Playlista

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Epilog: Trzy lata

Jeśli czytałaś najpewniej znajdziesz tu swój nick. ♥

Chciałam ten tekst zadedykować Kathleen Ferro za pierwszy komentarz w historii bloga, Nati Verdas za motywujące komentarze, Mio za wspólne marzenie, Sophie Cortes za szczerą opinię, Marceli Ferro za długie i cudowne komentarze, Nikolettcie za to, że wpadła, Mai Blanco za wyjątkową opinię, Inolvidable za naprawdę niepowtarzalne słowa, Roksana a, Violi Castillo, kornelii80, Mechi Lambre, Eddie N., Julii Pasquarelli, Dusi Stoessel, Alicji Nadzwyczajnej-Szalonej, Spencer Hastings, wikra, Tamarze Castillo, Martynce Blanco, Nel Pasquarelli,Wiktorii P., Patty Verdas, Oli Ferro, Veronice, Misi Ferro, Sapphire, Ellie Pasquarelli. Są jeszcze dwie osoby, którym należ,a się specjalne podziękowania. Li, byłaś dla mnie bardzo wyjątkową czytelniczką. Cieszę się, że mogłam cię bliżej poznać! Fruits, byłaś tutaj od samego początku i jako jedna z nielicznych dotrwałaś do końca. Dziękuję! Mam nadzieję, że wszystkie zostaniecie ze mną i nowa historia również wam się spodoba.

                Minęły trzy lata. Trzy lata odkąd ostatnio go widziała. Ponad tysiąc smutnych poranków. Miliony minut przepełnionych tęsknotą i ogromnym, niewyjaśnionym żalem. Trzy raz świętowała urodziny bez ich obecności. Trzy razy stroiła choinkę nie śpiewając kolęd razem z roześmianą Natalią. Trzeci rok z rzędu tata był jedyną osobą, z którą mogła podzielić się opłatkiem. Przez całe trzy lata ani razu nie zaśpiewała, nigdy nie skorzystała z radia czy playlisty w telefonie. Chyba zapomniała  jak to się robi. Nie wiedziała już czym jest muzyka.
                Zastałą Buenos Aires takie, jakim je zostawiła. Stare kamienice stały na swoim miejscu. Obok nich wyrósł nowoczesny budynek, zapewne jakiś zakład pracy, ale Ferro nie zwróciła na to uwagi. Ogromny dąb wciąż rósł na jeziorem. Tam poznała Natalię. Studio – (nie)spełnione marzenia. Ławka w parku – pierwsza rozmowa z Federico. Basem, z którego nikt nie korzysta – pierwsza kłótnia. Plac przed jej dawnym domem, który teraz zamieszkuje pewnie jakaś szczęśliwa rodzina – pierwszy pocałunek. I ostatni.
                Może miała nadzieję, że los będzie na tyle łaskawy, że pozwoli jej wpaść na kogoś znajomego. Może miała nadzieję, że on o niej nie zapomniał. Może miała nadzieję, że powracając do przeszłości, cofnie czas.
                Delikatnym, niepewnym krokiem, jakby odrobinę wystraszona, podążała pustym chodnikiem. Wszyscy byli w pracy, w szkole. Obróciła głowę w stronę  szkoły, w której kiedyś się uczyła. Rozpoznała nauczyciela, który zawzięcie tłumaczył coś uczniom. Nie znała ich. Twarz Pablo była jedyną, którą znała.
                Podążała dalej z głową zwróconą w lewą stronę. Była przekonana, że o tej porze na nikogo nie wpadnie. Myliła się.
                Głośno odchrząknął, kiedy kobieta zagrodziła mu drogę. Nie poznał jej. To prawda, zmieniła się. Ścięła włosy i zamiast szkieł kontaktowych na jej nosie spoczywała para jasnokremowych okularów.
                Podniosła wzrok na mężczyznę, a jej oczy momentalnie zaszkliły się widząc tę twarz. Może warto mieć nadzieję?
                Spuścił na ziemię teczkę, którą jeszcze chwilę temu kurczowo zaciskał w prawej dłoni. Ona zaś nerwowo przycisnęła oprawki bliżej twarzy.
                Jej lśniące, jasne włosy.
                Jego wypielęgnowana grzywka.
                Jej przenikliwe spojrzenie.
                Jego czekoladowe oczy.
                Jej drobne, blade wargi.
                Jego rozchylone usta.
                Jej miłość.
                Jego serce.

                Tak doskonale dopasowane.


To opowiadanie powstało przez przypadek. Nie miałam pomysłu. Napisałam prolog, bo uznałam, że najłatwiej jest zacząć od nowa. Krótko mówiąc - poddałam się. Miałam pełno pomysłów dotyczących Wiktorii i Diego. Mieli być pięknym przykładem nienawiści przerodzonej w miłość. Tymczasem, byli idealnym przykładem niedokończonej historii. Pomimo tego, że większość z was z pewnością nie ma pojęcia o czym mówię, uwielbiałam tamtą historię. Ale wróćmy do tego co jest teraz. Wszystko co tutaj zgromadziłam było jest totalną improwizacją. Pisząc prolog nie sądziłam, że Federico będzie niepełnosprawny. Nawet nie przypuszczałam, że Ludmiła i Francesca się zaprzyjaźnią. Nie miałam nawet planów co do Diego i Camili. Nawet jeśli nic nie wygląda profesjonalnie, pokochałam to opowiadanie. Przywiązałam się do bohaterów i bardzo ciężko będzie mi się z nimi rozstać. Mam nadzieję, że uważacie to zakończenie za równie piękne jak mi się wydaje. Chyba osiągnęłam swój cel. Po raz pierwszy jestem w pełni zadowolona z tego co napisałam.

Na pewno ten tekst wiąże się z dla mnie z ogromnym smutkiem i wiele mnie kosztuje. Chyba pierwszy raz płaczę podczas pisania. Wiem, że to nie koniec mojej przygody z bloggerem. Nie żegnam się z wami, ale przywiązałam się do tych bohaterów, a ciężko jest się rozstać z czymś tak ważnym. Kocham to co tu powstało i nigdy nie żałowałam, że założyła tego bloga. Nawet jeśli chwilami miałam dosyć tego, że nikt nie komentuje, że nie potrafię nic napisać, że wszystko co robię jest beznadzieje. Na pewno to wszystko podniosło w jakimś stopniu moją samoocenę i gdzieś tam czuję, że jednak potrafię pisać. Będę dalej dążyć do spełnienia moich marzeń i mogę wam obiecać, że nadejdzie dzień, kiedy na półkach w księgarniach będzie można znaleźć moją książkę. Własną, prywatną i taką napisaną od serca. Specjalnie dla was.

Mam nadzieję, że udało mi się zawrzeć w tej notatce wszystko co najważniejsze. Jeśli chcecie czytać mnie dalej, zapraszam - http://rose-lie.blogspot.com/

Dziękuję. Bez was nie zaszłabym tak daleko. Nigdy nie przypuszczałam, że to napiszę, ale jestem dumna z tego bloga. 

Kocham was,
A





4 komentarze:

  1. Poryczałam się, po raz setny już w tym roku, wykorzystam limit wodny swoich gałek ocznych przez Takie cudeńka jak Twoje ;c.
    Jestem kretynką, bo dopiero teraz go skomentowałam, od rana czytam wszystkie Twoje rozdziały, całą historię i czytając Epilog się po prostu poryczałam, ale musiałam, musiałam te emocje wypuścić. Nawiążę trochę do ostatniego rozdziału, pożegnanie Ludmily, tak perfekcyjne, chwila zetknięcia ust blondynki i Federico, nie ma chyba nic piękniejszego niż poczuć po raz ostatni smak ust ukochanej osoby, tego się nie zapomina, nigdy.
    Nie rozkaże i nie powiem Ci że masz to kontynuować, bo to nic nie da, zrobisz jak chcesz, masz talent, ogromny i ciesze się, że założyłaś nowego bloga, chętnie na niego zawitam <3
    Cieszę sie, że na blogerze są jeszcze takie osoby jak Ty, pełne talenty, który potrafią dobrze wykorzystać ;)
    Bądź sobą i pisz dalej, nie rezygnuj z tego co masz, bo to coś wyjątkowego ;3
    A teraz lecem na nowego bloga ;*
    Całuję i ściskam,
    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku...
    Aż mnie zatkało, ale jestem dumna. Dumna, że w końcu jesteś z siebie zadowolona. Choć było wiele razy, kiedy powinnaś odczuwać zadowolenie.
    Nie wracajmy jednak do przeszłości.
    Cieszmy się chwilą i tym epilogiem.
    Jest idealny, lepiej go sobie nie mogłam wyobrazić.
    Dziękuję Ci za niego, dziękuję za całą tą historię.
    Tak,faktycznie śledziłam to opowiadanie od początku. Uwielbiałam je i tak pozostanie.
    Cieszę się, że mogłam być widzem i po części oddziaływać a tą historie.
    Dziękuję za wszystkie wzloty i upadki bohaterów.
    Dziękuję za "Uczucia", które mówiły tak wiele.
    I dziękuję za miłość, jaką włożyłaś w opowiadanie :).
    Ściskam mocno,
    Jagoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed sekundą genialna ja usunęła komentarz. :-( Więc, mam nadzieję osoba, która go napisała byłaby tak miła i napisała go jeszcze raz. :-) Wybacz, nie zdążyła odczytać nicku.

    A

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts