Zrezygnowana usiadła na brązowej kanapie. Nigdy nie czuła się tak... dziwnie? Wcześniej nikt jej nie odrzucił. Chociaż tak na dobrą sprawę, teraz też się to nie stało. Ale podświadomie czuła, że go traci. Te wszystkie sny, zwidy, halucynacje, dzisiejsza kolacja składały się na sensowną całość. To była Iva. Na pewno. Mimo tego Cami nadal nie chciała wierzyć, że przyjaciółka mogła skrzywdzić ją aż tak bardzo.
Teraz potrzebowała tylko jego. Zdecydowanie najważniejszego mężczyzny w swoim życiu. Teraz wiedziała, że tylko jemu może w pełni ufać.
Jak na zawołanie stawił się przy niej. Bez trudu otworzył drzwi, których w pośpiechu zapomniała zamknąć. Objął ją i pozwolił wytrzeć łzy w ramię. Pocieszył czułym słowem.
- Wyglądasz ślicznie. - wyszeptał i spojrzał prosto w oczy dziewczyny. - Nawet z tym rozmazanym makijażem. - uśmiechnął się delikatnie i chwycił za dłoń. Roześmiała się.
Ich twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko. Czuli na sobie swoje oddechy. Nosy ocierały o siebie nawzajem. Ale teraz już nic się nie liczyło.
Ten pocałunek był taki niewinny. Niespodziewany i delikatny. Ale obydwoje własnie o tym marzyli. Nawet gdyby mieli zapomnieć, to najpiękniejsze w ich życiu.
Wpadła do domu i od razu wbiegła na górę, do swojego pokoju. Nawet nie przywitała się z gosposią. Chwyciła komputer, włączyła go i zalogowała się na jeden z popularnych komunikatorów. Wiedziała, że czekają tam na nią wiadomości od chłopaków.
Pierwsza była od Leona. Tłumaczy, że bardzo chciałby się spotkać jutro po szkole, ale nie może stawić się osobiście, aby ją zaprosić. Szatynka szybko przeanalizowała w głowie czy nie jest umówiona w tym terminie z nikim innym i odpisała. Oczywiście potwierdzając swoje przyjście.
Po zignorowaniu kilka reklam i innego rodzaju spamu dostrzegła informacje od Marco.
Wpadła do domu i od razu wbiegła na górę, do swojego pokoju. Nawet nie przywitała się z gosposią. Chwyciła komputer, włączyła go i zalogowała się na jeden z popularnych komunikatorów. Wiedziała, że czekają tam na nią wiadomości od chłopaków.
Pierwsza była od Leona. Tłumaczy, że bardzo chciałby się spotkać jutro po szkole, ale nie może stawić się osobiście, aby ją zaprosić. Szatynka szybko przeanalizowała w głowie czy nie jest umówiona w tym terminie z nikim innym i odpisała. Oczywiście potwierdzając swoje przyjście.
Po zignorowaniu kilka reklam i innego rodzaju spamu dostrzegła informacje od Marco.
Musimy porozmawiać.
Jutro przed lekcją z Angie, w sali śpiewu.
Przeanalizowała jego wypowiedź. Długo zastanawiała się co może być aż tak ważne. Przecież już dawno wytłumaczyła mu, że nie może zerwać z Leonem. Dla dobra swojej reputacji. A może on po raz kolejny będzie chciał ją do tego przekonać?
Dziewczyna położyła się na łóżku. Nie przebierała nawet ubrań. Zwyczajnie uznała, że sen będzie najlepszym i zarazem najprostszym rozwiązaniem, aby przestać myśleć o spotkaniu z Marco.
Nikt nawet nie przypuszczał, że zwykła para butów może przyprawić o tyle problemów. No bo przecież nie mogła ich zatrzymać. Ale z drugiej strony, nie potrafiła oddać.
Bała się spotkania z Ludmiłą. I nawet stojąc tuż przed jej drzwiami, wahała się czy zadzwonić. Przecież reakcji blondynki nigdy nie można było przewidzieć. Ale odważyła się.
Czas pomiędzy dzwonkiem, a otwarciem drzwi, dłużył się niemiłosiernie. Wreszcie przed Hiszpanką stanęła dziewczyna. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Miała na sobie luźny, szary sweter, a włosy były trochę w nieładzie.
- Jak dobrze, że jesteś! - zawołała i wciągnęła przyjaciółkę do pomieszczenia. Natalię zdziwiło zachowanie Ludmiły, ale postanowiła o to nie pytać.
- Posłuchaj, w sprawie tych butów... - czuła jednak, że tą nieścisłość musi wyjaśnić.
- Butów? Jakich butów? - dała sobie chwilę na zastanowienie. - Aaaa! To nasz na myśli. Możesz jej wziąć. Nie zależy mi na nich. Teraz mam większe zmartwienia.
I opowiedziała jej o całej sprawie z Francescą. Podzieliła się swoimi przemyśleniami, podejrzeniami i pomysłami. Później przeszłą do Federcio. Oczekiwała porady. Za każdym razem kiedy sama nie potrafiła sobie z czymś poradzić, Naty przychodziła z pomocą. I wzajemnie. Obydwie chciały na swój własny, pokręcony i może nie zawsze do końca słuszny sposób chciały chronić siebie nawzajem.
Siedzieli naprzeciwko siebie w zupełnej ciszy. Obydwoje bali się wydać z siebie nawet najcichszy dźwięk. Nie mieli pojęcia jak powinni zacząć rozmowę i czy w ogóle powinni do niej dążyć.
Mino tego musieli wreszcie się przemóc. Niezaliczenie zadania wiązało się z szeregiem konsekwencji, których woleli sobie oszczędzić.
- Masz jakieś pomysły? - pierwsza odezwała się Francesca. Uświadomiła sobie, że przecież chłopak nie ma pojęcia o całej sytuacji. Zaczęła się więc zastanawiać dlaczego czuje się zawstydzony w jej towarzystwie. Może zauważył, że Włoszka coś do niego czuje i zżerają go wyrzuty sumienia? A może on podziela uczucia Fran?
- Myślałem o szybkiej, żywej piosence. - odpowiedział trochę niepewnie i uśmiechnął się sztucznie.
Dziewczyna podniosła się i podeszła do gitary, która stała w rogu sali. Zagrała coś co było jej zdaniem idealne. Marco słuchał jej z uwagą. Później sam chwycił gitarę i zagrał ten sam kawałek odrobinę szybciej, zmieniając kilka akordów. Brunetka pokiwała głową.
- Super! - zawołała i uśmiechnęła się.
Następne kilkadziesiąt minut poświęcili na całkowite dokończenie i dopieszczenie utworu. Obydwojgu pracowało się bardzo dobrze i nie czuje tego dystansu miedzy sobą, który zaczął ujawniać się wcześniej.
Znowu chciała dostać się do jego mieszkania. Podjęła decyzję, a jeśli dobrze znała samą siebie to mogła być pewna, że za chwilę zmieni zdanie.
Zapukała. Jej serce nie waliło już tak mocno jak za pierwszym razem. Otworzył mężczyzna. Domyśliła się, że to tata chłopaka. Uśmiechnęła się delikatnie i oznajmiła:
- Ja do Federcio. - przygryzła nerwowo wargę. Mężczyzna wykrzyczał imię Włocha, a ten za moment znalazł się pod drzwiami.
- O, Ludmiła. Wejdź. - podniósł delikatnie kąciki swoich ust i zaprosił dziewczynę do środka. - Zdecydowałaś już? - zapytał po chwili.
- W sumie, możemy spróbować. - stwierdziła.
- To świetnie! - stwierdził - Masz jakieś pomysły?
- Szczerze, to nie. - przyznała.
- Może coś, no wiesz, o pokonywaniu słabości. O zmianach. O tym, że nie wolno nam się poddawać. O tym, że nigdy nie jest za późno. - wyliczał. Blondynka słuchała go z uwagą i analizowała propozycje.
- O zmianach? Co masz na myśli? - pomimo, że wypowiedź chłopaka była dosyć obszerna to Ludmile zapadło w pamięć to jedno stwierdzenie. Czyżby Fede próbował jej coś przekazać?
- Nie ważne. - zbył ją.
- Może... zagraj coś. - zaproponowała i przesunęła się w stronę sporego, czarnego pianina.
Chłopak podszedł do klawiszy. Melodia była dosyć wolna, ale mogła się podobać. Blondynka tylko pokręciła głową.
- Chcesz żeby wszyscy na widowni zasnęli? - spojrzała na niego dosyć dziwnym wzrokiem i przedstawiła swoja wersję. Była odrobinę szybsza.
- Podoba mi się. Teraz tylko wystarczy dodać słowa i refren gotowy. - obydwoje zastanowili się chwilę.
No, it's
No, it's not over
I need a shoulder
To carry on
Zaśpiewała blondyna. Fede pokiwał głową i dołączył się do dziewczyny. Siedzieli obok siebie przy instrumencie. Można by stwierdzić, że czują się w swoim towarzystwie wręcz idealnie.
Jednak w pewnym momencie ich twarze znalazły się nie niebezpiecznie blisko. Dziewczyna uniosła głowę i odwróciła ją w stronę Federico. Chłopak wykonał podobny ruch.
- Muszę już iść. - przerwała sytuację w jednym momencie i wybiegła z mieszkania.
Bim, Bam! I jest rozdział! Fedemiłka ♥♥ Aj! Ten moment jest taki słodki!
Uczucie już gotowe więc pojawi się w nagrodę za 7 komentarzy :-)
Tworzę też dla was kolejną miniaturkę ☻
Aga ♥♥♥
Jeszcze 3 komentarze pod prologiem i publikuję rozdział!
Wiesz co tutaj jest?
OdpowiedzUsuńMoje miejsce! :*
Agusiu! Kochanie! <3 Jakie to jest boskie! :* Kocham po protu! ♥ Przez przypadek znalazłam tego bloga. Całkowicie xD Czytałam u kogoś rozdział i zainteresował mnie tytuł bloga: "Niczym księżyc chcę błyszczeć". No i nie żałuję, że zajrzałam! <3 Piszesz fenomenalnie, na prawdą! :* Już kocham tego bloga, to opowiadanie i ciebie! <3
UsuńEhm. Ehm. jestem pierwsza! ♥ Jaki zaszczyt! :* Haha to teraz może troszkę o rozdziale! <3 Bardzo mi się podoba twój styl pisania ♥ Nwm czemu xD Tak po prostu wspaniale piszesz! :* Ludmi nie chciała butów?! WOW xDD Ludmi u Fede! <3 Fedemiła! :* Czemu wybiegła co?! Czemu ja się pytam?! A mógł by być taki piękny pocałunek! <3 i taka wspaniała Fedemiła! ♥ Hyhy :D No to chyba tyle :* A i jak będziesz miała chęci lub chwilkę wolnego zapraszam do siebie: http://calkiem-inna-historia.blogspot.com/ Bardzo Cię przepraszam, że taki króciutki ten kom ;< Wybaczysz? ♥
Kocham, pozdrawiam, przepraszam, czekam na new ♥
// Li :*
Aj, aj, aj. Wampiry, duchy? Muszę przeczytać twoje opowiadanie! Dziękuję na komentarz ♥
UsuńŚlicznie *.* Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie, jest wspaniałe. Fedemiłka nasza kochana. *o*
OdpowiedzUsuńWpadniesz kiedyś do mnie? c;
Życzę dużo weny i udanych wakacji. <3
Ech.. no i jestem ^^
OdpowiedzUsuńKochanie, jaki... wspaniały rozdział!
Bardzo mi się podobał :)
Fedemiła ♥
Czekam na następny rozdział :)
Fedemiłka! <3
OdpowiedzUsuńOjoj jak ślicznie! ♥
Rozdział wspaniały, śliczny, cudaśny!
Kochanie, przeszłaś samą siebie! ;**
Czekam na kolejny! <3
Pozdrawiam! ;)