Playlista

sobota, 8 marca 2014

Wyniki konkursu

Wreszcie zachciało mi się to napisać :-P
Leń ze mnie XD 
I co by tu jeszcze? 
Wszystkiego naj? No bo dzisiaj dzień kobiet, nie? 

3 miejsce:

"Życie to nie bajka ...
Nie zawsze zło nad dobrem zwycięży i zakończy się happy endem"
" Życie to nie bajka, każdy o tym wie. Bajkę można powtórzyć, życia niestety nie ..."
" Życie to nie bajka ...
Nie wszystko ma dobre zakończenie"
" Życie to nie bajka ...
Nie zawsze książę wygrywa ze smokiem"
I mogło by być jeszcze wiele takich porównań, ale po co to wypisywać, lepiej pokazać historię ...
    Młoda dziewczyna, a życie tak ją skrzywdziło. Miała wszystko oprócz miłości. Pewnego dnia ją znalazła, ale życie to nie bajka. Jak przyszła tak i odeszła. Szybko. Po co się głowić jak to się stało. Można po prostu przejść do historii.
    Violetta Castillo szła drogą na cmentarz. Na grób swojej matki, ojca, siostry i babci. Tak, wszyscy zginęli w wypadku samochodowym gdy jechali do kina. Violetta nie mogła z nimi pojechać, bo była chora. Została z ciocią, Angie. Gdy wieść o śmierci rodziny dotarła do kobiet, obydwie się załamały, ale dalej kroczyły przez życie. Ale była jedna rzecz, która je różniła. Angie miała męża, Pablo, a Violetta nie miała nikogo. Pragnęła miłości. Poczuć to cudowne uczucie, jakim jest miłość. Nim się obejrzała doszła do cmentarza. Przeszła przez bramę. Znała tu każdy zakamarek. Przychodziła tu często. Angie o ty nie wiedziała, bo dziewczyna przychodziła tu tylko wtedy kiedy ciotka była w pracy. W ogóle gdyby wiedziała, na pewno nie pozwoliła by przychodzić dziewczynie. Ona czuła się tu bliżej rodziny. Czuła się ... dobrze. Doszła do grobu. Na ławce obok siedział jakiś chłopak. Miał twarz ukrytą w dłoniach. Dziewczyna przeczytała napis: 
Evita Hernandez. - Pewnie jego mama. - pomyślała. Usiadła obok niego, poklepała po ramieniu i zaczęła mówić.
- Twoja mama? Współczuję ci ...
- Jak możesz mi współczuć? Nie wiesz jak to jest. - przerwał jej chłopak. Dziewczyna posmutniała
- A właśnie, że wiem. - powiedziała smutno i wskazała ręką na grób obok
- Nie miałem pojęcia. Przepraszam. Jestem Diego.
- Violetta. Nic nie szkodzi. - uścisnęła jego rękę 
- Może pójdziemy na sok? Dla osłody życia. - dziewczyna jeszcze bardziej się zasmuciła, ale się zgodziła. Czuła, że ten Diego jest ... inny. On czuł to samo. 
   Kupili soki i usiedli przy stoliku. Zaczęli rozmowę.
- Mój ojciec zajmuję się tylko pracą. Nie mną ... Musze radzić sobie sam. - mówił chłopak
- Przykro mi. Mną ciocia się zajmuje. Ma dla mnie czas. - do wiedzieli się o sobie dużo więcej.
   Od tamtego dnia spotykali się codziennie. To w kinie, to w kawiarni. Pewnego dnia Diego chciał zapytać ją o to czy zostanie jego dziewczyną.
   Diego siedział na ławce z bukietem czerwonych róż. Był umówiony z dziewczyną na spotkanie. Spóźniała się. Po godzinie zrezygnował i wrócił do domu. Kwiaty wrzucił do pierwszego lepszego śmietnika. 
   Tym czasem Violetta była w samolocie do Paryża. Angie dostała tam dobrze płatną posadę. Nie zdążyła nawet pożegnać się z tym którego tak kochała. Już nigdy się nie zobaczyli ...

Życie to nie bajka,
Życie to szara rzeczywistość ...

Viola Castillo  

Gratuluję. Jak tylko uda mi się napisać uczucie to wyślę Ci je mailem. Proszę, podaj mi adres bloga, który mam reklamować. 


2 miejsce:

One Part Leonetta "Noc złamanych serc"

Wczoraj mój chłopak - Diego zerwał za mną. Jak by nie mógł tego zrobić już po Walentynkach. Musiał akurat dwa dni przed nimi? To nie było okej z jego strony. Powiedział tylko 'W moim sercu jest inna. Nie kocham cię już. To koniec.' Po tych słowach wyszedł. A ja nie spałam całą noc i ryczałam odkąd wyszedł. Teraz już mi trochę przeszło, ale i tak nie jestem w najlepszym humorze. W końcu z Diego byliśmy razem prawie pół roku. Przyzwyczaiłam się do niego, brakuje mi go trochę. Tęsknię za nim, ale teraz doszłam do wniosku, że go nie kochałam. Zresztą można było się domyślić, że to się tak skończy, bo od samego początku nam się nie układało tak jak powinno i w sumie nigdy nie byliśmy zbyt blisko... Chociaż i tak to trochę boli.  No, ale cóż... Takie życie... Nie mam zamiaru tutaj siedzieć i się nad sobą użalać... Zrobiłam lekki makijaż, ubrałam się i postanowiłam pójść do Fran.


Jestem załamany. Lara ze mną zerwała i to dwa dni przed Walentynkami. Powiedziała, że już mnie nie kocha. A ja chciałem jej się oświadczać w tym wyjątkowym dniu... No, ale cóż, może to nie była ta jedyna. To fakt nie układało nam się, ale mimo wszystko to boli. Świetnie mam 22 lata i pora się ogarnąć i związać z kimś na stałe, a dziewczyna, z którą byłem zrywa ze mną po pół roku znajomości... Ja to mam szczęście... Spaceruję po parku już dobre kilka godzin... Chby wrócę do domu, bo to nie ma sensu... Jakiś frajer wcisnął mi do ręki jakąś durną ulotkę... Już miałem ją zmiąć i wrzucić do kosza, ale w oczy rzucił mi się wyraz 'impreza'. Tego mi trzeba, zabawić się na  jakiejś imprezie i nie zawracać sobie niczym łba. Przeczytałem ulotkę:

                 Impreza dla singli - "Noc złamanych serc"
                 Jeśli jesteś singlem, wbij na imprezę
                 i poznaj kogoś. Z tą ulotką alkohol ze zniżką 70%

Dalej podany był adres. Impreza jest jutro. Lokal znam. Pójdę i się zabawię. W sumie alkoholu nie piję od roku, ale przynajmniej posłucham dobrej muzy... Może uda mi się kogoś fajnego poznać. Zobaczymy.


Do Fran wybrałam się przez park. Jak wyszłam z domu to od razu poczułam się lepiej. Świeże powietrze zawsze dobrze mi robi. Zaczęłam rozmyślać nad pójściem na jakąś imprezę. w momencie, gdy o tym pomyślałam, wiatr dosłownie "wrzucił" mi do rąk ulotkę o imprezie i to do tego dla singli. Jeszcze lepiej... Jest jutro, więc na pewno na nią pójdę. Lokal znam, bo parę razy byłam tam z moim kuzynem Federico. Wydaje mi się, że to będzie świetna impreza i zmieni moje życie.

Następny dzień

Wstałam, wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie, potem obejrzałam jakiś nudny film. Jak bym miała go z kim oglądać, to na pewno nie byłby aż taki nudny. Ehh, ciężkie życie singla. Właśnie! Przecież za jakąś godzinę impreza. Wyjęłam z szafy białą bieliznę, moją ulubioną beżową sukienkę bez ramiączek,z czarnym paskiem i czarny żakiet z rękawami 3/4. Poszłam się przebrać, wyprostowałam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Potem zrobiłam delikatny makijaż. Założyłam czarne balerinki,  zamknęłam dom i poszłam na imprezę.


Jak się obudziłem miałem lepszy humor, bo nastawiłem się na imprezę. Na śniadanie zjadłem kromkę z
masłem, bo nic innego nie miałem w lodówce. A wczoraj, nie chciało mi się uzupełniać zapasów. Poszedłem na kilka godzin na siłownię, jak zawsze w soboty. Potem wziąłem prysznic, przebrałem się i wyszedłem z domu,zamykając go. Po niecałych 15 minutach byłem na miejscu.. Zadowolony wszedłem do lokalu i skierowałem się w stronę barmana. Zamówiłem drinka i nagle zauważyłem bardzo ładną dziewczynę, też zamawiała drinka. Wyglądała na trochę smutną. Wziąłem swojego drinka i poszedłem w jej kierunku.
- Mogę się przysiąść? - zapytałem
- Jasne, siadaj. Jestem Violetta.
- Miło mi, jestem Leon. - przywitałem się, a w między czasie dopiłem drinka. - Zatańczymy?
- Tak, świetny pomysł. Chodź - powiedziała i chwyciła mnie za dłoń. Po całym ciele przeszedł mnie
przyjemny dreszcz i uspokajające ciepło. Uśmiechnąłem się do siebie. Gdy doszliśmy na parkiet akurat
skończyła się piosenka. Puścili teraz coś wolnego, więc objąłem Violettę w talii i przyciągnąłem do siebie. Ona objęła mnie za szyję i położyła mi głowę na ramieniu. Czułem się fantastycznie. Teraz wiem, że Lara nie była tą jedyną. Jest nią Viola. Zaraz, Leon co ty gadasz? Ogarnij się nawet nie znasz tej dziewczyny. Poznaliście się 5 minut temu. Ale w sumie, to czy to aż tak ważne jak długo się znamy? Przecież chyba nawet i te pięć minut wystarcza, żeby się zorientować czy ktoś jest dla ciebie ważny czy nie, prawda? A dla mnie Viola jest ważna, to wiem na pewno.


Z Leonem tańczyło mi się genialnie, sama nie wiem dlaczego, ale czułam się przy nim bezpiecznie, jak przy nikim innym. Odtąd puszczali tylko wolne kawałki. Szybkich raczej nie było. Ale przednia zabawa zaczęła się po północy, gdy jeden z reflektorów zaczął losować spośród tańczących par, tą która ma się pocałować i ich pocałunek był wyświetlany na dużym telewizorze w sali. Ludzie byli singlami, ale raczej dobrze się bawili... Po jakichś 15 parach, reflektor wylosował mnie i Leona. Chłopak popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, a ja w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam - bo przecież to tylko zabawa - i zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać. Gdy nasze wargi złączyły się w pocałunku, poczułam motyle w brzuchu, przy Diego nigdy tak nie miałam. Niechętnie odsunęłam się od zielonookiego. Chciałbym już zawsze czuć jego pocałunki na moich wargach. Violka ogar! Znasz chłopaka kilka godzin... Ale w sumie, to co to za różnica, czy kilka godzin czy dwa lata? Bardzo dobrze się przy nim czuję, fajnie się nam rozmawia. Po paru minutach zrobiło mi się trochę słabo. Leon wziął mnie na ręce i posadził na najbliższym krzesełku.
- Nic ci nie jest Viola? - zapytał z troską
- Nie. Już jest ok, ale muszę już iść do domu, bo mnie trochę boli głowa.
- Dobrze, to chodź. Odprowadzę cię do domu. - wzięłam z wieszaka torebkę i żakiet. Leon wziął bluzę
i wyszliśmy z klubu. Zawiał wiatr, a ja zaczęłam się trząść z zimna. Brunet natychmiast zdjął bluzę i nałożył na moje ramiona.
- Dziękuję - powiedziałam, a on tylko się uśmiechnął tym swoim pięknym uśmiechem. Poszliśmy w kierunku mojego domu. Leon cały czas obejmował mnie w talii, a mi to w sumie nie przeszkadzało, a nawet mi się podobało. Doszliśmy po jakichś 15 minutach. Otworzyłam drzwi, weszliśmy do środka, usiedliśmy na kanapie, a Leon po chwili się podniósł i zaczął zmierzać do drzwi. Zrobiło mi się przykro. Znowu mam zostać sama w takim dużym domu? O nie! Pobiegłam za chłopakiem i udało mi się zamknąć już uchylone przez niego drzwi. Odsunął się od nich lekko zaskoczony... Uśmiechnęłam się i zapytałam:
- Już idziesz?
- No, tak. Taki miałem zamiar.
- A nie mógłbyś tutaj zostać ze mną? Proszę. W tym domu jest tyle wolnych pokoi i w ogóle... - sama nie wiem dlaczego paplałam jak najęta...
- No, dobrze, pomyślmy... - uśmiechnął się - Jeśli tak bardzo chcesz, żebym został, to zostanę - w tym momencie rzuciłam mu się na szyję. Po chwili zamknęłam drzwi na klucz. I poszliśmy do salonu oglądać film. Po jakimś czasie Leon zagadnął:
- Wiem o tobie już dużo raczej prywatnych rzeczy, ale nie znam twojego nazwiska. Mogłabyś mi je zdradzić?
- Tak. Nazywam się Violetta Castillo, a ty?
- Ja nazywam się Leon Verdas.


Pod wpływem impulsu wyciągnąłem z tylnej kieszeni u spodni pierścionek, który miał być dla Lary, ale odkąd zobaczyłem Violę to już przeszłość. Uklęknąłem na kolano i zapytałem :
- Violetto Castillo, wiem, że znam cię tylko kilka godzin, ale nie wyobrażam sobie już dalszej części mojego życia bez ciebie. Zakochałem się w tobie i chcę przy tobie być już na zawsze, na dobre i na złe. Czy uczynisz mi ten wyjątkowy zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - uśmiechnęła się i również spontanicznie odpowiedziała:
- Leonie Verdasie, tak wyjdę za ciebie, bo te parę godzin z tobą zmieniło mój świat. I też się w tobie zakochałam. - nałożyłem jej pierścionek na palec, a ona mnie pocałowała namiętniej niż na imprezie, oddałem pocałunek. Z każdą chwilą go pogłębiała, a ja nie pozostawałem jej w tym dłużny. Po chwili przyciągnąłem ją do siebie mocniej, ona wplotła ręce w moje włosy i założyła nogi na moje biodra. Wziąłem ją na ręce i nieustannie całując skierowałem się na schody, potem instynktownie skręciłem w lewo i wszedłem do pierwszego pokoju. Okazało się, że to była jej sypialnia. Rzuciłem ją na łóżko i sam wskoczyłem koło niej. Potem wiadomo co się stało.


Obudziłam się rano dość wcześnie wtulona w nagiego mężczyznę. Tym mężczyzną był Leon Verdas, mój
narzeczony od wczorajszej imprezy. Ja też byłam naga... Wtedy dotarło do mnie co się stało. W nocy
przestałam być dziewicą... Nałożyłam koszulę Leona i zeszłam na dół do kuchni, aby zrobić śniadanie. Po chwili było już gotowe, więc zaniosłam je na górę. Leon właśnie się obudził i uśmiechnął się do mnie.
- Przyniosłam śniadanie - powiedziałam i odwzajemniłam jego uśmiech. Usiadłam obok niego. Zjedliśmy
śniadanie i zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawialiśmy długo...
Mieli dzisiaj wolny termin w urzędzie stanu cywilnego, więc zadzwoniłam po moją przyjaciółkę Fran i
moich rodziców, a Leon po swoich i po kumpla Andresa. Fran i Anders byli naszymi świadkami na
naszym ślubie cywilnym. Potem zamieszkaliśmy razem na stałe w moim domu. Dziewięć miesięcy później
urodziłam śliczne bliźniaki : córeczkę Lenę i synka Pablo.

Nati Verdas

Miniatura dotrze później. W komentarzu podaj adres bloga. :-)



1 miejsce: 

   Rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu.
Najwyraźniej burmistrz dwudziestotysięcznego miasteczka nie obchodziło nic po za swoim ogromnym gabinetem. Przesiadywał w nim zawsze do godzin nocnych,wypełniając bardzo 'istotne' papiery.  Kto by się tego spodziewał?
Nie pamiętam kiedy ostatnio zjadł ze mną normalną kolacje. Ale był dla mnie dobry. Nigdy nie opuścił ani jednego występu chóru,w którym niestety byłam głównym głosem. Zawsze wspierał mnie w realizacji moich marzeń.  Często powtarzał,że przypominam mu babcie.Sama nie wiedziała dlaczego. Nie byłam do niej w ogóle podobna.
Starał się.I to miało dla mnie największe znaczenie.
Narzekałam dosłownie na wszystkich. Z wyjątkiem taty. Juan Fernadez może nie był idealnym ojcem ale nigdy nie potrafiłam go nienawidzić. Może dlatego,że byłam do niego zbyt podobna?
  Za to moja mama... Czasami zastanawiałam się czy w ogóle wie,że kiedyś urodziła małą istotę,która niestety ale urosła.
Jej stałym zajęciem było picie. Robiła to z taką pasją! Często bywałam przekonana,że to nie nałóg ale zwykłe hobby.  Nie była dla mnie prawdziwą matką. Właściwie nigdy dla niej nie istniałam.

  Odkąd skończyłam siedem lat przy każdej sposobności prosiłam aby rodzice się rozwiedli. To było moje jedyne marzenie. Całkowicie do spełnienia. Wydawało się to wtedy takie proste. Z resztą wciąż jest takie według mnie.
Nie było to jednak moją samolubną pobudką. Chciałam tego dla taty. Zasługiwał na kogoś znacznie lepszego niż kobieta,która praktycznie nie trzeźwieje. Jej przebywanie w tym samym domu budziła we mnie odrazę. Ale nic nie mogłam na to poradzić. Wszystko zależało od mojego ojca. 
Kiedy przejrzał na oczy było za późno. Matka zmarła na niewydolność wątroby. Pijaństwo w końcu ją dopadło.
   Miałam wtedy dwanaście lat,pomimo tego cieszyłam się,że jej już z nami nie ma. To złe,ale prawdziwe. A ja nie lubię kłamać. Zdecydowanie bardziej wole ranić prawdą niż uspokajać kłamstwem.
   Nie uroniłam po niej ani jednej łzy,ale szczerze byłam z tego dumna. Do dziś jestem.
   Dla tak paskudnej matki mogę być tylko okropną córką.

    Zawsze kochałam samotność.
Była moim najlepszym,i w sumie jedynym przyjacielem. Towarzyszyła mi od wczesnego dzieciństwa,w każdym aspekcie życia.
 Jedyną osobą,która mnie rozumiała byłam ja.
Męczenie się z poznawaniem ludzi zdecydowanie nie było moim priorytetem. Zdecydowanie bardziej interesowała mnie sala muzyczna w odległych kątach szkoły. Jedyne miejsce,które nikogo nie obchodziło. Było to równie piękne co straszne. Nastolatki w moim liceum nie doceniali czegoś takiego jak sztuka.  Dlatego to miejsce było dla mnie idealne.

  Przez moje niezwykłe niebieskie oczy z dość małymi,czarnymi nalotami byłam uznawana za czarownice. Nie zależało mi na wyprowadzaniu tych ograniczonych ludzi z błędy. Szczerze? Nigdy mi to nie przeszkadzało. Byłam jak samotny wilki. Od zawsze i na zawsze.
  Wolałam być unikana. Choć jako córka burmistrza,który nie był zmieniany od piętnastu lat,miałam z tym delikatny problem.Wszyscy byli dla mnie przesadnie mili. Co było,dosyć irytujące zważając na krążące o mnie plotki.
  Było one dla mnie po prostu śmieszne. Opowieści o czarownicach od zawsze były dla mnie nie dorzeczne; Wyssane z palca. Ale czego można się spodziewać bo pokoleniu fanek wampirów,wilkołaków. I Bóg wie co jeszcze! 

  Uśmiech był stałą częścią mojego stroju. Zero kolczyków i tatuaży. Wspaniałe ubrania. Idealna wymowa. Świetne oceny. Prace społeczne. Chór. Do tego zawsze,bez zająknięcia musiałam być miła.
Perfekcyjna córka. Byłam nią. Dla taty cały czas jestem.
Rola panienki 'cud,miód i malina' nie byłą szczególnie trudna. Z czasem się do niej przywiązałam.  Może nawet...się zmieniłam? Ale było mi dobrze. I naprawdę nie chciałam tego zmieniać.

  Nie dość,że pogodziłam się ze swoim losem to na dodatek byłam szczęśliwa.Z ręką na sercu wiem,że podobało mi się nudne życie. Bez zmartwtień, bez wyznań. Tylko ja i muzyka.
 Marzyłam aby trwało to już wiecznie...

  Dopóki on się nie pojawił. Czarujący biały uśmiech. Idealnie czarne włosy. Był niewiele wyższy ode mnie.
Miał swój styl,co wyróżniało go od reszty pajaców ze szkoły. W jego ubraniach przeważały kolory. Zawsze dopasowane spodnie i równie jaskrawa bluzka. Ale jego znakiem rozpoznawczym zdecydowanie były słuchawki. Każdego koloru i każdej firmy,dostępnej na rynku.
  Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie mojego księcia z bajki ale nie żałowałam. On był idealny. Stworzony specjalnie dla mnie.
Poznaliśmy się zupełnie przez przypadek. O ile tak można nazwać nowego ucznia w Twojej klasie.
  W środku semestru dołączył do nas jakiś chłopak. Nie zwróciłam nawet uwagi na jego imię. Jednak z entuzjazmu żeńskiej części klasy wywnioskowałam,że musi być przystojny. A przynajmniej był lepszą partia od szkolnych "kasanowa". Miałam to jednak w głębokim poważaniu.
Tata był w trakcie organizowania ważnego balu charytatywnego. W głowie miałam tylko sposób wykręcenia się od tej piekielnie nudnej imprezy. W głębi duszy czułam jednakże,że nie mam szans od wymigania się od obowiązków.
Pamiętam,że tego dnia westchnęłam ciężko i wszyscy w zielonym pomieszczeniu zwrócili na mnie uwagę. Jakby wiedzieli o czym myślę. Przestraszyłam się i wtedy po raz pierwszy pochwyciłam jego spojrzenie.
   Wszystko wydało mi się inne.

  Byliśmy małżeństwem przez trzy lat. Pewnie mielibyśmy za sobą dłuższy staż ale jak nie chciałam się spieszyć. Według mnie nie byłam idealnym materiałem na żonę. Ale Maxi nalegał. A ja... wciąż byłam pewna obaw. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Nie wierzyłam w szczęśliwe zakończenie ale on mnie przekonał.
  Niestety tym razem to ja miałam racje.

   Najgorszą rzeczą jaka może nam się przydarzyć w życiu nie jest śmierć. To strata najbliżej naszemu sercu osoby. Kogoś,kto daje nam siłę wstać rano z łóżka,ze szczęściem wymalowanym na twarzy; Wspiera nas w najtrudniejszych momentach; Sprawia,że świat jest lepszy,przeszkody mniejsze; A ty masz siłę oddychać.
   Po prostu jest. Całą duszą i całym ciałem.
   Ale kiedy nie możesz już poczuć Jego silnych ramion,otulających Twoje zimne ciało; Posłuchać jego melodyjnego głosu śpiewającego Ci serenadę o miłości.
     Nic już nie ma znaczenia Żyjesz a właściwie istniejesz w egzystencjalnej pustce,czekając aż ktoś okaże się na tyle dobry i skończy Twoje męki. Tylko dlatego aby być z Nim.

-Natalia!-usłyszałam krzyk Violetty. Domyśliłam się,że wraz z nią przyszła odwiedzić mnie Lu. Nie rozumiałam po co Maxi dał swoim siostrą kluczę do naszego mieszkania. Miałabym święty spokój. Mogłabym go w spokoju opłakiwać. Dzwonić do niego na pocztę głosową tylko żeby posłuchać jego melodyjnego głosu.
Chciałam zostać sama. Zupełnie sama. Bez mojego męża nic nie było tak jak powinno.
-Wiemy,że tu jesteś!-tym razem zawołała Lu. Nie odzywałam się,dziewczyny mogły się trochę pomęczyć.  Były moimi jedynymi przyjaciółkami. Uwielbiałam je całym sercem. Jednak w tej chwili jedyną osobą,która mogła mnie pocieszyć była zdecydowanie zbyt daleko abym mogła wtulić się w jego silne ramiona.
-Tutaj się schowałaś,małpo!-Viola wpadła do sypialni. Starałam się uśmiechnąć lecz na marne. Jedynym pocieszeniem była bezpośredniość szatynki. Po mimo tego samego zamieszania wciąż pozostała sobą-uroczą arogantką z nutką słodyczy. Ludmi była identyczna. Oczywiście pod względem charakteru. Na zewnątrz różniły się diametralnie. Gdybym nie znała ich tyle czasu nigdy nie powiedziałabym,że są spokrewnione.
   Cała trójka nie była do siebie podobna. Ludmiła była długonogą blondynką-najstarsza z 'miotu'. Maxi jako 'ten drugi' był odwrotnością starszej siostry-niski brunet z uroczymi dołeczkami. Najmłodszą z rodzeństwa była Violetta. Wzrostem równała się z moim mężem,miała tylko jaśniejsze włosy.
-Jak długo masz jeszcze zamiar siedzieć w łóżku?-szatynka usiadła obok mnie.-Minęły trzy miesiące.-nie patrzyłam na nią. To było za trudne.-Maxi chciałby...
-Chciałby abyś ruszyła swoje wielkie dupsko z łóżka,z którego nie schodzisz się od jego śmierci.-jak zawsze pomocna Lu weszła do sypialni i zajęła miejsce po drugiej stronie.
-To był mój mąż.-odezwałam się cicho,po dłuższej chwili.-A wasz brat. Dacie mi go opłakiwać po swojemu?-spytałam,zanosząc się płaczem.
-Naty,to był nasz brat wiemy co...-blondynka chyba starała się mnie udobruchać. Na marne.
-Nie!-krzyknęłam i natychmiast zeskoczyłam z łóżka. Musiało wyglądać to dosyć komicznie,zaważywszy na twarzach śmiech dziewczyn.-Co wy wiecie o małżeństwie?!-wybuchłam. Po raz pierwszy od trzech miesięcy podniosłam głos.-Ty Violetta! Byłaś z tym słynnym Leonem w liceum przed przeprowadzką ,prawda?-przytaknęła ruchem głowy.- Twój najdłuższy związek trwał rok na dodatek z tym kretynem Tomasem! A teraz? Masz okazjonalne schacki z Verdasem,spędzasz z nim dwie godziny dziennie w łóżku,ale podobno tak go kochasz! A ty Ludmiła?! Jesteś po dwóch rozwodach z Federico i znowu do siebie wracacie! Nie macie pojęcia czym jest szczęśliwe małżeństwo!-rozpłakałam się. Po raz kolejny to wróciło. Smutek stawał się nie do zniesienia. Nie znikał z czasem. Miałam wrażenie,że tylko się pogłębia.
Upadłam na drewnianą podłogę. Nie chciałam się podnosić. Dalsza walka była bezsensowna. Straciłam wszystko co było dla mnie ważne.
-Już czas.-spojrzałam dziwnie na Viole. Wiem,że nie powinnam tego mówić ,ale jej twarz wcale nie robiła się czerwona ze złości. Wyrażała smutek. Nic więcej.-Maxi napisał do ciebie list. I powiedział Nam...-zadrżał jej głos.
-Że mamy dać Ci go kiedy uznamy to za stosowne.-dokończyła za nią Lu.
-Co?-wychlipałam. Milczały. Do swoich słabych rąk dostałam biały skrawek papieru. 
To było pismo Maxiego. Wszędzie bym jej poznała.

Droga Natalio! 

    Nie uważasz,że to chore? Ja nie żyje. A Ty? Czytasz list napisany przez Twojego zmarłego na raka,męża. Świat jest piękny prawda,kochanie? Wiem,że teraz tego nie zauważasz. Tęsknisz za mną. Rozumiem. Uwierz mi,że gdziekolwiek jestem jest tu bez Ciebie pusto. Ale proszę Cię nie pozwól aby to,że nie mogę Cię dotknąć ,pocałować stanęło Ci na drodze do szczęścia. Wiesz,że zawsze jestem. Zawsze byłem i zawsze będę. To w Twoim sercu jest moje miejsce. Nic i nikt tego nie zmieni. 
  Proszę Ci ukochana,weź się w garść dla mnie. A przede wszystkim dla tej wspaniałej istoty,która jest w Tobie. Jestem naprawdę  szczęśliwy z tego powodu. Żałuję tylko,że nie zobaczę jego pierwszych korków,ledwie wypowiedzianych słówek. Proszę opowiedz mu kiedyś bajkę jakim dziwakiem był jego tata. Naucz śpiewać tak pięknie jak robił to mój Anioł,którym byłaś Ty. Jeżeli będzie chciał zachęć go nauki tańca. Czuje,że będzie w tym świetny. A przede wszystkim mów mu często,że go kocham,dobrze?
  Jesteś najjaśniejszą gwiazdą,wykorzystaj to.Najpiękniejszą kobietą na świecie. Żyj,bądź szczęśliwa. Kiedyś na pewno się spotkamy. Gwarantuje Ci to.
Będziesz wspaniałą mamą. Wiem to. Wybacz mi,że taki krótki. Dobrze wiesz,że nie jestem dobry w pisaniu.
Na zawsze Twój,Maxi ♥

 P.S. Kocham Cię


 Uśmiechnęłam się. Po raz pierwszy od jego śmierci, kąciki moich ust powędrowały do góry.
-Dziewczyny muszę Wam coś powiedzieć.-wystarczyło jedno spojrzenie. Wiedziałam,że nie zostawią mnie samą. Nie teraz. Nie w takiej chwili.Kochałam je i zrobiłabym dla nich wszystko.-Jestem w czwartym miesiącu ciąży-widziałam szok na ich twarzach. Zdawałam sobie sprawy z tego co przed chwilą powiedziałam,-Maxi wiedział. To jego dzieci.-po zarumienionych policzkach Violetty spłynęła jedna łza.
-Zostanę ciocią!-wrzasnęła rzucając mi się na szyje. Ludmiła po chwili dołączyła do uścisku. Od teraz wszystko musi być dobrze. Będę silna. Dla niego.

 Maxi zmienił mnie.
Kochałam swoją samotność. On mi ją zabrał. Ale w zamian dał mi coś cenniejszego. Swoją miłość,która będzie ze mną już zawsze. Dzięki niemu już nigdy nie będę sama,nie potrafiłabym.

Sophie Cortes

Rozdział, który ma dotrzeć do ciebie wcześniej jest już prawie gotowy. Najprawdopodobniej dotrze dzisiaj wieczorem, ewentualnie jutro rano. I jeszcze proszę o link do bloga. 



Aga ♥♥♥


4 komentarze:

  1. 3 miejsce ☺☺☺☺
    Blog: http://leonettablogtiniverdas.blogspot.com/
    Dziewczyny, które dostały 1 i 2 miejsce zasłużyły
    Szczególnie spodobał mi się ten z 1 miejsca
    Piękny dyplom♥
    ♥Viola♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim chciałabym cię przeprosić za zamieszanie na moim blogu. Zdałam sobie sprawę, że jestem jeszcze bardziej nieogarnięta niż myślałam. xD
    Chciałabym ci serdecznie podziękować za to wyróżnienie. Nie spodziewałam się. A dziewczyną z 2 i 3 miejsca serdecznie gratuluje. :)
    http://leonymaxi.blogspot.com/ link do bloga.
    Jeszcze raz pięknie dziękuje. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. jeej 2 miejsce ;) no, muszę przyznać, że się nie spodziewałam tak wysokiego miejsca... dziękuję xD
    śliczny dyplom <33
    blog : http://violetta-i-leon-iwszystkojasne.blogspot.com/

    praca z trzeciego miejsca jest bardzo ciekawa ;)
    a praca z pierwszego miejsca, no... muszę przyznać, że była fantastyczna... bardzo wzruszająca i w ogóle genialna... ta praca zdecydowanie zasłużyła na pierwsze miejsce... ;)

    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje dla dziewczyny!
    szkoda,że nie miałam czasu napisać .....
    A może ty u mnie weźmiesz udział?
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts