Playlista

środa, 31 grudnia 2014

Rozdział osiemnasty: Pomiędzy



                Zajęcia pozornie wydawały się ciekawsze od innych. Uczniowie prezentowali utwory, nad którymi pracowali w ciągu ostatnich kilku tygodni. Nauczyciel zapowiedział, że Ludmiła i jej partner wystąpią jako ostatni. Dziewczyna nie słuchała piosenek wykonywanych przez innych.
                Usłyszała swoje imię i domyśliła się, że jest wywoływana na środek. Przełknęła ślinę i posłusznie weszła na środek. Usiadła obok chłopaka, który już od jakiegoś czasu zajmował miejsce przy ciemnym pianinie. Zamknęła oczy i wsłuchała się w muzykę wygrywaną przez Włocha. Uwielbiała ten utwór.
                Nadeszła jej kolej na wyśpiewanie kilku wersów. Robiła to nie spoglądając na Federico. Z trudem powstrzymała się przed przerwaniem i wykrzyczeniem mu prosto w twarz co sądzi o tym jakim jest człowiekiem i jak się zachowuje.
                Refren. Ich głosy złączyły się w jedno. Poczuła na sobie ciepłe spojrzenie. Wreszcie, odwróciła delikatnie głowę. Dostrzegła łzy. Drugi raz nie zaśpiewali już razem. Wybiegła. Zdecydowanie za dużo ostatnio płakała.
                Poczuła ciepłą dłoń na ramieniu. Łkając, położyła głowę na barku chłopaka, mocząc tym samym jego marynarkę. Pogłaskał jej lśniące włosy i założył ich kosmyk za ucho.
 - Przepraszam. – zaczął i nerwowo spuścił wzrok. – Nie powinienem z nią rozmawiać. Wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i… - zamilkł. Zamknęła mu usta palcem wskazującym. Głośniej zapłakała.
 - Wyjeżdżam. – zdołała jedynie wykrztusić, dławiąc się łzami.   Chłopak mocniej przycisnął ją do siebie złączył ich dłonie w uścisku.
                Trwali w milczeniu. Obydwoje czuli, że powinni coś powiedzieć, pocieszyć. Mowa jest srebrem. Milczenie jest złotem.


                Powinna się przygotowywać, prasować najpiękniejszą sukienkę, malować twarz używając najdroższych kosmetyków. W każdej innej sytuacji rozmyślałaby kto jest jej tajemniczym wielbicielem, kto przyjdzie na randkę.
                  Nie miała pojęcia co dzieje się z Ludmiłą. Nikt nie chciał jej powiedzieć. Przyjaźniły się od zawsze. To ona powinna się dowiedzieć pierwsza! Zawsze mówiły sobie o wszystkich, nawet najmniejszych problemach. Nie rozumiała dlaczego teraz, kiedy stało się coś poważnego, dziewczyna milczy.
                Gdyby z nią była, pewnie kazałaby jej wziąć się z garść, nie przejmować się i iść na te spotkanie. Jednak nie było jej, a głos w głowie Natalii nie był wystarczająco przekonujący.
                Z barku innej możliwości, wygrzebała z szafy jedną ze starych sukienek, otrzymaną kiedyś do Ludmiły, rozczesała włosy i wyszła z domu.
                Pod Studio dotarła kilka minut przed szesnastą. Przez chwilę rozglądała się z kimś kto potencjalnie mógł podłożyć jej liścik. Jednak napotkała wzrokiem jedynie Camilę i Diego, a tą dwójkę mogła spokojnie wykluczyć. Wreszcie dostrzegła Leona zamierzającego w jej stronę. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że to on mógł poprosić ją o spotkanie, ale gdy podszedł do niej i polecił aby poszła za nim, przestraszyła się, że to faktycznie mógłby być on.
- Spokojnie, to nie ode mnie te kwiaty. – odparł widząc jej zdenerwowanie i wskazał dłonią, aby weszła do samochodu. Natalia nie miała pojęcia, że chłopak może prowadzić, ale posłusznie usiadła na miejscu pasażera.
- Powiesz dokąd jedziemy? I przede wszystkim, kto chciał się ze, mną spotkać? – zapytała i zaczęła się nerwowo bawić kosmykiem włosów.
- Nie mogę. – odpowiedział stanowczo nie spuszczając wzroku z przedniej szyby samochodu. Dziewczyna westchnęła, rozsiadła się wygodniej i pogodziła się z faktem, że na konkretną odpowiedź będzie musiała jeszcze chwilę poczekać.
                Kilkanaście minut później znaleźli się pod jedną z najbardziej prestiżowych restauracji w mieście.
- Maxi czeka na ciebie w środku. – przestraszyła się na dźwięk tego imienia. Maxi chciał się z nią spotkać. Maxi kupił jej kwiaty. Maxi zaprosił ją do tak drogiego miejsca.
                Zdenerwowana wyszła z auta i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę lokalu. Pogratulowała sobie w myślach, że nie założyła obcasów.
                Dostrzegła go siedzącego przy jednym ze stolików. Miał na sobie ciemny podkoszulek i szarą, połyskującą marynarkę.
- Cześć. – przywitał się nerwowo i z przyzwyczajenia podniósł rękę, aby poprawić czapkę, zapominając, że nie ma jej na sobie. Dziewczyna odpowiedziała tym samym słowem i usiadła na krześle naprzeciwko. Chwilę później podszedł do nich kelner i obydwoje złożyli zamówienia.
- Dlaczego mnie tu zaprosiłeś? - spytała niepewnie.
- Chciałem porozmawiać. - wytłumaczył łamiącym się głosem.
- Przecież mogliśmy porozmawiać w szkole. - zamilkł po tym zdaniu wypowiedzianym przez dziewczynę. 
                 Obok stolika pojawi się kelner niosący zamówione wcześniej dania. Zjedli je w milczeniu. 
- Pójdę już. - Natalia odezwała się po kilkunastu minutach i wstała z miejsca. 
- Odprowadzę cię. - Zaproponował, zapłacił z kolację i razem wyszli z restauracji. 
                  Z tego spaceru zapamiętał tylko, że jej usta smakowały truskawkami. 


Udanego Sylwestra! Rozdział mi się na podoba, ale zawsze mogło być gorzej. Następny już prawie gotowy, równie beznadziejny jak ten, ale nie będę nic poprawiać, bo strasznie trudno jest mi doprowadzić tą historię do końca. Nie wiem kiedy go opublikuję, ale postaram się jak najszybciej!
A

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych świąt!


Chciałam wam życzyć wszystkiego co najlepsze w te święta! Komentarzy, obserwatorów, wyświetleń, weny, pomysłów i spełnienia marzeń! Mam przygotowaną jeszcze świąt świąteczną niespodzianka, ale muszę jeszcze nad nią popracować, więc powinna pojawić się jutro, najpóźniej w piątek. Lecę przygotowywać się do wigilii!! 

A ♥♥♥

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział siedemnasty: Początek końca





                Kilkanaście minut temu wybrzmiał na korytarzu ostatni tego dnia dla Ludmiły dzwonek. Ona i Federico nie mieli razem poprzedniej lekcji więc dziewczyna musiała go znaleźć, aby mogli jak zwykle wrócić wspólnie do domu. Jednak po chwilowym poszukiwaniu stwierdziła, że najpewniej wyszedł już ze szkoły i jeśli pójdzie tą samą trasą co zwykle, zapewne spotkają się po drodze.
                Przed Studio napotkała na Francesce, która bardzo czymś przejęta, wyjaśniła, że się śpieszy i poprosiła o spotkanie wieczorem. Ludmiła obiecała, że przekaże Natalii. Później dostrzegła jeszcze Włoszkę przytulającą chłopaka, w którym rozpoznała poznanego nie dawno Lucasa.
                Dalej podążała myśląc o tym, co łączy Francesce z tym chłopakiem. Co prawda dziewczyna wyjaśniła, że są przyjaciółmi i nie widzieli się przez długi czas, ale blondynka nie była pewna, czy powinna jej wierzyć. Na moment zapomniała, że miała wypatrywać Federico.
                Jej uwagę zwróciła para całująca się po drugiej stronie ulicy. Poczuła w sercu nieprzyjemne ukłucie i przymknęła oczy z nadzieją, że kiedy je otworzy ten obraz okaże się tylko wytworem jej wyobraźni.
                Poznała ją. To Violetta. Z błyskiem w oczach przyglądała się Ludmile, którą najprawdopodobniej dostrzegła. Nie widziała twarzy chłopaka. Jednak znała te włosy, tą marynarkę, tę jeansy. Kule. Nie możliwe. To nie mógł być on.
                Poczuła gorzką łzę spływającą po policzku, która napływając powoli do ust pozostawiła na nich nieprzyjemny smak. Ostatni raz czuła podobny ból kiedy zastałą Leona z Violettą. Tą samą Violettą. Nienawidziła jej.
                Uciekła. Schowała się w pustym pokoju i ciągle płakała. Obwiniała się za to, co się stało. Ignorowała telefony Natalii i Francesci. Nawet Federico dzwonił kilka razy. Został zaalarmowany przez dziewczyny, że z Ludmiłą dzieje się coś niedobrego. Ciągle nie przypuszczał, że ich widziała.
                To była chwila, w której dziewczyna wreszcie przyznała się przed samą sobą, że czuje do Federico coś więcej. Żałowała, że tak długo bała się to zrobić. Zdążył już rozbić jej serce na najdrobniejsze kawałeczki. I zabrał kilka z nich ze sobą, a to znaczy, że tylko on może te teraz naprawić.



                Plan, którego pomysłodawcą był Leon nie był jakoś szczególnie skomplikowany. Głównym jego punktem było przedstawienie Natalii piosenki napisanej przez Maxiego, która miała opowiadać
o uczuciu jakim chłopak darzy Hiszpankę. Leon obiecał, że urządzi dla tej dwójki perfekcyjne spotkanie i jedyną rzeczą jaką jeszcze miał zrobić, było zaproszenie dziewczyny. Chociaż w ostateczności, Leon mógł załatwić i to.
                Przelewanie uczuć na papier okazało się nie być tak proste jak początkowo wydawało się Maxiemu. Po kilku nieudanych próbach postanowił na początek zająć się swoim drugim zadaniem. Nad sposobem zaproszenia Natalii na randkę, również dumał chwilę, ale później zdecydował się na najprostsze rozwiązanie. Chwycił ciemny portfel, założył bluzę i udał się do pobliskiej kwiaciarni. Przypomniał sobie, że Francesca wspominała niedawno, że ulubionymi Natalii są tulipany więc chłopak postanowił zakupić bukiet złożony z właśnie tych kwiatów. Kiedyś czytał, że podarowanie ich dziewczynie oznacza, że wybranka ma piękne oczy. Brunatne, połyskujące tęczówki najpewniej się do takich zaliczały.
                Idąc pustym chodnikiem, zastanawiał się jak powinien przekazać jej wiadomość. Po chwili namysłu sięgnął do kieszeni po długopis i zapisał godzinę i miejsce spotkania na kartce dołączonej do bukietu. Kiedy dotarł już na miejsce, ułożył go pod drzwiami i wcisnął biały przycisk. Uciekł. Stchórzył.
                Tulipany leżące na wycieraczce nie są codziennym widokiem. Dziewczyna podniosła jej i wytężyła wiadomość, aby odszyfrować treść dopisku.
 - Spotkajmy się jutro, przed Studiem, o szesnastej. – odczytała głośno. 



                Chwyciła porcelanowego słonika, który ozdabiał stolik nocy stojący po prawej stronie okna. Ścisnęła go w dłoni, aż poczerwieniała. Podniosła rękę do góry i zamaszystym ruchem rzuciła figurką w naprzeciwległą ścianę. Fragmenty porcelany rozprysły się po całym pomieszczeniu. Rzuciła się na łóżko i zakryła twarz dłońmi, tworząc kruchą tarczę zakrywającą łzy.
                Żałowała, że kiedykolwiek polubiła to miasto. Przeklinała, że pokochała tych ludzi. Gdyby pozostała tą bezuczuciową dziewczyną, jaką nazywała siebie jeszcze kilka miesięcy temu, pewnie
w tym momencie skakałaby ze szczęścia, że już nigdy nie zobaczy Violetty.
                Tusz spływający po policzkach pokrył je ciemnym, smutnym kolorem. Wytarła łzy dłońmi, czym sprawiła, że czerń przeniosła się na ręce. Dlaczego płakała? Powinna zadzwonić do nich
i skorzystać z ostatniej nocy w Buenos Aires. Powinna tańczyć, śpiewać, robić to co kocha. Powinna się spakować. Powinna się tym nie przejmować. Powinna, ale nie potrafiła.
                Płakała jeszcze przez kilka długich godzin. Postanowiła, że następny dzień poświęci na pakowanie. Nie zamierzała pójść do Studia. Uświadomiła sobie jednak, że mija termin wyznaczony na zadanie w parach. Jedne co czułą w tym momencie do Federico to nienawiść, ale mimo to nie chciała go zawieść. Musiała zaśpiewać.
                Podniosła się z łóżka i ustawiła na środku pokoju jedno z kartonowy pudeł, które tata przygotował dla niej. Powoli wkładała pojedyncze rzeczy, kończąc na tych najdelikatniejszych. Przyglądała się części z nich. Zupełnie zapomniała, że jest ich posiadaczką.
                Po zapełnieniu pięciu pudeł, odczuła zmęczenie, ponownie zajęła miejsce na łóżku i powróciła do poprzedniej czynności. Zasnęła kilka godzin później.
                Nieszczęścia chodzą parami. 



Chciałabym napisać, że ten rozdział pisało mi się niezmiernie trudno. Moje myśli wędrują gdzieś w okolice innej historii. Poza tym zabrałam się za nadrabianie strat na waszych blogach, a to pochłania sporą ilość czasu. 
Stworzyłam coś, co zniszczyło piękną przyjaźń pomiędzy Ludmiłą i Federico.Od początku planowałam taką dramatyczną końcówkę. Wszystko wyjaśni się dopiero w epilogu. :-)

A

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział szesnasty: Plan



                Zdenerwowany czekał na przyjaciela. Pomimo, że Leon nie odpisał na wiadomość, chłopak był pewny, że przyjdzie. Zawsze mógł na niego liczyć. Jeśli maxi miał jakiekolwiek problemy związane z Natalią, radził się przyjaciela. On zawsze potrafił znaleźć wyjście z sytuacji. Nawet tej bez wyjścia. A ta obecna wydawała się być Maxiemu właśnie taka.
                Kilkanaście minut później obydwoje siedzieli na granatowej kanapie w pokoju chłopaka. Początkowo nie odzywali się do siebie. Leon czekał na kolejne informacje. Nie mógł rozwiązać problemu, jeśli dokładnie go nie poznał.
 - Powiedziałem jej, że ją kocham. – oznajmił z kamienną twarzą.
 - Powiedziała nie? – Leon od razu zorientował się co się stało. Maxi długo milczał.
Dlaczego? – zdecydowanie zbyt często zadawał sobie to pytanie. Czasem wolał aby to słowo po prostu nie istniało.
                Nie rozmawiali długo. Leon był bardzo konkretny. W kilku zdaniach potrafił przedstawić cały plan działania. Dodatkowo, Maxi za każdym razem wiedział co ma na myśli. Leon musiał być prawdziwym cudotwórcą.

                Kolejną jego cechą było szybkie przekonywanie innych do swoich racji. Z tego powodu Maxi nie miał za wiele do gadania w sprawie ich wspaniałego planu. Chociaż, czytając tę historię możemy śmiało stwierdzić, że ta garstka ludzi nie jest najlepsza w realizowaniu ich. Trzeba jednak przyznać jedno. Zbliżają ludzi. 



                Leżała na tapczanie w salonie i zajadała już drugie opakowanie ciastek korzennych. Blondynka najwyraźniej zaraziła ją miłością do nich. Na ekranie telewizora widniała kłócąca się para. Francesca nie skupiała się na filmie. Właściwie, urządzenie było włączony tylko dlatego, że dziewczyna nie zniosłaby ciszy w mieszkaniu.
                Kiedy w opakowaniu pozostały już tylko okruszki, postanowiła sprawdzić czy w kuchni nie uchowała się inna paczka. W drodze do pomieszczenia, usłyszała dzwonek do drzwi. Na szczęście po powrocie ze szkoły nie przebrała się w domowe ubrania więc nie musiała w pośpiechu doprowadzać się do porządku.
                Zobaczyła przed sobą uśmiechniętego Lucasa, który nerwowo drapał się w tył szyi.
No tak, obiecał, że przyjdzie. – przypomniała sobie słowa chłopaka. Ruchem ręki zaprosiła chłopaka do środka i poprosiła aby usiadł w kuchni. Sama uprzątnęła bałagan w dużym pokoju.
 - Jak mnie tu znalazłeś? – zapytała. Nie sądziła, że Lucas dowie się gdzie aktualnie mieszka.
 - Właściwie, to spotkałem wczoraj jedną z twoich koleżanek i przy okazji poprosiłem o twój adres.
 - Tak po prostu ci go dała? – zdziwiła się. Dziewczyny były bardzo sceptycznie nie nastawione do chłopaka.
 - Właściwie, - zaczął tak samo, co zwróciło uwagę brunetki – to musiałem o dnie prosić przez dłuższy czas, ale wreszcie osiągnąłem cel. – wyjaśnił. Dziewczyna uśmiechnęła się i postanowiła, że później dowie się od przyjaciółek, jak przebiegło wspomniane spotkanie.
 - Miałabyś może ochotę na spacer? – zaproponował, a Francesca ochoczo pokiwała głową.
                Wyszli. Obydwoje byli dość gadatliwymi osobami więc nie miele problemów ze znalezieniem wspólnych tematów. Wieczór wydawał się wręcz idealny. Nawet pogoda im sprzyjała. Bezchmurne niebo pozwalało mi dostrzec gwiazdy stopniowo pojawiające się na ciemniejącym niebie.
                Usiedli na ławce. Nogi zaczynały boleć ich od ciągłego chodzenia. Spacerowali już ponad godzinę. Francesce było zimno, więc zgodziła się, aby chłopak objął ją ramieniem. W pewnym momencie znaleźli się niebezpiecznie blisko. Ich usta przybliżały się do siebie. Wreszcie, nie było już żadnej odległości między nimi.



                Ta lekcja wydawała się zupełnie podobna do wszystkich pozostałych. Angie tłumaczyła coś stojąc na środku, a wszyscy wydawali się być zainteresowani tym co mówi. Violetta jak zawsze zajmowała miejsce najbliżej nauczycielki, a na krześle obok siedziała Iva. Naty. Ludmiła i Francesca znajdowały się w kącie Sali i zawzięcie próbowały udoskonalić piosenkę, którą nie dawno pokazała im Hiszpanka. Federico był nieobecny. Wtorkowe poranki zawsze spędza w szpitalu.
                Jednak Ludmiła znała ich wszystkich zbyt dobrze. Przejrzała na wylot nawet tych, których nienawidziła. Dzięki temu zauważyła w klasie wiele rzeczy, które nie zgadzały się z rzeczywistością jaką znała.
                Leon i Violetta ani razu nie chwycili się tego dnia za ręce. Za to Camila i Diego od rana nie wypuszczali swoich dłoni z uścisku. Natalia i Maxi zachowywali się w swoim towarzystwie dziwniej niż zwykle, a Francesca sprawiała wrażenie myślącej o niebieskich migdałach. Ludmiła żałowała, że nie zdążyły jeszcze porozmawiać o Lucasie.
                Przemowę Angie przerwał głośny skrzyp. Wszyscy wiedzieli, że jedyną rzeczą w tym pomieszczeniu wydającą takie dźwięki są stare drzwi. Wszyscy dostrzegli stojącego w nich Federico. Tak, stojącego. Nie siedział na wózku. Podpierał się kulami. Natalia i Francesca wystrzeliły niczym z armaty aby przytulić przyjaciela. Reszta klasy podążyła za nimi. Atmosfera zmieniła się na znacznie przyjemniejszą. Wszyscy gratulowali Federico.
                Ludmiła czuła się od stóp do głów wypełniona szczęściem. Czekała na ten moment od bardzo dawna. Wierzyła, że Federico ma jeszcze szanse. Chyba nawet bardziej niż on sam.
                Pomimo tego wszystkiego jako jedyna siedziała na swoim miejscu. Nie chciała z nim teraz rozmawiać. Uwielbiała te momenty kiedy byli tylko we dwoje i rozmawiali, a ich dialog był porównywalny to tych z najpiękniejszych powieści. Nie chciała sobie odbierać jednego z nich.
                Po kilkunastu minutach wszyscy usiedli na krzesłach. Jednak dziewczyny nie wróciły na poprzednie siedzenia. Znalazły nowe miejsca obok Federico, który zostało otoczony przez innych uczniów.
                Podczas kolejnych minut lekcji rozmawiano tylko o Włochu. Jednak on zdawał się nie słuchać. Przez cały czas wpatrywał się w Ludmiłę, która tylko od czasu do czasu odpowiadała na to spojrzenie. Miała wrażenie, że w jego oczach zapisane jest pytanie „Dlaczego się nie przyłączysz?”, ale on nie mogła odpowiedzieć. Nie opanowała jeszcze komunikacji z nim bez słów.
               Wreszcie Angie ogłosiła koniec lekcji. Ludmiła była chyba jedyną osobą, która nie mogła doczekać się tej chwili. Nienawidziła tego wrażenia, że jest obserwowana.
                 Wyszła z klasy ostatnia. Miała nadzieję, że Federico znajduje się już w innej części korytarza. Jednak chłopak czekał na nią przed drzwiami. Przełknęła ślinę i spojrzała w oczy szatyna. Znowu zachwyciła się ich niesamowitym kolorem.
 - Dziękuję. – usłyszała, co zupełnie zbiło ją z tropu. Nie rozumiała za co Fede mógłby być jej wdzięczny.
 - Za to, że we mnie wierzyłaś. – dodał widząc jej zakłopotanie. Ona znowu nie miała pojęcia jak powinna zareagować.
 - Nie ma za co. – wyjąkała z czystej grzeczności.
                Udało jej się odejść. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. Podobało jej się to co zdarzyło się przez chwilą. To była jednak z tych rozmów.


Ostatnio piszę zdecydowanie za dużo. Pewnie jest to spowodowane tym, że chce jak najszybciej dotrzeć to wspaniałego epilogu i poznać waszą opinię na jego temat. Tak, epilog już prawie gotowy. Przewiduję, że rozdział 20 będzie ostatnim. Później, działalność rozpocznie nowy blog o niejakiej Rose i naszym Diego. :-)

A

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział piętnasty: Tajemnice zbliżają ludzi


                Uwielbiał te momenty, kiedy leżąc na łóżku z gitarą w rękach, zapominał o wszystkim. Nie komponował wtedy. Nie grał starych piosenek. Wygrywał przypadkową melodię, która wylatywała z jego głowy równie szybko jak się tam znalazła.
                Problem w tym, że to nie była jedna z tych chwili. Co prawda w lewej dłoni trzymał instrument i co chwilę coś na nim przygrywał, ale nie potrafił zapomnieć o tym co dzieje się w jego życiu. Za dużo myślał.
                Jeszcze do nie dawna wszystko wydawało mu się idealne. Można by wymieniać dziesiątki rzeczy z jego życia, które były porównywalne do tych z bajek. Znalazł się nawet czarny charakter, który, jak wszyscy wiemy, jest obowiązkową częścią każdej bajki.
                Nagle, coś zaczęło się kruszyć. Zdaniem Leona ten proces miał swój początek w rozstaniu Camili i Andresa, ale rzeczywistość była inna. Violetta zawiniła. Zaczęła niszczyć wszystko krok po kroku i bez względu na to jak wiele szkód wyrządziła, zawsze najgorsze będzie to, że tak długo nikt się nie domyślił. Nadal nie wszyscy wiedzą.
                Podniósł się z łóżka i podszedł do półki ze zdjęciem przedstawiającym jego i Violettę. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Zresztą tacy byli. Teraz, kiedy Violetta zaczął spędzać z Leonem mniej czasu, ich miłość zdaje się wyparowywać. Chłopak długo zastanawiał się co się dzieje. Jego dziewczyna nigdy taka nie była. Wcześniej nawet przez myśl mu nie przeszło, że Violetta mogłaby spotykać się z kimś innym, ale te ciągle zniknięcia i brak wymówek sprawiły, że taka opcja pojawiła się w jego głowie.
                Poczuł wstrząs w kieszeni spodni. Szybko sprawdził, że to Maxi chce się z nim spotkać. We wiadomości wspomniał, że potrzebuje bardzo ważnej rady w dziedzinie, w której Leon jest mistrzem.
~Natalia.~ pomyślała jego niezawodny instynkt podpowiedział mu, że Maxi znów palnął coś głupiego i teraz będzie potrzebował pomocy, aby wszystko wróciło do normy. Chociaż, normą był stan, w którym Natalia i Maxi panicznie bali się do siebie odezwać. Może nie warto do tego wracać.



                Chciała być w swoim życiu trochę bardziej oryginalna. Postanowiła sobie, że nie będzie wzorować się na tym co robią, myślą czy głoszą inni. Zapragnęła żyć takim życiem, którego jeszcze nie było.
                W dzisiejszym świecie mało kto słucha głosu serca. Wszyscy przejmują się zdaniem innych. Dla wielu ludzi najważniejsze jest to co pomyśli otoczenie.
                Znajomi Ivy zaczęli sądzić ją za popełnione czyny. Większość zwyczajnie znienawidziła dziewczyny. Chociaż walcząc o Andresa postępowała według swojej starej zasady, konsekwencje bolały jak jeszcze nigdy.
                Dziewczyna postanowiła przeanalizować relacje ze wszystkimi ze Studio. Marzyła, aby przekonać się, że nie wszyscy uważają ją za największe zło. Jednak po dłuższej chwili zrezygnowała. Jedyną osobą, która przychodziła jej do głowy był Andres. Jemu nie miała nic do zarzucenia.
                Chwyciła telefon w celu zaproszenia do chłopaka do siebie. Odczuwała ogromną potrzebę przytulenia go. Zamiast tego, jej palec wybrał numer Camili. Podświadomość podpowiadała jej, że nie powinna z nią rozmawiać, ale ogromne wyrzuty sumienia nie pozwalały podjąć innej decyzji. Czuła, że jeśli przeprosi dziewczynę i wytłumaczy swoje zachowanie, ta przebaczy jej, a Iva z tego powodu poczuje się lepiej.
                Przez moment miała wrażenie jakby jej kciuk zbuntował się przeciwko reszcie jej ciała. Wystukiwał zupełnie nie chciane słowa, litery, które układały się w całość przerażającą ją jeszcze bardziej. Nawet jeśli przycisk wyślij wydawał się przyjazny. 
 - Musimy porozmawiać. - odbiło się echem po pokoju. 


            Ciągle nie mogła uwierzyć, że Lucas siedzi tuż obok niej. Bez słowa wymieniali się uśmiechami i chyba próbowali zrozumieć co tak naprawdę stało się przed momentem. Jedno było pewne. Obydwoje czekali, aż ta druga osoba się odezwie.
 - Co cię tu sprowadza? – rozpoczęła dziewczyna. Zawsze była odważniejsza.
 - Kocham to miasto. Odcięcie się od niego na dłuższą metę nie wypaliło. – wytłumaczył i zaczął przyglądać się widokom za oknem w pokoju Włoszki.
 - Zamierzasz zostać na dłużej? – ciągle pytała. Nie potrafiła nic z niego wyczytać. To dziwne. Kiedyś przychodziło jej to z łatwością.
 - Nie wiem. Życie pokaże. – odpowiedział i podniósł się aby podejść bliżej szyby.
            Gwizdnięcie telefonu Francesci przerwało rozmowę. Ta szybko sprawdziła treść nowej wiadomości. Dowiedziała się, że Federico zarządza spotkanie paczki i wszyscy mają jak najszybciej stawić się w jego domu. Nie ucieszyła się z tej informacji. Pragnęła spędzić jeszcze chwilę czasu z Lucasem.
            Wtedy w jej głowie zrodził się wspaniały pomysł. Stwierdziła, że zabierze chłopaka ze sobą i przedstawi przyjaciołom.
 - Idziemy gdzieś. – oznajmiła i podniosła się z miejsca. Lucas zawtórował jej. Już po chwili obydwoje znajdowali się na jednej z najbardziej zatłoczonych ulic w Buenos Aires. Szli dosyć szybko. Właściwie Włoszka prawie biegła, a chłopak próbował dorównać jej prędkością.
 - Mogę wiedzieć jaki jest cel naszej wyprawy? – zapytał i złapał dziewczynę za nadgarstek, zatrzymując ją.
 - Przyjaciele mnie potrzebują. – wyjaśniła i ponownie przyśpieszyła. 
                Kilkanaście minut później dotarli do domu Włocha. Francesca szybko wcisnęła biały przycisk i przestąpiła z nogi na nogę oczekując chłopaka. Wreszcie drzwi się otworzyły. Oczom Fran ukazał się Federico. Ale nie taki jakiego się spodziewała. Miał podkrążone oczy, czerwone policzki, a na twarzy brakowało uśmiechu, którym zawsze wszystkich rozweselał. Dziewczyna od razu domyśliła się, że płakał.
                Włoch czule przywitał się z przyjaciółką i podał dłoń nieznajomemu. Po wejściu, Francesca zauważyła Ludmiłę i Natalie siedzące na kanapie. Nie zdziwiło jej to. Obydwie mieszkały zdecydowanie bliżej Federico niż ona. Szybko do nich dołączyła, a Fede i Lucas zajęli miejsca na fotelach.
 - Przedstawisz kolegę? – zapytała Natalia i posłała słodki uśmiech w stronę Lucasa.
                Francesca szybko wymieniła wszystkie imiona i wyjaśniła, że Lucas jest jej dawnym znajomym. Nie chciała zagłębiać się w ten temat. Wolała dowiedzieć się co jest powodem spotkania.
 - Fede, powiesz, co było aż tak ważne, że nie mogło poczekać do jutra? – zapytała. Nigdy wcześniej nie widziała chłopaka w podobnym stanie, więc wiedziała, że to coś ważnego.
 - Nie sądzę, że powinniśmy rozmawiać o tym w jego towarzystwie. – przyznał i wskazał na Lucasa. Nie brzmiało to najkulturalniej, ale w obecnej sytuacji wszyscy byli gotowi mu to wybaczyć.
                Nastąpiła chwila ciszy. Wreszcie Francesca wstała, podeszła do chłopaka, szepnęła mu coś do ucha, a ten wyszedł nie żegnając się z nikim innym. Wydawał się obrażony z powodu słów wypowiedzianych wcześniej przez Federico.
                Dziewczyny marzyły, aby natychmiast dowiedzieć się wszystkich szczegółów na temat znajomego Fran, ale widziały w jakim stanie był Włoch. Lucas musiał poczekać.
 - Będę miał rodzeństwo. – oznajmił nie czekając aż dziewczyny poproszą go o to ponownie.
- Nie widzę w tym nic złego. – wypowiedziała Natalia i uśmiechnęła się delikatnie. Ludmiła i Federico wymienili się spojrzeniami.
 - Przyrodnie rodzeństwo. – dokończył. Francesca zmarszczyła brwi, a buzia Hiszpanki otworzyła się szeroko.
                To był ten moment. Wreszcie był gotów opowiedzieć im wszystko.

Nie zwracajcie uwagi na wcięcia. One żyją własnym życiem. 
Powoli zaczynam tracić wiarę w to opowiadanie. Mogę wam tylko podpowiedzieć, że w mojej głowie już tworzy się obraz nowej historii, a to opowiadanie zbliża się ku końcowi. Mam małe wrażenie, że poszczególne fragmenty nie składają się w całość. Osobno, są w porządku, ale jest w nich coś co ciągle mnie drażni. Tylko nie wiem jeszcze co. :-P 

A

niedziela, 7 grudnia 2014

Bardzo ważna prośba!

Witam. Na początku chciałam przeprosić za wszelkie błędy i literówki - piszę z telefonu. 
Przed chwilą przeglądałam moje stare posty i doszłam do smutnego wniosku, że ostatnim rozdziałem z dużą ilością komentarzy był numer 7. Zastanawiałam sie przez moment - co się stało? Wydaje mi sie, że piszę tak samo, a może i nawet lepiej. Obserwatorów ciągle przybywa. Jedynym problemem jest brak komentarzy. Z tego powodu chciałam was bardzo poprosić o napisanie pod tą notką co nie podoba was się w moim blogu. Postaram się to zmienić :-) Zachęcam was również do komentowania poprzedniego rozdziału! 
A

Rozdział czternasty: Wyznania



      Z nikim nie rozmawiała. Odkąd weszła do klasy nie odezwała się nawet słowem. Zignorowała pytanie Natalii, nie zwracała uwagi na przenikliwy głos Federico. Miała gdzieś, że cała szkoła widzi ją płaczącą. Potrzebowała tego. Pokazała wszystkim cząstkę siebie. 
     Nie chciała opuszczać zajęć, ale Pablo poprosił aby wyszła i uspokoiła się. Nie miała siły na kolejne kłótnie, więc zgodziła się. Przechodząc przez próg sali usłyszała tylko ciche Czy ja też mógłbym wyjść? i od razu pożałowała, że przystanęła na propozycje nauczyciela. 
     Usiadła na jednych z puf ustawionych przy szatniach. Poczuła, że Federico podąża za nią, ale postanowiła nie zwracać na to uwagi. 
 - Możesz mi powiedzieć wszystko. - usłyszała i podniosła powieki pomimo postanowienia, że nie będzie go tego dnia oglądać. 
 - Wątpię. - odpowiedziała zdawkowo i ponownie zamknęła oczy. 
 - Jestem pewien, że pomogę. 
 - Nie zrozumiesz. 
 - Spróbuję, jeśli tylko dasz mi szanse. - przekonywał. Spojrzał prosto w jej oczy i chwycił lewą dłoń. 
 - Dla mojego taty nigdy nie będę wspaniała. - okazała się nie być nieugięta. 
 - To nie możliwe. Każdy rodzic uważa swoje dziecko za najwspanialsze na świecie. - stwierdził i posłał w stronę Ludmiły słodki uśmiech. 
 - Kilka dni temu powiedziałam ci dokładnie to samo, ale ty zaprzeczyłeś. - wypomniała mu, a w efekcie Fede przez moment wahał się co powinien powiedzieć. 
 - Moja mama nie jest jak każdy rodzic. - wyjaśnił. 
 - Mój tata też nie. 
     Zapadła cisza. Ludmiła poczuła się lepiej. Rozmowa z chłopakiem przyniosła jej ulgę. Nawet jeśli nie wyniosła z niej nic konkretnego, była szczęśliwsza. 
 - Powinniśmy już wracać. - oznajmił, ruszył w stronę klasy, a blondynka podążyła za nim. Nie odczekała chwili, tak jak to postępowała zwykle. Nie wstydziła się już tej przyjaźni. Wreszcie poczuła, że nie ma do tego powodów.


     Stchórzyła. Znowu. Głupi brak odwagi zniszczył wszystko. Pragnęła wykrzyczeć całemu światu, że Maxi jest dla niej ogromnie ważny, ale była przekonana, że po tym jak go odrzuciła nie będzie chciał z nią nawet rozmawiać. 
     Życie byłoby o wiele łatwiejsze gdybyśmy zawsze znali prawdę. Nie dochodziłoby do tak wielu niepotrzebnych nieporozumień, a co najważniejsze, ludzie nie raniliby się tak często. Bo kłamstwo może wyrządzić ogromną krzywdę. 
     Przez chwilę obserwowała jeszcze uczniów Studio. Iva i Andres byli razem pomimo wszystkich przeciwności losu. Nie pochwalał sposobu w jaki potraktowali Camilę, ale mimo to żałowała, że sama nie jest tak zdeterminowana. Spojrzała też na Ludmiłę i Federico, którzy dyskutowali o czymś w kącie. Cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki, ale marzyła aby znaleźć się na jej miejscu. Nawet pozycja Francesci, która nadal nie rozmawiała z Marco wydawała się jej atrakcyjniejsza niż bycie takim tchórzem jak ona. Nawet Maxi odważył się wreszcie powiedzieć jej o swoich uczuciach. To pozbawiało jej jakichkolwiek przeciwników w rywalizacji o tytuł największego tchórza Studio, kraju, a może nawet świata.


     Po raz kolejny nie potrafili dojść do porozumienia. Wymieniali się obelgami i przypominali największe życiowe porażki, błędy. Ale to i tak było lepsze od tego milczenia, którym obdarowywali siebie od samego rana. Szkoda tylko, że pierwszymi słowami Fran wypowiedzianymi w stronę Marco było Wytłumacz mi co w Violettcie jest takiego niezwykłego?
     Tak rozpętała się jedna z większych wojen w historii Studio. Włoszka właśnie próbowała wytłumaczyć mu jak bardzo myli się co do Violetty, a Marco uporczywie tłumaczy, że on nie ma nic w tej sytuacji do powiedzenia, że to jego życie i nie ma najmniejszego prawa się do niego mieszać. Jednak Francesca nie ustępowała. Można nawet stwierdzić, że nie chciała kończyć tej kłótni. Wiedziała, że Marco nie odezwie się do niej ponownie zbyt szybko. 
 - Marco, proszę cię, daj sobie pomóc! - wołała rozpaczliwie. 
 - Dlaczego tak bardzo chcesz cokolwiek dla mnie robić? - zapytał krzycząc jeszcze głośniej niż dziewczyna. Powoli w sali zaczęli zbierać się inni uczniowie Studio. Większość z nich chciała zwyczajnie dowiedzieć się czegoś o nowej sensacji, ale znalazły się tam też takie osoby jak Ludmiła, Diego czy Natalia, którzy naprawdę przejmowali się losem dwójki. 
 - Jesteś moim przyjacielem! Nie chce żebyś zmarnował sobie życia. - tłumaczyła chociaż gdzieś tam, podświadomie pragnęła wyznać, ze troszczy się o niego z zupełnie innego powodu. 
 - Jeśli uważasz się z moją przyjaciółkę, powinnaś zrozumieć, że wszystko co robię jest przemyślane i niczego nie żałuje. - kłamał. Miał do siebie okropny żal, że rozpoczął cokolwiek z Violettą, ale wiedział, że gdyby przyznał się do tego, Fran nie dałaby mu spokoju. 
 - Skoro uważasz, że to co zrobiłeś nie było błędem to chyba naprawdę nie mam jak ci pomóc. - podsumowała i zdenerwowana wyszła z sali, przedzierając się przez tłum. 
     Przed rozmową miała jeszcze nadzieję, że Marco zdaje sobie sprawę z popełnionego błędu i wszystko da się jeszcze naprawić. Bardzo chciała się z nim pogodzić. Tęskniła za czasami kiedy byli po prostu przyjaciółmi. Żałowała, że dowiedziała się o jego związku z Violettą. Kiedy uważała dziewczynę za idealną, wszystko było łatwiejsze. 
 - Francesca! - usłyszała za sobą. Przez moment miała nadzieje, że to Marco, ale szybko zdała sobie sprawę, że to nie jego głos. Ten wydawał jej się jakiś nieznajomy. Nie, to złe określenie. Pamiętała ten dźwięk. Nie mogła tylko przypomnieć sobie gdzie już go słyszała. Pozostało tylko się odwrócić. 
     Jej oczom ukazał się właśnie ten chłopak. Tak bardzo za nim tęskniła! Pragnęła mocno się do niego przytulić, ale coś nie pozwalało jej ruszyć się z miejsca. Nie widziała już w nim tej samej osoby. Nie potrafiła dostrzec tego błysku w oku. A z jego twarzy znikł uśmiech, po którym zawsze go rozpoznawała. 


     Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Nie potrafiła pojąć, dlaczego całe życie jej przyjaciół opiera się na kłamstwie. Nie była w stanie wskazać jednej bliskiej osoby, która nie skrzywdziła się w ostatnim czasie. Ogłoszono miesiąc ranienia ludzi?
     Bardzo chciała zobaczyć teraz Violettę. Marzyła o wykrzyczeniu jej prosto w twarz, co sądzi o jej zachowaniu. Pragnęła zadać Marco bolesny cios w policzek, za to jak wielką przykrość sprawił Francesce. Chciała nawet nakrzyczeć na Włoszkę, ponieważ ta trzymała wszystko w tajemnicy przez tak długi czas. 
     Próbowała powstrzymać się od płaczu. Czuła, że Violetta tego właśnie chce. Camila miała teraz zwyczajną, ludzką potrzebę przytulenia kogoś, kogokolwiek. Od razu pomyślała o Diego. 
     Zapukała. Chwilę potem drzwi się otworzyły, a przed oczami stanęła jej Natalia. Jednak kiedy ta tylko spostrzegła rudowłosą, wiedziała, że przyszła do brata, więc zawołała go. 
     Natychmiast poczuła go przy sobie. W końcu tylko on doskonale wiedział kiedy Camila potrzebuje uścisku. Nie pytał nawet o powód jej zmartwień. Pocieszyłby ją nawet gdyby martwiła się złamanym paznokciem. 
     - Musimy poważnie porozmawiać. - wypowiedział słowa, których Camila bała się najbardziej. Nie chciała nic mówić. Po chwili milczenia, chłopak powtórzył zdanie. 
     Więc, opowiedziała mu o przypuszczeniach Francesci. Mieszałą płacz z ogromnym zdenerwowaniem i pragnęła aby Diego wyjaśnił jej na czym polega problem. Jednak on wciąż milczał. Zawiesił wzrok na dziewczynie zupełnie jakby chciał przeniknąć do jej umysłu i przekazać coś bez użycia słów. 
     Wtedy do niej dotarło. On miał na myśli coś zupełnie innego. Nawet jeśli doskonale wiedział jaka jest prawda, miała mu to powiedzieć teraz, prosto w twarz. Tylko wtedy uwierzy. 
 - Kocham cię. 


Przybywam z czternastką. :-) Pod ostatnim rozdziałem komentarz zostawiła tylko jedna osoba. Nie ukrywam, że jest mi z tego powodu przykro, ale nie będę się z tego powodu zamartwiać. Zdaję sobie sprawę, że nie było mnie długo i odbiło się na liczbie moich czytelników, ale jest tu jeszcze ktoś, komu zwyczajnie ostatnio nie chciało się nic pisać. :-) Swoją drogą, jest tu ktoś jeszcze tak bardzo podekscytowany Diego i Francecą jak ja? Chyba mam nową ulubioną parę! 


Recent Posts