"How'd I get here?
Had my whole life planned out
I look in the mirror
And I start to break down"
[link]
Chłopak otworzył szeroko oczy. Po chwili jednak przymrużył je gwałtownie. Poraziło go słońce przedzierające się przez nie do końca zasłonięte rolety. Szybko podniósł się z łóżka, wsiadł na wózek, podjechał pod okno, chwycił zasłonę i odciął dopływ słońca do jego pokoju. Ponownie opadł na łóżko, chwycił ubrania wybrane i przygotowane wcześniej. Jak zwykle wszystko idealnie ze sobą współgrało. Nawet skarpetki utrzymane były w kolorystyce stroju.
Chwile potem znalazł się przy lustrze. Wziął do ręki swój ulubiony żel i zajął się włosami. Musiał dopilnować, aby każdy kosmyk ciemno-czekoladowych włosów znalazł się na swoim własnym, wyjątkowym miejscu. Żaden z nich nie mógł wygiąć się w niepożądany sposób.
Kiedy wszystko już było dopięte na ostatni guzik, chłopak wziął głęboki oddech, zarzucił kurtkę na plecy i podążył w stronę szkoły. Co prawda lekcje zaczynały się dopiero za ponad godzinę, ale Federico nienawidził się spóźniać. Uważał to za bardzo nietaktowne, wręcz lekceważące.
Złożył sobie obietnicę, że zupełnie zapomni o poznanej wczoraj dziewczynie. A ja wszyscy wiemy, obietnic się nie łamie. Ta obietnica była jedna zupełnie inna. Złożona samemu sobie. Gdybyśmy przypadkiem jej nie dotrzymali, cierpimy jedynie my. Chociaż nie zawsze. Czasem takie nieposłuszeństwo prowadzi do szczęścia. Pozwala nam zauważyć, że bywają chwile gdy lepiej sprzeciwić się swoim zasadą, aby dostrzec ja tak naprawdę powinniśmy postąpić.
A przez chwilę było tak jak w bajce. Był przystojny książę, piękna księżniczka. Pojawiła się wielka miłość, która miała trwać wiecznie. Jednak życie nie jest bajką. W bajce zawsze następuje dobre zakończenie. Bohaterowie zdają sobie sprawę z popełnionych błędów, zmieniają się. Żyją długo i szczęśliwie. Realia są inne. Źli ludzie nigdy się nie zmieniają. A gdyby znalazł się jeden osobnik, który zdobyłby się na to aby to zrobić i tak inni wyrzuciliby go poza margines społeczeństwa. Tak więc ludzie się nie zmieniają.
Przyjaciółki stały na szkolnym korytarzu. Rozmawiały o błahych sprawach takich jak ulubiony kolor szminki czy nowa piosenka ulubionego wokalisty. W pewnym momencie jednak Ludmiła zauważyła, że Hiszpanka jest jakaś nieobecna. Ciągle wpatrywała się się w punkt, który znajdował się za blondynką. Gdy ta obracała się, aby sprawdzić co przykuło uwagę koleżanki, zobaczyła Maxiego. Oczywiście w towarzystwie Violetty. A kogo by innego? Ktoś mógłby pomyśleć, że są parą. Jednak Viola zwdycha do kogoś innego. Do Verdasa.
Leon Verdas był najprzystojniejszym chłopakiem w całym Studio. Każda dziewczyna marzyła aby znaleźć się u jego boku, poczuć zapach perfum, których używa i wreszcie musnąć subtelnie jego policzek. Do tej pory tego zaszczytu doznały tylko dwie uczennice. Odwieczne rywalki. Zupełnie różne. Olśniewająca i pewna siebie - Ludmiła oraz zagubiona i delikatna Violetta. W pewnym momencie życia toczyły walkę o serce Verdasa. Blondyna jednak dała sobie spokój. Zupełnie straciła nadzieję, że chłopak znowu będzie taką osobą jak dawniej. Uległ urokowi Castillo, która zupełnie go zmanipulowała, zmieniła. Wszyscy myślą, że na lepsze. Ale przecież tylko Ludmiła zdążyła poznać prawdziwego Leona. Chłopak, mimo że sprawiał wrażenie aroganckiego i zapatrzonego w siebie, miał swoje zasady, które zupełnie zatracił po związaniu się z Violettą.
Wcześniej Leon nigdy nie zraniłby dziewczyny. Miał tylko jedną księżniczkę i był jej wierny. Do czasu... Kiedy w szkole pojawiła się Violetta, Verdas od razu zerwał z blondynką, nie zwracając uwagi na jej uczucia. Ta udając, że jej to zupełnie nie rusza, powróciła do zwyczajnego życia. W tym czasie jednak knuła doskonały w każdym calu plan pogrążenia Castillo. Każdym swoim pomysłem i spostrzeżeniem dzieliła się z Natalią, a ta potulna jak baranek wykonywała wszystkie jej polecenia.
No ale powróćmy do teraźniejszości.
Blondynka nagle zapragnęła się napić. Już miała otwierać usta aby poprosić przyjaciółkę o butelkę wody, gdy dopadło ją pewne dziwne uczucie, które zabroniło jej tego robić. Postanowiła, że sama przyniesie sobie coś, co zabije jej pragnienie. Pech chciał, że akurat kiedy Ludmiła podążała do automatu z napojami, tą samą drogą szła Violetta ze swoim chłopakiem. Dziewczyny stuknęły się ramionami co wywołało na obydwóch twarzach oburzenie. Szatynka jednak szybko się opamiętała, przybrała współczujący wyraz twarzy i wyjąkała:
- Bardzo przepraszam, naprawdę nie chciałam.
Ludmiła patrzyła na nią z rozbawieniem. Doskonale wiedziała, że kłamie. Kto jak kto, ale ona naprawdę dobrze znała się na ludziach.
- Jak śmiesz popychać mnie, królową Ferro!? - wykrzyczała jej prosto w twarz. Kątem okaz spojrzała na drugi koniec korytarza i dostrzegła smutnego Federico. Momentalnie odwróciła wzrok.
- Tym razem przesadziłaś! - Wtrąciła się Francesca. Zawsze ślepo broniła Violetty. Były najlepszymi przyjaciółkami.
- Fran, to moja sprawa. - Violetta zwróciła się do Włoszki. Blondynka jednak doskonale wiedziała, że dziewczyna ma ochotę wykrzyczeć: Nie wtrącaj się!
- Ta sprawa nie istnieje. - wysyczała, pstryknęła rywalce przed oczami i szybkim krokiem odeszła od dziewczyn. Pewnie brzmiało i wyglądało to dosyć banalnie, ale Ludmiła nie widziała sensu w kontynuowaniu tego do niczego nie prowadzącego dialogu.
Po chwili stała już przy automacie i wybierała napój. Po namyśle zdecydowała się na kubek ciepłej herbaty z cytryną. Nacisnęła kilka klawiszy i odczekała chwilę. Kopnęła delikatnie w maszynę, ponieważ ta najwyraźniej nie miała ochoty na przygotowanie picia dla blondynki. Zdenerwowana dziewczyna uderzyła dłonią w bok automatu, co podziałało i wreszcie pojawił się plastikowy kubek, który zaczął napełniać się cieczą. Zadowolona Ludmiła otrzepała ręce, chwyciła kubek i uśmiechnięta udała się w stronę Natalii.
Po drodze zauważyła Violettę całującą jej byłego chłopaka. Poczuła w sercu dziwne ukłucie. Mocno się zdziwiła. Przecież już go nie kochała. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić to ona nigdy go nie kochała. Podczas całego trwania ich związku nawet przez myśl jej nie przeszło, aby wyznać mu prawdziwą, nieudawaną miłość.
"Jeśli wpadłeś w pułapkę samotności,
już nigdy nie uciekniesz"
Siedziała skulona na łóżku. Wbijała wzrok w białą ścianę na, której zostały zawieszone różowe półki-litery układające się w imię blondynki. Wszystkie ozdobiono dużą ilością kolorowych cyrkonii. Podniosła się do pozycji siedzącej, strącając przy tym jedną z puchatych, fioletowych poduszek. Podeszła do litery L i wzięła do ręki ramkę w kształcie serca. Zdjęcie włożone do niej przedstawiało ją i Natalię. Dwie najlepsze przyjaciółki. Dziewczyna chciała zapłakać nad losem ich relacji. Szybko się powstrzymała. Przecież Ludmiła Ferro nie płacze. Przez myśl przeszło jej, że tęskni za chwilami spędzonymi z Naty. Chwilami kiedy sama była jeszcze inną osobą.
W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Pomyślała, że to kolejna osoba roznosząca ulotki i wcale nie zamierzała odchodzić do wejścia. Jednak kiedy dźwięk dzwonka rozległ się po mieszkaniu jeszcze kila razy, blondynka straciła cierpliwość.
- Czego chcesz? - zaraz po naciśnięciu klamki, wykrzyczała w twarz osobie stojącej za drzwiami. Nawet nie zwróciła uwagi na to kim jest. Jednak gdy przyjrzała się przybyszowi, zauważyła, że stoi przed nią nie kto inny jak Francesca Madera.
- Violetta cię przysłała? - momentalnie zmieniła ton. Mówiła zachrypniętym głosem. Zacisnęła usta w wąską linię. Włoszka tylko z przestrachem pomachała głową.
- Nie? A więc po co przyszłaś? - Zapytała i westchnęła głośno. Nie miała ochoty na rozmowę z żadną z przyjaciółek Castillo.
- Przed chwilą byłam u Violi i zobaczyłam... - zaczęła, ale w pewnym momencie zająknęła się i spuściła głowę.
- Do sedna! - Ludmiła zniecierpliwiła się i spojrzała wymownie na szatynkę.
- Tam był Marco. Całowali się. - wyznała, ukryła twarz w dłoniach i wybuchła płaczem. Blondynka zupełnie nie wiedziała jak ma się zachować. Przytulić dziewczynę, pocieszyć? Nie. Ona nigdy nie współczuje. Nie miała pojęcia dlaczego Włoszka tak emocjonalnie zareagowała na nowego partnera Violetty. Miała za złe przyjaciółce, że skłamała? A może chodziło o chłopaka? Czyżby byli parą? Nawet jeśli tak to od niedawna, bo Ferro zawsze szybko dowiadywała się o nowych związkach w szkole.
- A dlaczego przychodzisz z tym do mnie? - zaciekawiła się. Wcześniej nikt oprócz Natalii nie zwierzał się dziewczynie z jakichkolwiek problemów. Tym bardziej Francesca. Przecież była jej zupełnie obca.
- Bo jesteś jedyną osobą, która może mi uwierzyć. - wydusiła i ponownie zapłakała.
Czy życie musi być takie trudne? Wystarczyłoby kilka słów mniej i wszyscy byliby szczęśliwsi. A może to on za dużo sobie wyobrażał? Przecież jej nie znał. Wiedział tylko, ze jet piękna i zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Nie oceniaj książki po okładce. Szkoda, że to przysłowie zwykle stosuje się w zupełnie innym kontekście. Chociaż może pomimo tego wszystkiego, nic nie jest jeszcze stracone. Watro mieć nadzieję, że blondynka wypowiedziała te słowa w przypływie emocji i wcale tak nie myśli. Nadzieja matką głupich.
Do Buenos Aires przyjechał mniej niż tydzień temu. Przeprowadzka była kolejnym kaprysem mamy Federico. Zażyczyła sobie piękny, biały domek z widokiem na wodę. Problem w tym, że w pobliżu miejsca przez nią wybranego nie ma ani morza, ani jeziora. Tak więc przed posiadłością państwa Havez wybudowano kilku metrowy basen. Chłopak uważał, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto. On nigdy nie miał ani nie będzie miał możliwości na nauczenie się pływać, jego tata pracuje tak ciężko aby utrzymać rodzinę, że zupełnie brakuje mu czasu na jakąkolwiek rozrywkę, a mama korzysta z kąpieliska raz na ruski rok.
Mimo tak krótkiego czasu na możliwość zapoznania się z miastem, chłopak już odkrył, że jego ulubionym miejscem na spędzanie wolnych chwil jest park umieszczony zaraz za Studiem. Tym samym w tym miejscu powstawały wszystkie jego piosenki. Nawet jeśli nie miał przy sobie gitary, wystukiwał rytm o kolana i podśpiewywał pod nosem. Ludzie kilka razy bili mu brawa, ale nie przejął się tym zbytnio. Nie lubił znajdować się w centrum uwagi.
Tego dnia po skończonym występie podeszła do niego lokata szatynka średniego wzrostu. Miała na sobie zwiewną, niebieską sukienkę, a do tego kilka dziewczęcych dodatków i ciężkie buty przez, które wyglądała odrobinę komicznie. [link] Obydwoje uśmiechnęli się do siebie nawzajem.
- Jesteś Federico, prawda? - zapytała, nie opuszczając kącików ust. Doskonale pamiętała kogo kilka godzin temu przedstawił uczniom dyrektor szkoły. Chłopak pokiwał delikatnie głową. Natalia przedstawiła się, wyjaśniła, że od kilu lat uczęszcza do Studia. Później opowiedziała o sobie kilka mało ważnych rzeczy. Federico słuchał jej z uwagą. Czasem wtrącał się w monolog dziewczyny.
- Przyjaźnisz się z Ludmiłą? - zaciekawił się. Podczas krótkiej rozmowy dowiedział się o Hiszpance wielu rzeczy. Nie był jednak stuprocentowo pewny co do jej relacji z blondynką.
- Tak. - odpowiedziała niepewnie. Co prawda Ferro na każdym kroku powtarzała jej, że są najlepszymi przyjaciółkami, jednak w swoim zachowaniu zwykle nie okazywała jej ani odrobiny szacunku.
~ Współczuję ~ przeszła przez myśl Federico, ale doskonale wiedział, że te słowa byłyby nie na miejscu.
Mimo wszystkich mieszanych uczuć, informacja o przyjaźni dziewczyn przyniosła dla Włocha nową nadzieję, że pod maską uroczej blondynki kryje się prawdziwa dziewczyna. Dziewczyna z uczuciami.
Chwile potem znalazł się przy lustrze. Wziął do ręki swój ulubiony żel i zajął się włosami. Musiał dopilnować, aby każdy kosmyk ciemno-czekoladowych włosów znalazł się na swoim własnym, wyjątkowym miejscu. Żaden z nich nie mógł wygiąć się w niepożądany sposób.
Kiedy wszystko już było dopięte na ostatni guzik, chłopak wziął głęboki oddech, zarzucił kurtkę na plecy i podążył w stronę szkoły. Co prawda lekcje zaczynały się dopiero za ponad godzinę, ale Federico nienawidził się spóźniać. Uważał to za bardzo nietaktowne, wręcz lekceważące.
Złożył sobie obietnicę, że zupełnie zapomni o poznanej wczoraj dziewczynie. A ja wszyscy wiemy, obietnic się nie łamie. Ta obietnica była jedna zupełnie inna. Złożona samemu sobie. Gdybyśmy przypadkiem jej nie dotrzymali, cierpimy jedynie my. Chociaż nie zawsze. Czasem takie nieposłuszeństwo prowadzi do szczęścia. Pozwala nam zauważyć, że bywają chwile gdy lepiej sprzeciwić się swoim zasadą, aby dostrzec ja tak naprawdę powinniśmy postąpić.
A przez chwilę było tak jak w bajce. Był przystojny książę, piękna księżniczka. Pojawiła się wielka miłość, która miała trwać wiecznie. Jednak życie nie jest bajką. W bajce zawsze następuje dobre zakończenie. Bohaterowie zdają sobie sprawę z popełnionych błędów, zmieniają się. Żyją długo i szczęśliwie. Realia są inne. Źli ludzie nigdy się nie zmieniają. A gdyby znalazł się jeden osobnik, który zdobyłby się na to aby to zrobić i tak inni wyrzuciliby go poza margines społeczeństwa. Tak więc ludzie się nie zmieniają.
Przyjaciółki stały na szkolnym korytarzu. Rozmawiały o błahych sprawach takich jak ulubiony kolor szminki czy nowa piosenka ulubionego wokalisty. W pewnym momencie jednak Ludmiła zauważyła, że Hiszpanka jest jakaś nieobecna. Ciągle wpatrywała się się w punkt, który znajdował się za blondynką. Gdy ta obracała się, aby sprawdzić co przykuło uwagę koleżanki, zobaczyła Maxiego. Oczywiście w towarzystwie Violetty. A kogo by innego? Ktoś mógłby pomyśleć, że są parą. Jednak Viola zwdycha do kogoś innego. Do Verdasa.
Leon Verdas był najprzystojniejszym chłopakiem w całym Studio. Każda dziewczyna marzyła aby znaleźć się u jego boku, poczuć zapach perfum, których używa i wreszcie musnąć subtelnie jego policzek. Do tej pory tego zaszczytu doznały tylko dwie uczennice. Odwieczne rywalki. Zupełnie różne. Olśniewająca i pewna siebie - Ludmiła oraz zagubiona i delikatna Violetta. W pewnym momencie życia toczyły walkę o serce Verdasa. Blondyna jednak dała sobie spokój. Zupełnie straciła nadzieję, że chłopak znowu będzie taką osobą jak dawniej. Uległ urokowi Castillo, która zupełnie go zmanipulowała, zmieniła. Wszyscy myślą, że na lepsze. Ale przecież tylko Ludmiła zdążyła poznać prawdziwego Leona. Chłopak, mimo że sprawiał wrażenie aroganckiego i zapatrzonego w siebie, miał swoje zasady, które zupełnie zatracił po związaniu się z Violettą.
Wcześniej Leon nigdy nie zraniłby dziewczyny. Miał tylko jedną księżniczkę i był jej wierny. Do czasu... Kiedy w szkole pojawiła się Violetta, Verdas od razu zerwał z blondynką, nie zwracając uwagi na jej uczucia. Ta udając, że jej to zupełnie nie rusza, powróciła do zwyczajnego życia. W tym czasie jednak knuła doskonały w każdym calu plan pogrążenia Castillo. Każdym swoim pomysłem i spostrzeżeniem dzieliła się z Natalią, a ta potulna jak baranek wykonywała wszystkie jej polecenia.
No ale powróćmy do teraźniejszości.
Blondynka nagle zapragnęła się napić. Już miała otwierać usta aby poprosić przyjaciółkę o butelkę wody, gdy dopadło ją pewne dziwne uczucie, które zabroniło jej tego robić. Postanowiła, że sama przyniesie sobie coś, co zabije jej pragnienie. Pech chciał, że akurat kiedy Ludmiła podążała do automatu z napojami, tą samą drogą szła Violetta ze swoim chłopakiem. Dziewczyny stuknęły się ramionami co wywołało na obydwóch twarzach oburzenie. Szatynka jednak szybko się opamiętała, przybrała współczujący wyraz twarzy i wyjąkała:
- Bardzo przepraszam, naprawdę nie chciałam.
Ludmiła patrzyła na nią z rozbawieniem. Doskonale wiedziała, że kłamie. Kto jak kto, ale ona naprawdę dobrze znała się na ludziach.
- Jak śmiesz popychać mnie, królową Ferro!? - wykrzyczała jej prosto w twarz. Kątem okaz spojrzała na drugi koniec korytarza i dostrzegła smutnego Federico. Momentalnie odwróciła wzrok.
- Tym razem przesadziłaś! - Wtrąciła się Francesca. Zawsze ślepo broniła Violetty. Były najlepszymi przyjaciółkami.
- Fran, to moja sprawa. - Violetta zwróciła się do Włoszki. Blondynka jednak doskonale wiedziała, że dziewczyna ma ochotę wykrzyczeć: Nie wtrącaj się!
- Ta sprawa nie istnieje. - wysyczała, pstryknęła rywalce przed oczami i szybkim krokiem odeszła od dziewczyn. Pewnie brzmiało i wyglądało to dosyć banalnie, ale Ludmiła nie widziała sensu w kontynuowaniu tego do niczego nie prowadzącego dialogu.
Po chwili stała już przy automacie i wybierała napój. Po namyśle zdecydowała się na kubek ciepłej herbaty z cytryną. Nacisnęła kilka klawiszy i odczekała chwilę. Kopnęła delikatnie w maszynę, ponieważ ta najwyraźniej nie miała ochoty na przygotowanie picia dla blondynki. Zdenerwowana dziewczyna uderzyła dłonią w bok automatu, co podziałało i wreszcie pojawił się plastikowy kubek, który zaczął napełniać się cieczą. Zadowolona Ludmiła otrzepała ręce, chwyciła kubek i uśmiechnięta udała się w stronę Natalii.
Po drodze zauważyła Violettę całującą jej byłego chłopaka. Poczuła w sercu dziwne ukłucie. Mocno się zdziwiła. Przecież już go nie kochała. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić to ona nigdy go nie kochała. Podczas całego trwania ich związku nawet przez myśl jej nie przeszło, aby wyznać mu prawdziwą, nieudawaną miłość.
"Jeśli wpadłeś w pułapkę samotności,
już nigdy nie uciekniesz"
W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Pomyślała, że to kolejna osoba roznosząca ulotki i wcale nie zamierzała odchodzić do wejścia. Jednak kiedy dźwięk dzwonka rozległ się po mieszkaniu jeszcze kila razy, blondynka straciła cierpliwość.
- Czego chcesz? - zaraz po naciśnięciu klamki, wykrzyczała w twarz osobie stojącej za drzwiami. Nawet nie zwróciła uwagi na to kim jest. Jednak gdy przyjrzała się przybyszowi, zauważyła, że stoi przed nią nie kto inny jak Francesca Madera.
- Violetta cię przysłała? - momentalnie zmieniła ton. Mówiła zachrypniętym głosem. Zacisnęła usta w wąską linię. Włoszka tylko z przestrachem pomachała głową.
- Nie? A więc po co przyszłaś? - Zapytała i westchnęła głośno. Nie miała ochoty na rozmowę z żadną z przyjaciółek Castillo.
- Przed chwilą byłam u Violi i zobaczyłam... - zaczęła, ale w pewnym momencie zająknęła się i spuściła głowę.
- Do sedna! - Ludmiła zniecierpliwiła się i spojrzała wymownie na szatynkę.
- Tam był Marco. Całowali się. - wyznała, ukryła twarz w dłoniach i wybuchła płaczem. Blondynka zupełnie nie wiedziała jak ma się zachować. Przytulić dziewczynę, pocieszyć? Nie. Ona nigdy nie współczuje. Nie miała pojęcia dlaczego Włoszka tak emocjonalnie zareagowała na nowego partnera Violetty. Miała za złe przyjaciółce, że skłamała? A może chodziło o chłopaka? Czyżby byli parą? Nawet jeśli tak to od niedawna, bo Ferro zawsze szybko dowiadywała się o nowych związkach w szkole.
- A dlaczego przychodzisz z tym do mnie? - zaciekawiła się. Wcześniej nikt oprócz Natalii nie zwierzał się dziewczynie z jakichkolwiek problemów. Tym bardziej Francesca. Przecież była jej zupełnie obca.
- Bo jesteś jedyną osobą, która może mi uwierzyć. - wydusiła i ponownie zapłakała.
Czy życie musi być takie trudne? Wystarczyłoby kilka słów mniej i wszyscy byliby szczęśliwsi. A może to on za dużo sobie wyobrażał? Przecież jej nie znał. Wiedział tylko, ze jet piękna i zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Nie oceniaj książki po okładce. Szkoda, że to przysłowie zwykle stosuje się w zupełnie innym kontekście. Chociaż może pomimo tego wszystkiego, nic nie jest jeszcze stracone. Watro mieć nadzieję, że blondynka wypowiedziała te słowa w przypływie emocji i wcale tak nie myśli. Nadzieja matką głupich.
Do Buenos Aires przyjechał mniej niż tydzień temu. Przeprowadzka była kolejnym kaprysem mamy Federico. Zażyczyła sobie piękny, biały domek z widokiem na wodę. Problem w tym, że w pobliżu miejsca przez nią wybranego nie ma ani morza, ani jeziora. Tak więc przed posiadłością państwa Havez wybudowano kilku metrowy basen. Chłopak uważał, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto. On nigdy nie miał ani nie będzie miał możliwości na nauczenie się pływać, jego tata pracuje tak ciężko aby utrzymać rodzinę, że zupełnie brakuje mu czasu na jakąkolwiek rozrywkę, a mama korzysta z kąpieliska raz na ruski rok.
Mimo tak krótkiego czasu na możliwość zapoznania się z miastem, chłopak już odkrył, że jego ulubionym miejscem na spędzanie wolnych chwil jest park umieszczony zaraz za Studiem. Tym samym w tym miejscu powstawały wszystkie jego piosenki. Nawet jeśli nie miał przy sobie gitary, wystukiwał rytm o kolana i podśpiewywał pod nosem. Ludzie kilka razy bili mu brawa, ale nie przejął się tym zbytnio. Nie lubił znajdować się w centrum uwagi.
Tego dnia po skończonym występie podeszła do niego lokata szatynka średniego wzrostu. Miała na sobie zwiewną, niebieską sukienkę, a do tego kilka dziewczęcych dodatków i ciężkie buty przez, które wyglądała odrobinę komicznie. [link] Obydwoje uśmiechnęli się do siebie nawzajem.
- Jesteś Federico, prawda? - zapytała, nie opuszczając kącików ust. Doskonale pamiętała kogo kilka godzin temu przedstawił uczniom dyrektor szkoły. Chłopak pokiwał delikatnie głową. Natalia przedstawiła się, wyjaśniła, że od kilu lat uczęszcza do Studia. Później opowiedziała o sobie kilka mało ważnych rzeczy. Federico słuchał jej z uwagą. Czasem wtrącał się w monolog dziewczyny.
- Przyjaźnisz się z Ludmiłą? - zaciekawił się. Podczas krótkiej rozmowy dowiedział się o Hiszpance wielu rzeczy. Nie był jednak stuprocentowo pewny co do jej relacji z blondynką.
- Tak. - odpowiedziała niepewnie. Co prawda Ferro na każdym kroku powtarzała jej, że są najlepszymi przyjaciółkami, jednak w swoim zachowaniu zwykle nie okazywała jej ani odrobiny szacunku.
~ Współczuję ~ przeszła przez myśl Federico, ale doskonale wiedział, że te słowa byłyby nie na miejscu.
Mimo wszystkich mieszanych uczuć, informacja o przyjaźni dziewczyn przyniosła dla Włocha nową nadzieję, że pod maską uroczej blondynki kryje się prawdziwa dziewczyna. Dziewczyna z uczuciami.
___________________
Pod poprzednim było 9 komentarzy ( w tym kilka moich, ale co tam ), więc publikuję rozdział drugi. Taki trochę nudnawy. Macie odrobinę o Francesce, Leonie. Pojawił się też Marco.
Violetta i Marco? Spodziewaliście się? Od razu zaznaczam, że za tym pocałunkiem kryje się spora tajemnica.
W następnym planuję trochę Naxi.
Kolejne uczucie już budowie. Notka z nim powinna pojawić się na początku kolejnego tygodnia. Potem planuję kolejną część miniaturki, a rozdział w daleeeeekiej przyszłości. Jeszcze nawet nie zaczęłam go pisać :-P
Aga ♥