Dla ciebie. Tak, dla tej osoby, która właśnie to czyta.
"Zwierzęta też mówią, ale tylko to co pewne. Problem w tym, że nic nie jest pewne."
Byliście kiedyś czegoś pewni? Tak pewni, że oddalibyście wszystko gdyby wasza teoria się nie sprawdziła. Byliście pewni, że jest ktoś kto naprawę was kocha, dla kogo jesteście najważniejsi? A ten ktoś robi wszystko co, jego zdaniem, jest dla was najodpowiedniejsze, najlepsze. No właśnie, zwróćmy uwagę na to 'jego zdaniem'. A co jeśli jego zdanie nie jest nawet podobne do twojego? Jak zachować się jeśli ta osoba nie wie kiedy jesteśmy naprawdę szczęśliwi? Sęk w tym, że nikt jeszcze nie znalazł dobrej odpowiedzi na to pytanie.
Kolejny raz popełniła ten błąd. Zdecydowanie nie powinna zakładać szpilek, jeśli istnieje możliwość, że będzie musiała pobiec. Mimo to, że w chodzeniu na wysokich obcasach jest ekspertką, to bieg nadal wykracza poza jej możliwości. Szczególnie jeśli po drodze spotyka ją ogromna błotna kałuża spowodowana nocną ulewą.
Wkroczyła do sali niczym prawdziwa dama. Kilka osób posłało jej niewiele wyrażające spojrzenie. Pośpiesznie starła kroplę potu spływającą z jej czoła. Poczuła lekkie zażenowanie. Gdzieś głęboko miała poczucie, że wygląda okropnie. W końcu nie codziennie przed przyjściem do szkoły przebiega pół kilometra. Szybko przeprosiła za spóźnienie i zajęła swoje miejsce.
- Przepraszam. Pablo, wiesz może dlaczego nie ma dzisiaj Federico? - usłyszała z drugiego końca sali. Wiedziała, że Violetta chce udawać dobrą, przejmującą się przyjaciółkę. Ludmiła naprawdę się przejęła. W końcu każdy jej chłopak był najpierw przyjacielem.
- Nie mógł przyjść. Spokojnie, to nic wielkiego. - wyjaśnił, a Violetta pokiwała głową i chwyciła dłoń swojego chłopaka. Chociaż to słowo jest chyba zbyt ogólnym określeniem. Ale taka już była. Na każdym kroku okazywała swoje uczucia do Leona tak jakby bała się, że ktoś jej nie uwierzy. Zresztą jej obawy były słuszne. W Studiu była masa ludzi, którzy wiedzieli o jej przekrętach. Ale oni też milczeli. Może się bali? Tylko czego. Co taka osóbka jak Violetta byłaby w stanie im zrobić? No właśnie, nie zdawali sobie sprawy z jej siły, ale doskonale wiedzieli, że należy się jej obawiać.
- Leon, kochasz mnie? - zapytała. Sama nie była pewna dlaczego. Chyba po prostu potrzebowała czasem to usłyszeć. W końcu uwielbiała być kochana. A po stracie Marco musiała się dowartościować. Chociaż i tak wiedziała, że to chwilowe. On był zbyt słaby i zawsze pozwalał aby podejmowano za niego decyzje. A Violettcie przychodziło to zadziwiająco łatwo.
- Jak nikogo innego. - odpowiedział i posłał w stronę dziewczyny charakterystyczny, słodki uśmiech. Szatynka już miała odpowiedzieć 'To tak jak ja', ale w porę ugryzła się w język. Była świadoma tego, że zdecydowanie zbyt często mija się z prawdą i nie chciała dopisywać kolejnej rzeczy do swojej listy kłamstw. I tak była już za długa.
- Leon, kochasz mnie? - zapytała. Sama nie była pewna dlaczego. Chyba po prostu potrzebowała czasem to usłyszeć. W końcu uwielbiała być kochana. A po stracie Marco musiała się dowartościować. Chociaż i tak wiedziała, że to chwilowe. On był zbyt słaby i zawsze pozwalał aby podejmowano za niego decyzje. A Violettcie przychodziło to zadziwiająco łatwo.
- Jak nikogo innego. - odpowiedział i posłał w stronę dziewczyny charakterystyczny, słodki uśmiech. Szatynka już miała odpowiedzieć 'To tak jak ja', ale w porę ugryzła się w język. Była świadoma tego, że zdecydowanie zbyt często mija się z prawdą i nie chciała dopisywać kolejnej rzeczy do swojej listy kłamstw. I tak była już za długa.
Nerwowym krokiem przybliżyła się do klasy. Dyskretnie sprawdziła czy nie ma w środku Ivy, Andresa i przede wszystkim Diego. Spotkanie z nim zdecydowanie przyprawiłoby ją o najwięcej trudności. Chwilami marzyła, aby cofnąć czas do momentu kiedy byli tylko przyjaciółmi. Aż przyjaciółmi.
Jak na złość, dostrzegła właśnie jego. Czasem zastanawiała się dlaczego jeśli strasznie zależy nam aby czegoś uniknąć, najczęściej właśnie to nas spotyka. Tak, to chyba ta ironia losu, o której tak często jest mowa.
Przez chwilę miała nadzieję, że jej nie zauważy, ale szybko zdała sobie sprawę, że to raczej mało prawdopodobne szczególnie, że był w pomieszczeniu jedyny.
- Porozmawiamy wreszcie? - rozpoczął gdy tylko rudowłosa pojawiła się w zasięgu jego wzroku.
- Nie ma o czym. - podsumowała i usiadła w drugim końce sali zupełnie ignorując chłopaka.
- Będziesz teraz udawać, że nic się nie stało? - zapytał i posłał Camili spojrzenie pełne wyrzutu. Pomimo tego, że dzieliła ich spora odległość, dziewczyna dostrzegała każdą emocję w jego oczach.
- Tak. - potwierdziła, spuściła wzrok, przygryzła nerwowo wargę i powoli przymknęła powieki.
- Posłuchaj, strasznie zależy mi na naszej przyjaźni. Wcale nie chcę żeby to się skończyło. Szczególnie nie tak. - wyjaśnił i ujął dłoń dziewczyny. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, ale postarała się go zignorować. Wyrwała się z uścisku i odwróciła głowę.
- Przyjaciele? - zawahała się. Sama bardzo chciała, aby relacje pomiędzy nią, a Diego wróciły do normy. Chłopak tylko uśmiechnął się delikatnie i objął dziewczynę w geście zgody. Ta szybko odwzajemniła uścisk. Uśmiechnęła się jeszcze na myśl, że wreszcie odzyskała przyjaciela.
Odbijał piłeczkę od ściany w sali tanecznej i uparcie próbował znaleźć wyjście z sytuacji, w której się znajdował. Szybko jednak doszedł do wniosku, że jego życie to jedna wielka porażka i już nic nie da się naprawić. Być może miał do siebie zbyt surowe podejście, ale po tylu popełnionych błędach wreszcie stwierdził, że jest beznadziejny.
Czuł się zupełnie jakby wszyscy go nienawidzili. Pomimo tego, że jego związek z Violettą utrzymywany był w zupełnej tajemnicy, obawiał się, że ona w najwygodniejszym dla siebie momencie wszystko ujawni i obróci przeciwko niemu.
- Ty też? - usłyszał nagle. Przeniósł swój wzrok na drzwi. Spostrzegł Camilę i posłał jej pytające spojrzenie. - Ty też niszczysz wszystko?
- Jeśli masz na myśli, tysiące moich błędów, to tak, niszczę wszystko. - potwierdził i szybko przeanalizował co ostatnimi czasy działo się w życiu rudowłosej. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że Iva i Andres są przecież parą.
- Zawsze myślałam, że będziemy przyjaciółmi na zawsze. Czułam, że jesteśmy grupą idealną. - wyznała i kucnęła po prawej stronie chłopaka. Długo wyczekiwała jego reakcji, ale patrząc na jego twarz, cały czas wydawała mu się obojętna.
- "My"? Zawsze była tylko Violetta. - podsumował i wyszedł. Nie zależało mu na reakcji dziewczyny. Chciał po prostu to powiedzieć.
Wpatrywała się w ścianę wzrokiem nie wyrażającym emocji. A przynajmniej miała nadzieję, że jest taki. W środku gotowała się o nadmiaru wrażeń. Wcale nie miała ochoty siedzieć w Studiu. Uwielbiała muzykę i zwykle pozwalała jej się wyładować, ale dzisiaj czuła, że jedynym miejscem, w którym chciałaby się znaleźć było jej własne łóżko.
Zerknęła ukradkiem na swojego towarzysza. Była ciekawa czy on też zauważył, że wszystko zaczyna się walić. W końcu nie był częścią tego całego zamieszania.
- Maxi, posłuchaj, nie do końca wiem co się ostatnio między nami wszystkimi dzieję, ale jestem pewna, że ty jesteś moim prawdziwym przyjacielem. Tylko troszkę się pogubiłeś. Zresztą tak jak ja. Proszę, powiedz co cię dręczy. - mówiąc to, czuła, że jej serce przyśpiesza. Nie chciała oddalać się o przyjaciół, a wiedziała, że Maxi jest jedną z nielicznych osób, które w obecnej sytuacji jej pozostały. To dziwne jak szybko z przyjaciółki najpopularniejszej dziewczyny stała się niemalże cichym wrogiem prawie całej szkoły. Bo jeśli Violetta cię nienawidzi, większość podziela jej zdanie. Wystarczy spojrzeć na Ludmiłę.
- Ty, Ludmiła i Natalia. - wypowiedział i spojrzał na Włoszkę z wyrzutem.
- Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz i myślę... - chciała wyjaśnić, ale przerwał jej dobitnym "To mi powiedz!". Przełknęła ślinę i przez moment zastanowiła się czy powinna.
- Violetta zdradza Leona. - wyszeptała pomimo wielu obaw. Podniosła głowę i uderzyła ją fala wściekłości pochodzącej od Maxiego. Przestraszona odeszła.
Jak na złość, dostrzegła właśnie jego. Czasem zastanawiała się dlaczego jeśli strasznie zależy nam aby czegoś uniknąć, najczęściej właśnie to nas spotyka. Tak, to chyba ta ironia losu, o której tak często jest mowa.
Przez chwilę miała nadzieję, że jej nie zauważy, ale szybko zdała sobie sprawę, że to raczej mało prawdopodobne szczególnie, że był w pomieszczeniu jedyny.
- Porozmawiamy wreszcie? - rozpoczął gdy tylko rudowłosa pojawiła się w zasięgu jego wzroku.
- Nie ma o czym. - podsumowała i usiadła w drugim końce sali zupełnie ignorując chłopaka.
- Będziesz teraz udawać, że nic się nie stało? - zapytał i posłał Camili spojrzenie pełne wyrzutu. Pomimo tego, że dzieliła ich spora odległość, dziewczyna dostrzegała każdą emocję w jego oczach.
- Tak. - potwierdziła, spuściła wzrok, przygryzła nerwowo wargę i powoli przymknęła powieki.
- Posłuchaj, strasznie zależy mi na naszej przyjaźni. Wcale nie chcę żeby to się skończyło. Szczególnie nie tak. - wyjaśnił i ujął dłoń dziewczyny. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, ale postarała się go zignorować. Wyrwała się z uścisku i odwróciła głowę.
- Przyjaciele? - zawahała się. Sama bardzo chciała, aby relacje pomiędzy nią, a Diego wróciły do normy. Chłopak tylko uśmiechnął się delikatnie i objął dziewczynę w geście zgody. Ta szybko odwzajemniła uścisk. Uśmiechnęła się jeszcze na myśl, że wreszcie odzyskała przyjaciela.
Odbijał piłeczkę od ściany w sali tanecznej i uparcie próbował znaleźć wyjście z sytuacji, w której się znajdował. Szybko jednak doszedł do wniosku, że jego życie to jedna wielka porażka i już nic nie da się naprawić. Być może miał do siebie zbyt surowe podejście, ale po tylu popełnionych błędach wreszcie stwierdził, że jest beznadziejny.
Czuł się zupełnie jakby wszyscy go nienawidzili. Pomimo tego, że jego związek z Violettą utrzymywany był w zupełnej tajemnicy, obawiał się, że ona w najwygodniejszym dla siebie momencie wszystko ujawni i obróci przeciwko niemu.
- Ty też? - usłyszał nagle. Przeniósł swój wzrok na drzwi. Spostrzegł Camilę i posłał jej pytające spojrzenie. - Ty też niszczysz wszystko?
- Jeśli masz na myśli, tysiące moich błędów, to tak, niszczę wszystko. - potwierdził i szybko przeanalizował co ostatnimi czasy działo się w życiu rudowłosej. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że Iva i Andres są przecież parą.
- Zawsze myślałam, że będziemy przyjaciółmi na zawsze. Czułam, że jesteśmy grupą idealną. - wyznała i kucnęła po prawej stronie chłopaka. Długo wyczekiwała jego reakcji, ale patrząc na jego twarz, cały czas wydawała mu się obojętna.
- "My"? Zawsze była tylko Violetta. - podsumował i wyszedł. Nie zależało mu na reakcji dziewczyny. Chciał po prostu to powiedzieć.
Wpatrywała się w ścianę wzrokiem nie wyrażającym emocji. A przynajmniej miała nadzieję, że jest taki. W środku gotowała się o nadmiaru wrażeń. Wcale nie miała ochoty siedzieć w Studiu. Uwielbiała muzykę i zwykle pozwalała jej się wyładować, ale dzisiaj czuła, że jedynym miejscem, w którym chciałaby się znaleźć było jej własne łóżko.
Zerknęła ukradkiem na swojego towarzysza. Była ciekawa czy on też zauważył, że wszystko zaczyna się walić. W końcu nie był częścią tego całego zamieszania.
- Maxi, posłuchaj, nie do końca wiem co się ostatnio między nami wszystkimi dzieję, ale jestem pewna, że ty jesteś moim prawdziwym przyjacielem. Tylko troszkę się pogubiłeś. Zresztą tak jak ja. Proszę, powiedz co cię dręczy. - mówiąc to, czuła, że jej serce przyśpiesza. Nie chciała oddalać się o przyjaciół, a wiedziała, że Maxi jest jedną z nielicznych osób, które w obecnej sytuacji jej pozostały. To dziwne jak szybko z przyjaciółki najpopularniejszej dziewczyny stała się niemalże cichym wrogiem prawie całej szkoły. Bo jeśli Violetta cię nienawidzi, większość podziela jej zdanie. Wystarczy spojrzeć na Ludmiłę.
- Ty, Ludmiła i Natalia. - wypowiedział i spojrzał na Włoszkę z wyrzutem.
- Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz i myślę... - chciała wyjaśnić, ale przerwał jej dobitnym "To mi powiedz!". Przełknęła ślinę i przez moment zastanowiła się czy powinna.
- Violetta zdradza Leona. - wyszeptała pomimo wielu obaw. Podniosła głowę i uderzyła ją fala wściekłości pochodzącej od Maxiego. Przestraszona odeszła.
Jej, jest wcześniej :-) Zadziwiająco przyjemnie mi się go pisało. Moim zdaniem jedynie fragment o Camili i Marco mógłby być dłuższy i dokładniejszy, ale ogólnie jest ok.
Ostatnio sporo myślałam na brakiem komentarzy i pomyślałam, że może jeśli postawię wam swego rodzaju wyzwanie to pokusicie się o zostawienie po sobie śladu. Zaczniemy praktycznie od zera, więc 3 komentarze w zupełności wystarczą.
Aga