nad sposobem zaproszenia Natalii na randkę, również dumał chwilę, ale później zdecydował się na najprostsze rozwiązanie. Chwycił ciemny portfel, założył bluzę i udał się do pobliskiej kwiaciarni. Przypomniał sobie, że Francesca wspominała niedawno, że ulubionymi Natalii są tulipany więc chłopak postanowił zakupić bukiet złożony z właśnie tych kwiatów. Kiedyś czytał, że podarowanie ich dziewczynie oznacza, że wybranka ma piękne oczy. Brunatne, połyskujące tęczówki najpewniej się do takich zaliczały.
                Idąc pustym chodnikiem, zastanawiał się jak powinien przekazać jej wiadomość. Po chwili namysłu sięgnął do kieszeni po długopis i zapisał godzinę i miejsce spotkania na kartce dołączonej do bukietu. Kiedy dotarł już na miejsce, ułożył go pod drzwiami i wcisnął biały przycisk. Uciekł. Stchórzył.
                Tulipany leżące na wycieraczce nie są codziennym widokiem. Dziewczyna podniosła jej i wytężyła wiadomość, aby odszyfrować treść dopisku.
 - Spotkajmy się jutro, przed Studiem, o szesnastej. – odczytała głośno. 



                Chwyciła porcelanowego słonika, który ozdabiał stolik nocy stojący po prawej stronie okna. Ścisnęła go w dłoni, aż poczerwieniała. Podniosła rękę do góry i zamaszystym ruchem rzuciła figurką w naprzeciwległą ścianę. Fragmenty porcelany rozprysły się po całym pomieszczeniu. Rzuciła się na łóżko i zakryła twarz dłońmi, tworząc kruchą tarczę zakrywającą łzy.
                Żałowała, że kiedykolwiek polubiła to miasto. Przeklinała, że pokochała tych ludzi. Gdyby pozostała tą bezuczuciową dziewczyną, jaką nazywała siebie jeszcze kilka miesięcy temu, pewnie
w tym momencie skakałaby ze szczęścia, że już nigdy nie zobaczy Violetty.
                Tusz spływający po policzkach pokrył je ciemnym, smutnym kolorem. Wytarła łzy dłońmi, czym sprawiła, że czerń przeniosła się na ręce. Dlaczego płakała? Powinna zadzwonić do nich
i skorzystać z ostatniej nocy w Buenos Aires. Powinna tańczyć, śpiewać, robić to co kocha. Powinna się spakować. Powinna się tym nie przejmować. Powinna, ale nie potrafiła.
                Płakała jeszcze przez kilka długich godzin. Postanowiła, że następny dzień poświęci na pakowanie. Nie zamierzała pójść do Studia. Uświadomiła sobie jednak, że mija termin wyznaczony na zadanie w parach. Jedne co czułą w tym momencie do Federico to nienawiść, ale mimo to nie chciała go zawieść. Musiała zaśpiewać.
                Podniosła się z łóżka i ustawiła na środku pokoju jedno z kartonowy pudeł, które tata przygotował dla niej. Powoli wkładała pojedyncze rzeczy, kończąc na tych najdelikatniejszych. Przyglądała się części z nich. Zupełnie zapomniała, że jest ich posiadaczką.
                Po zapełnieniu pięciu pudeł, odczuła zmęczenie, ponownie zajęła miejsce na łóżku i powróciła do poprzedniej czynności. Zasnęła kilka godzin później.
                Nieszczęścia chodzą parami. 



Chciałabym napisać, że ten rozdział pisało mi się niezmiernie trudno. Moje myśli wędrują gdzieś w okolice innej historii. Poza tym zabrałam się za nadrabianie strat na waszych blogach, a to pochłania sporą ilość czasu. 
Stworzyłam coś, co zniszczyło piękną przyjaźń pomiędzy Ludmiłą i Federico.Od początku planowałam taką dramatyczną końcówkę. Wszystko wyjaśni się dopiero w epilogu. :-)

A

1 komentarz:

  1. A mnie się podoba. Piszesz naprawdę bardzo ciekawie. Od samego początku wiedziałam, że twoje opowiadanie będzie niesamowite. Cóż, ja się nigdy - no dobra, prawie nigdy - nie mylę. Gratuluję. :)

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts