Miejsce na
kolanach chłopaka, choć pozornie bardzo wygodne, nie wydawało jej się teraz
odpowiednie. To nie w porządku jeśli myślisz o chłopaku, będąc w ramionach
innego, prawda? Więc dlaczego robiła to grzeczna i ułożona Francesca, która celowo
nie skrzywdziłaby nawet muchy?
Byli parą od
niespełna tygodnia. Nawet jeśli Włoszce wydawało się, że wszystko toczy się
odrobinę zbyt szybko, nie protestowała. To pomagało jej się pogodzić z faktem,
że Marco nigdy nie przejrzy na oczy. Była przeciwna takiemu wykorzystywaniu
ludzi, ale… No właśnie. Nie miała nic na swoje usprawiedliwienie.
- Fran, słuchasz mnie? – głośne pytanie dotarło do jej uszu. Zmarszczyła
nos. Była przekonana, że chłopak milczy.
- Wybacz, zamyśliłam się. – wytłumaczyła i mocniej przytuliła chłopaka.
Po raz tysięczny
tego dnia przestudiowała obecną sytuacje. Była zupełnie bezradna. Jedna jej
część pragnęła pobiec do Marco i przemówić do rozsądku, a druga, ta dominująca,
kazała zostać z Lucasem. A najgorsze było to, że nie potrafiły znaleźć kompromisu.
Ciszę przerwał
dzwonek w telefonie Francesci. Niechętnie podniosła się na miejsca i sięgnęła
po telefon. Odczytała treść wiadomości i przeniosła swój wzrok na chłopaka.
- Muszę wyjść. - oznajmiła i chwyciła torbę, leżącą na skraju kanapy.
- Coś się stało? - zapytał i chwycił nadgarstek Fran. Dziewczyna wyrwała dłoń z uścisku.
- Wybacz. Nie chciałam cię zranić. - wymamrotała i wyszła z pomieszczenia, głośno trzaskając przy tym drzwiami.
Biegła przed siebie nie zwracając uwagi na łzy spływające na jej policzkach ani innych ludzi spacerujących obok. Czuła się najgorszą osobą na świecie. Umysł po podpowiadał, aby zawróciła i z uśmiechem wytłumaczyła Lucasowi, że nie ma pojęcia co w nią wstąpiło, ale serce, które najwyraźniej miało władzę nad nogami, kazało udać się w zupełnie inne miejsce.
Zapukała do ogromnych, ciemnobrązowych drzwi i nerwowo chwyciła kosmyk włosów. Klamka poruszyła się kilka sekund później. Przed jej oczami stanął zaspany Marco.
- Kocham cię. - wyszeptała
Ostatnie kartonowe
pudełko wypełnione rzeczami Ludmiły znalazło się w bagażniku samochodu. Tata
dziewczyny z hukiem zamknął drzwi i ruchem ręki polecił jej wsiąść na miejsce
pasażera. Dziewczyna rozejrzała się po okolicy. Miała nadzieję, że napotka
wzrokiem, któregoś z jej przyjaciół. Nie mogła uwierzyć, że nie przyszli się
pożegnać. Przez moment wydawało jej się, że słyszy swoje imię. Dostrzegła
Natalię, która pobijała chyba właśnie swój życiowy rekord prędkości, biegnąc w
jej stronę. Za nią kuśtykał Federico, a zdyszana Francesca wyłoniła się z za zakrętu
jako ostatnia.
Kilka minut
później stała już objęciach Hiszpanki. Mamrotały coś do siebie nawzajem, ale
głośnych szloch zagłuszał ich słowa. Następnie przytuliła Francesce, która była
już w stanie usłyszeć obietnicę blondynki. Miała zadzwonić, jak tylko dotrze na
miejsce. Dalej w kolejce był Federico, ale w tym uścisku brakowało empatii.
Mogłoby się wydawać, że boją się siebie nawzajem.
Ludmiła zauważyła
sporą grupę młodych ludzi zmierzających w ich stronę. Szybko dostrzegła rudę
loki Camili, skórzaną kurtkę Diego, czapkę Maxiego. Zauważyła też Marco,
Andresa i Ivę. Wszyscy przyszli tylko dla niej. Nawet Leon. Braku Violetty
zwyczajnie nie zauważyła.
Przytulała
wszystkich po kolei i potakując, słuchała słów otuchy. Jednak nic nie pomogło
jej pozbyć przekonania, że Wszystko się
ułoży i Będzie dobrze to okrutne
kłamstwa.
Tata ponownie
poprosił ją aby się pośpieszyła. Tłumaczył, że jeszcze chwila i spóźnią się na
samolot. Ona jednak nie zwracała na tu uwagi i kontynuowała pożegnanie. Szybko
jednak zdała sobie sprawę, że nikt więcej nie czeka na jej uścisk. Ponownie
przycisnęła do siebie Francesce i Natalię, a następnie, jeszcze bardziej obniżając
kąciki ust, przeniosła drżącą dłoń na plastikową klamkę samochodowych drzwi.
Poczuła na niej cudzy dotyk. Ciepło przeszło przez jej ciało. Szybkim, zwinnym
ruchem została obrócona w stronę chłopaka. Federico oparł dłoń na jej tali,
powodując przyjemne mrowienie. Niebezpiecznie przybliżył do siebie ich twarze.
Czuła na sobie jego niespokojny oddech. Po jej prawym, mokrym już policzku
spłynęła kolejna, gorzka łza.
- Dziękuję. – wymamrotała prawie nie słyszalnie i spuściła wzrok. – Za
to, że mnie zmieniłeś. – dopowiedziała i ponownie spojrzała w ciemne tęczówki
chłopaka.
- Nie zmieniłem cię. Zawsze taka byłaś. Ja tylko pomogłem ci to
odkryć. – wypowiedział i pokonał dystans dzielący go od jej ust. Żadne z nich
na głośne gwizdy znajomych czy komentarze ojca dziewczyny. Zdecydowanie zbyt
długo wyczekiwali tego momentu, aby teraz zawracać sobie głowę czymkolwiek
innym.
Podniosła się na
palcach i wyszeptała ciche żegnaj prosto
do jego ucha. Delikatnie cmoknęła mokry i gorący od płaczu policzek i poczuła w
ustach gorzki smak łez. wreszcie wsiadła do samochodu, ciągle zanosząc się
płaczem.
Przez łzy i szybę
dostrzegła jeszcze jak Maxi pocieszająco obejmuję Natalię, a Marco i Francesca
splatają ręce. Ucieszyła się. Przynajmniej o ich szczęście mogła być spokojna.
Totalnie zniszczyłam fragment o Fran i Marco. :-( Wyjazd Ludmiły jest nawet w porządku. Przykro mi z powodu braku komentarzy, ale chyba nic nie mogę z tym zrobić. :-/ Mam tylko nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta i zwyczajnie jest zbyt leniwy lub nie ma czasu.
A
Ja czytam od zawsze ♥
OdpowiedzUsuńAle jestem leniwa i nie umiem pisać komentarzy x jak
Rozdział świetny jak zawsze. <3
Przyjdę do Ciebie słoneczko ;)
OdpowiedzUsuń<3