Zdenerwowany
czekał na przyjaciela. Pomimo, że Leon nie odpisał na wiadomość, chłopak był
pewny, że przyjdzie. Zawsze mógł na niego liczyć. Jeśli maxi miał jakiekolwiek
problemy związane z Natalią, radził się przyjaciela. On zawsze potrafił znaleźć
wyjście z sytuacji. Nawet tej bez wyjścia. A ta obecna wydawała się być Maxiemu
właśnie taka.
Kilkanaście
minut później obydwoje siedzieli na granatowej kanapie w pokoju chłopaka.
Początkowo nie odzywali się do siebie. Leon czekał na kolejne informacje. Nie
mógł rozwiązać problemu, jeśli dokładnie go nie poznał.
- Powiedziałem jej, że ją kocham. – oznajmił z
kamienną twarzą.
- Powiedziała nie? – Leon od razu zorientował
się co się stało. Maxi długo milczał.
Dlaczego? – zdecydowanie zbyt często zadawał sobie to pytanie.
Czasem wolał aby to słowo po prostu nie istniało.
Nie
rozmawiali długo. Leon był bardzo konkretny. W kilku zdaniach potrafił
przedstawić cały plan działania. Dodatkowo, Maxi za każdym razem wiedział co ma
na myśli. Leon musiał być prawdziwym cudotwórcą.
Kolejną
jego cechą było szybkie przekonywanie innych do swoich racji. Z tego powodu Maxi
nie miał za wiele do gadania w sprawie ich wspaniałego
planu. Chociaż, czytając tę historię możemy śmiało stwierdzić, że ta garstka
ludzi nie jest najlepsza w realizowaniu ich. Trzeba jednak przyznać jedno. Zbliżają
ludzi.
Leżała
na tapczanie w salonie i zajadała już drugie opakowanie ciastek korzennych. Blondynka
najwyraźniej zaraziła ją miłością do nich. Na ekranie telewizora widniała
kłócąca się para. Francesca nie skupiała się na filmie. Właściwie, urządzenie
było włączony tylko dlatego, że dziewczyna nie zniosłaby ciszy w mieszkaniu.
Kiedy
w opakowaniu pozostały już tylko okruszki, postanowiła sprawdzić czy w kuchni
nie uchowała się inna paczka. W drodze do pomieszczenia, usłyszała dzwonek do
drzwi. Na szczęście po powrocie ze szkoły nie przebrała się w domowe ubrania
więc nie musiała w pośpiechu doprowadzać się do porządku.
Zobaczyła
przed sobą uśmiechniętego Lucasa, który nerwowo drapał się w tył szyi.
No tak, obiecał, że przyjdzie. – przypomniała sobie słowa chłopaka.
Ruchem ręki zaprosiła chłopaka do środka i poprosiła aby usiadł w kuchni. Sama
uprzątnęła bałagan w dużym pokoju.
- Jak mnie tu znalazłeś? – zapytała. Nie
sądziła, że Lucas dowie się gdzie aktualnie mieszka.
- Właściwie, to spotkałem wczoraj jedną z
twoich koleżanek i przy okazji poprosiłem o twój adres.
- Tak po prostu ci go dała? – zdziwiła się.
Dziewczyny były bardzo sceptycznie nie nastawione do chłopaka.
- Właściwie, - zaczął tak samo, co zwróciło
uwagę brunetki – to musiałem o dnie prosić przez dłuższy czas, ale wreszcie
osiągnąłem cel. – wyjaśnił. Dziewczyna uśmiechnęła się i postanowiła, że
później dowie się od przyjaciółek, jak przebiegło wspomniane spotkanie.
- Miałabyś może ochotę na spacer? –
zaproponował, a Francesca ochoczo pokiwała głową.
Wyszli.
Obydwoje byli dość gadatliwymi osobami więc nie miele problemów ze znalezieniem
wspólnych tematów. Wieczór wydawał się wręcz idealny. Nawet pogoda im
sprzyjała. Bezchmurne niebo pozwalało mi dostrzec gwiazdy stopniowo pojawiające
się na ciemniejącym niebie.
Usiedli
na ławce. Nogi zaczynały boleć ich od ciągłego chodzenia. Spacerowali już ponad
godzinę. Francesce było zimno, więc zgodziła się, aby chłopak objął ją
ramieniem. W pewnym momencie znaleźli się niebezpiecznie blisko. Ich usta
przybliżały się do siebie. Wreszcie, nie było już żadnej odległości między
nimi.
Ta lekcja wydawała się zupełnie podobna do wszystkich pozostałych. Angie tłumaczyła coś stojąc na środku, a wszyscy wydawali się być zainteresowani tym co mówi. Violetta jak zawsze zajmowała miejsce najbliżej nauczycielki, a na krześle obok siedziała Iva. Naty. Ludmiła i Francesca znajdowały się w kącie Sali i zawzięcie próbowały udoskonalić piosenkę, którą nie dawno pokazała im Hiszpanka. Federico był nieobecny. Wtorkowe poranki zawsze spędza w szpitalu.
Jednak Ludmiła znała ich wszystkich zbyt dobrze. Przejrzała na wylot nawet tych, których nienawidziła. Dzięki temu zauważyła w klasie wiele rzeczy, które nie zgadzały się z rzeczywistością jaką znała.
Leon i Violetta ani razu nie chwycili się tego dnia za ręce. Za to Camila i Diego od rana nie wypuszczali swoich dłoni z uścisku. Natalia i Maxi zachowywali się w swoim towarzystwie dziwniej niż zwykle, a Francesca sprawiała wrażenie myślącej o niebieskich migdałach. Ludmiła żałowała, że nie zdążyły jeszcze porozmawiać o Lucasie.
Przemowę Angie przerwał głośny skrzyp. Wszyscy wiedzieli, że jedyną rzeczą w tym pomieszczeniu wydającą takie dźwięki są stare drzwi. Wszyscy dostrzegli stojącego w nich Federico. Tak, stojącego. Nie siedział na wózku. Podpierał się kulami. Natalia i Francesca wystrzeliły niczym z armaty aby przytulić przyjaciela. Reszta klasy podążyła za nimi. Atmosfera zmieniła się na znacznie przyjemniejszą. Wszyscy gratulowali Federico.
Ludmiła czuła się od stóp do głów wypełniona szczęściem. Czekała na ten moment od bardzo dawna. Wierzyła, że Federico ma jeszcze szanse. Chyba nawet bardziej niż on sam.
Pomimo tego wszystkiego jako jedyna siedziała na swoim miejscu. Nie chciała z nim teraz rozmawiać. Uwielbiała te momenty kiedy byli tylko we dwoje i rozmawiali, a ich dialog był porównywalny to tych z najpiękniejszych powieści. Nie chciała sobie odbierać jednego z nich.
Po kilkunastu minutach wszyscy usiedli na krzesłach. Jednak dziewczyny nie wróciły na poprzednie siedzenia. Znalazły nowe miejsca obok Federico, który zostało otoczony przez innych uczniów.
Podczas kolejnych minut lekcji rozmawiano tylko o Włochu. Jednak on zdawał się nie słuchać. Przez cały czas wpatrywał się w Ludmiłę, która tylko od czasu do czasu odpowiadała na to spojrzenie. Miała wrażenie, że w jego oczach zapisane jest pytanie „Dlaczego się nie przyłączysz?”, ale on nie mogła odpowiedzieć. Nie opanowała jeszcze komunikacji z nim bez słów.
Wreszcie Angie ogłosiła koniec lekcji. Ludmiła była chyba jedyną osobą, która nie mogła doczekać się tej chwili. Nienawidziła tego wrażenia, że jest obserwowana.
Wyszła z klasy ostatnia. Miała nadzieję, że Federico znajduje się już w innej części korytarza. Jednak chłopak czekał na nią przed drzwiami. Przełknęła ślinę i spojrzała w oczy szatyna. Znowu zachwyciła się ich niesamowitym kolorem.
- Dziękuję. – usłyszała, co zupełnie zbiło ją z tropu. Nie rozumiała za co Fede mógłby być jej wdzięczny.
- Za to, że we mnie wierzyłaś. – dodał widząc jej zakłopotanie. Ona znowu nie miała pojęcia jak powinna zareagować.
- Nie ma za co. – wyjąkała z czystej grzeczności.
Udało jej się odejść. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. Podobało jej się to co zdarzyło się przez chwilą. To była jednak z tych rozmów.
Ostatnio piszę zdecydowanie za dużo. Pewnie jest to spowodowane tym, że chce jak najszybciej dotrzeć to wspaniałego epilogu i poznać waszą opinię na jego temat. Tak, epilog już prawie gotowy. Przewiduję, że rozdział 20 będzie ostatnim. Później, działalność rozpocznie nowy blog o niejakiej Rose i naszym Diego. :-)
A
Znowu coś nowego? Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy. Jedynym minusem tej sytuacji jest szybko zbliżający się epilog, oznaczający koniec historii, z którą się, no... związałam. Ale - będzie nowa, więc po chwili mój humor automatycznie wraca. Dziwne? Być może, ale ja taka właśnie jestem. Dobra, teraz odnośnie rozdziały: podoba mi się wątek przyjaźni Leona i Maxi'ego. Uroczy. Świetnie opisałaś ich relację, to, jak wzajemnie sobie pomagają. I... Ludmi i Fede. Nie przepadam za tą parą, ale tutaj jest fajna. Wiem, sama nienawidzę tego słowa, ale nie mam czym go zastąpić. Jesteś świetna, pamiętaj.
OdpowiedzUsuńKochanie, nie zajmę miejsca, bo wiem, że nie wrócę. Wybacz mi, że tak rzadko u Ciebie bywam. Rozdział jest świetny, bardzo mi się podoba i nie mogę uwierzyć, że wkrótce pożegnamy się z tą historią. Jeszcze niedawno Ludmiła nie miała nikogo, a ty doprowadziłaś nas aż tu, by pokazać jej zmianę. Zaintrygował mnie wątek przyjaźni męskiej. Co też oni planują? ^.^
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię Mocno <3
Zostałaś nominowana do LBA przeze mnie <3
OdpowiedzUsuńhttp://ratujmojeserce.blogspot.com/2014/12/kolejne-lba.html?m=1
Hej, słoneczko.
OdpowiedzUsuńPóźno tu jestem - ale moje drugie imię to Zawsze i Wszędzie Spóźniona, rozumiesz. Czytam Twojego bloga już dłuuugooo, ale dopiero teraz piszę ten nieszczęsny komentarz.
Podoba mi się to, jak piszesz. Z takim uczuciem, wiesz, co chcesz przekazać i robisz to w tak baśniowy sposób, że mdleję z zachwytu. Pięknie operujesz słowami, cudownie opisujesz przeżycia i emocje postaci. Trudno się nie zakochać - magiczna opowieść.
Smutno, że powoli dobiega końca - ale będzie następna, to mnie pociesza.
Życzę Ci dużo, dużo weny. <3
Pozdrawiam cieplutko. :)
Cudo :-***
OdpowiedzUsuń